Z Noelem Gallagherem chodzi głównie o to że jak jakiś tam Avicii, który na live wali z płyt (luudzie to jest mniej męczące niż udawanie przy playbacku) ma być dla gościa, który dobrze śpiewa, a przy tym wymiata na gitarze (wymiata to dobre słowo) "artystą" i "człowiekiem który ma talent". Nie dziwię się że jest pogarda, bo jedno do drugiego ma się tak jak nieudolna jazda na akumulatorowej hulajnodze do jazdy na snowboardzie przy dużej prędkości
W ogóle ten dzisiejszy etos dja jako nie wiadomo kogo to jest beka.