Generalnie napisałbym coś bardziej na temat, tylko że o komercjalizacji muzyki elektronicznej już tyle się rozmawiało, że tak naprawdę powiedziano już wszystko. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz.
Bo tak patrzę na ten artykuł - który jest tak naprawdę krytyczny wobec EDMu (jest to błędna nazwa, ale mniejsza) - i widzę tutaj komentarz autora, że ,,komercjalizacja sprowadza wszystko do jednego standardu" (a więc przyznaje, że większość z tych kawałków jest oklepana) i że jest zauważalny przeskok pomiędzy selekcją utworów granych na Tomorrowland 2012 a tym, co gra się dzisiaj. Z drugiej mańki jak wchodzę do działu NEWSY to widzę to.
Większość tematów dotyczy właśnie bigroomów (bigroom=/=EDM). I co ja mam o tym myśleć? Tyle, że jeśli mamy coś krytykować - a patrząc na całą otoczkę tego, co nazywacie dzisiaj EDMem jest na co - to róbmy to w 100% nie reklamując przy tym na każdym możliwym kroku tego beznadziejnego gatunku, z którym wjeżdża się na takie imprezy jak Sunrise, Tomorrowland czy nawet Mayday i zmienia się repertuar bo tego chce publika wychowana na toplistach radiowych a starym bywalcom mówi się, że czasy się zmieniły, teraz wchodzi młodsze pokolenie i nara. Najlepiej jeszcze niech transmisje odbywają się pod patronatem RMF Maxxx puszczającego reklamy w trakcie setów, a jak nie ma reklam, to jakiś spiker radiowy gada głupoty do ludzi w stylu: ,,jak się bawicie, to wasz pierwszy raz na sanrajs, na kogo czekacie?". GÓWNO mnie to obchodzi kto i jak się tam bawi, chcę posłuchać muzyki a nie jakiegoś mośka mylącego Yimanyę z Sunshine od Filterheadz, bo tak się kiedyś naprawdę zdarzyło.
Bo nie rozumiem sensu artykułu, w którym mówimy: ,,to już nie to samo,
muzyka się zmieniła, kiedyś to był Ekwador, to był Sensation, Qlimaxy, czasy mocnych i dobrze skoncentrowanych czystych narkotyków, a teraz dzieciaki idą na imprezę gdzie puszczają dubstep" a z drugiej strony reklamujemy bigroomy na każdym możliwym kroku. Mówisz, że powinniśmy wszyscy szukać muzyki wartościowej dla nas - to dlaczego promujemy ten beznadziejny gatunek, wprowadzając w temat co raz to więcej ludzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli kontaktu z muzyką elektroniczną a zaczęli jej słuchać bo usłyszeli wakandę, animals czy co wy tam jeszcze macie...
Prościej mówiąc, nie mówmy o tym, że
muzyka się z*****a, jeśli sami przykładamy do tego rękę.