Odp: [Felieton] Z Mojej Strony - "Moda na Muzykę"
Jestem bardzo drażliwy w temacie muzyki tanecznej dla mas, szczególnie gdy mowa o bigroomie. Zawsze szanowałem każdy (pod)gatunek muzyki, mimo iż może nie rozumiem fenomenu niektórych brzmień - jestem jednak w stanie tolerować nawet disco polo czy ww. bigroom; jest jednak ALE.
Nie wiem jak inni, ale ja przez lata z dziesiątkami podgatunków nauczyłem się cholernej obiektywności w ocenie utworów. Oczywiście na ocenę składa się wiele czynników, jednak jednymi z głównych są oryginalność utworu, użyte techniki oraz jakość wykonania finalnego produktu. W tym momencie puchnie mi już gula na szyi, bo zmierzam do tematu, który chciałem poruszyć jako prawilny słuchacz m.in. electro house'u. Będę jednak spokojny i postaram się takim pozostać do końca. Teraz pytanie - jakim, kurde bela, prawem, obok nazwisk Wolfganga Gartnera, Knife Party, Madeona, Feed Me, Mata Zo czy The M Machine na listach electro house (!) znajdują się utwory Blasterjaxxów czy innych kolesi ze Spinnin'/Revealed? Owszem, toleruję, ale wszystko ma swoje granice. Ciężko jest się nie denerwować w sytuacji, gdy kilkanaście godzin w tygodniu muszę szperać po całym Beatporcie (przy zmienianiu większości utworów po pierwszych kilku sekundach) aby znaleźć coś wartego uwagi. Co więc pozostaje takim słuchaczom? To tak, jakby na domowe spotkanie w wąskim gronie przyjaciół przyszedł nagle znajomy osoby zaproszonej. Wszystko spoko, tyle że strasznie walą mu stopy, ale to niewyobrażalnie! Ani to wyrzucić, ani tym bardziej być w towarzystwie. Puenta? Jak jest to niech jest, ale nie wszyscy musimy wąchać ten swąd. Podobnie jest z bigroomem; gdyby po prostu sobie był i nawet zajmował sobie te 95 ze 100 miejsc na beatportowych top listach - spoko, niech będzie. Problem w tym, że podpinanie tego i pod electro house i pod progressive house jest tak irytujące dla fanów gatunków, z których na BP zostały już de facto tylko nazwy, że głowa mała. To słuchacze decydują o trendach i ja jako osoba nienawidząca większość bigroomu za "kopiuj-wklej" czuję się wręcz zobligowany do tego, aby z tym walczyć. Tylko słuchacze mogą to zmienić, bo jak sprzedaż na walenie po garach spadnie, to i spadnie zapał tych największych wytwórni na wydawanie takiej muzyki.
Podsumowując - gdyby nie ten chory podział i zalewanie moich 2 ulubionych kategorii na Beatporcie to miałbym to gdzieś i tylko śmiałbym się z gości, którzy płacą dwa i pół dolca za to, że ktoś zmienił tytuł na swój i pchnął to z powrotem na rynek. Jakość i prostota tych utworów to już inna rozmowa i to przy sporej butli z magicznym trunkiem - ja zwyczajnie nie kupuję oszukiwania słuchaczy. Tyle.
|