4CLUBBERS.PL - Zobacz Pojedynczy Post - News John Askew zmiażdżył Steve Aokiego i Davida Guette
Zobacz Pojedynczy Post
Stary 19-08-2015, 18:00   #42
Sportwell
..:: true Member ::..
  
 
Sportwell's Avatar
 
Dołączył/a: 06 Feb 2014
Miasto: Warszawa
Wiek: 31
Postów: 218
Tematów: 20
Podziękowań: 115
THX'ów: 414
Tematy Tygodnia: 0
Nominacje T.T. : 10
Wzmianek w postach: 0
Oznaczeń w tematach: 0
Plusów: 1 (+)
Sportwell 1
Odp: John Askew zmiażdżył Steve Aokiego i Davida Guette

Jak dla mnie, to takie artykuły P4SIO to jeszcze możesz wrzucać, bo tutaj jest przynajmniej poważny problem o jakim należy rozmawiać... A problemem jest co raz to bardziej dotykające dna big-roomy (nie EDM do ciężkiej cholery).

John Askew to jest gościu, który mi utkwił w pamięci z przynajmniej jednego utworu, konkretnie New Dimension, a to wszystko dzięki setowi Paul van Dyka na Mayday w Polsce z bodajże 2002 roku. Cieszę się, że persona spod której ręki wyszedł tak wspaniały kawałek mówi dosadnie i krótko co myśli o tym całym big-roomowym szrocie i żywię najszczerszą nadzieję, że takich jak on będzie jeszcze więcej. Przecież to jest naprawdę paranoja... Ludzie wyjeżdżają normalnie samochodami całymi ekipami i zrzucają się na wachę, żeby przejechać kilkaset kilometrów specjalnie na Tomorrow, gdzie zagrają im oklepane kawałki w stylu Guetty, Hardwella czy tych całych Dmitri Vegas & Like Mike i jeszcze wracają stamtąd zadowoleni!!! Koniec świata.

Jak dla mnie wina leży głównie w pieniądzach. Odbiorcy są uzależnieni od tego co się promuje, czego słuchają znajomi, co puszcza się w radiu i które kawałki mają najwięcej lajków na YouTube. Przecież dlaczego zmienił się repertuar na Sunrise Festival, gdzie dawniej grało się głównie house i trance i śladowo też techno, a teraz gra się prawie same big-roomy? Oni muszą mieć jakiś wgląd w statystyki i jeśli chcą, żeby kwit się zgadzał to muszą iść w określonym kierunku; takim, który będzie odpowiadał większości, a więc cała reszta odbiorców, którzy liczą na kawał porządnej muzyki zostaje prawie z niczym; może się przejść na aferparty ewentualnie albo History of Sunrise. Rynek muzyki elektronicznej dawniej nie był tyle wart, a przecież boom na elektroniczne brzmienia w samym USA nastąpił całkiem niedawno. Ktoś odkrył klucz do tego jak robić mało ambitne kawałki, wymagające minimalnego wkładu pracy a szybko wpadające w ucho, potem ktoś kasiasty dostrzegł tkwiący w nich potencjał materialny i zaczął to promować. Niedzielny słuchacz UMF popatrzy sobie na YouTube na nagrania z pierwszego lepszego seta, zobaczy tłumy bezmózgich baranów skaczących pod dyktando DJa rzucającego tortem, potem zobaczy parę fajniejszych efektów w postaci gry laserów świateł i myśli sobie: ,,łoooo ale melanż". A jak jeszcze zalajkują to znajomi to już w ogóle koniec.

Przecież oni w ogóle nie mają zajawki, pieprzą w wywiadach dla radia i telewizji, że muzyka to ich życie i że bez niej nie są w stanie oddychać, zakładają maskę wrażliwego artysty, którego marzeniem jest inspirowanie swą twórczością milionów ludzi na całym świecie, do tego powiedzą parę ciepłych słów do fanów i to się wszystko sprzedaje. Gardzę tymi ludźmi każdą, najmniejszą cząstką siebie i choć doskonale wiem, że nie powinienem atakować nikogo, kto tego słucha - bo każdy ma inny gust, nawet jeśli go nie posiada w ogóle - to widząc co się dzieje po prostu nie jestem w stanie przejść obok tego obojętnie.

To są paskudne czasy dla muzyki i nie mówię tu tylko o elektronice. Może i ta cholerna epoka przeminie i ludzie się ogarną... Ale wątpię w to. Póki każdy może znaleźć miejsce dla siebie i pobawić się przy dobrej muzyce to taki stan rzeczy jest jeszcze do zaakceptowania. Gorzej, gdy to kluby zmieniają repertuar żeby przyciągnąć w swe progi więcej ludzi i DJe z dobrą selekcją nagle nie mają szansy zagrania czegoś ambitnego, bo zaraz publika zaczyna wychodzić...

Last edited by Sportwell; 19-08-2015 at 18:05.
Sportwell jest offline   Reply With Quote