zawadzia89

  

Shannon Wilfong z hrabstwa Franklin w USA przetrzymywała przez dwa lata swojego syna Ricky'ego w małym pomieszczeniu w swoim domu. Pozwalała mu wychodzić z kryjówki tylko w nocy. Na policji natomiast zgłosiła zaginięcie syna. Wszystko to dlatego, że bała się utraty prawa do opieki na rzecz ojca dziecka - informuje serwis dailymail.co.uk.
Ricky'emu nigdy nie pozwalano opuszczać domu, nawet gdy zachodziła potrzeba opieki medycznej. Chłopiec żył bez naturalnego światła, gdyż Wilfong upierała się przy zasłanianiu wszystkich okien. Nie chciała, by ktokolwiek go zobaczył.
W końcu policja wtargnęła do dwupiętrowego domu na wsi, gdzie znalazła chłopca. – Kiedy wypuściliśmy go z radiowozu biegał w kółko, jakby nigdy nie był na zewnątrz. To było naprawdę bardzo smutne – mówił sierżant Stan Diggs. – Jak na kogoś, kogo tak długo izolowano od ludzi był naprawdę bardzo towarzyski, uprzejmy i rozmowny - dodał.
Wilfong przyznała się do pięciu wykroczeń, w tym do utrudniania pracy policji. Sąd zasądził 1,500 dolarów grzywny i wyrok dwóch lat w zawieszeniu.
Matce zostało odebrane prawo do opieki na dzieckiem. Sędzia Melissa Drew, która opisała chłopca jako "wyjątkowo wytrzymałego" uznała, że dziecko powinno znaleźć się pod opieką ojca, z zastrzeżeniem, że sąd będzie utrzymywał nad nim nadzór.


onet.pl