Podobno przyjęło się już w dzisiejszych czasach mówić w wielu przypadkach, że płaci się nie za produkt, a za markę. Ciekawe twierdzenie, być może i prawdziwe. Postanowiłem je właśnie sprawdzić na nowym mikserze Pionka, modelu 750. Jest to chyba, z tego co się orientuję, pierwsza recenzja na tym forum, a także i w Polsce (?). Miałem pewien dylemat przed wybraniem nowego miksera, bo choć z jednej strony 750 - wówczas najnowsze “dziecko” Pioneera, to swoją funkcjonalnością stał na pograniczu modeli 700 i 800/850. Nie miałem wtedy żadnego porównania, bo internet milczał na jego temat, oprócz kilkunastu grafik opublikowanych na Pioneer’owskim fanpejczu. Cóż, zaryzykowałem...
Po kilku dniach korespondencji z jednym ze sklepów pojechałem pewnego szarego, zimnego poniedziałku odebrać nowy sprzęt. W dłoni leżał pewnie, prezentował się równie świetnie. Chyba przybrał na wadze, gdyż czuć dość dużą różnicę pomiedzy starym modelem 600.
Kiedy już byłem w domu przystąpiłem do pierwszych dokładnych oględzin sprzętu. Zanim jednak opiszę moje spostrzeżenia, które są całkiem pozytywne - dla tych bardziej dociekliwych - opiszę, co znajdziemy w pudełku. Znajdują się tam - uwaga - mikser, przewód zasilający+ USB i instrukcja. I trochę styropianu z kawałkiem grubej folii. Dziękuję, dobranoc.
Producent postanowił w tym przypadku pójść drogą bardziej “modułową”, mikser stanowi tu zupełnie osobną jednostkę, generalnie mam tu na myśli też zasilanie - przewód zasilający nie jest w nim umieszczony na stałe, jak to było np. w modelu 700, lecz w mikserze jest jedynie standardowe gniazdo pod wtyk zasilający. Takie rozwiązanie jest dużym plusem, gdyż w razie awarii przewodu zasilającego nie ma większych trudności z jego wymianą.
Kiedy więc już zaczęliśmy od d...y strony - wszelkie gniazda umieszczone w tylnej części miksera niczym nie różnią się od tych używanych w innych mikserach Pionka. Są przymocowane porządnie i z dbałością - nic nie “lata”, nie ma żadnych luzów.
Obudowę miksera stanowią, jak to zwykle bywa u tego producenta, dwie warstwy blach tłoczonych. Jest ona solidna, farba natomiast jest nałożona równomiernie, wygląda na odporną na zarysowania.
Przechodząc już do głównego panelu... Rozkład wszystkich potencjometrów i przycisków jest własciwie taki sam jak w poprzednich modelach, tak więc każdy, kto choć raz miał w ręku sprzęt od Pionka, nie powinien się “zgubić” - podbnie jak i początkujący, gdyż wszystko jest intuicyjne i dobrze opisane.
Potencjometry chodzą płynnie, równo. Podnie jak w modelu 700 w pozycji “0” została umieszczona charakterystyczna zapadka.
Suwaki pracują bez zarzutów, line fadery trochę ciężej, cross niecolżej . Zostały na nich umieszczone tzw. P-locki, białe “hamulce” z tworzywa, niepozwalające na przypadkowe zsuniecie się nakładki na fader.
Brak 2 gniazd na mikrofon, jest za to USB, odjęto jeden kanał Phono i trochę zmodyfikowano ich ułożenie, fader start jest teraz dla kanału 2 i 3, phono 1 i 4. Według mnie trochę źle postapiono, jak już wygodniej byłoby chyba bliżej miksera ustawić gramofony (kanały 2, 3) a na obrzeżach playery (k. 1, 4). Niemniej większość gramofonów ma od razu także wyjście na Line, więc nie ma problemu z podłączeniem ich do któregokolwiek kanału.
Przełączniki na kanałach zmieniono z metalowych “drągów” na plastikowe, niskie “łebki”. Jeśli teraz ktoś powie, że są mniej “solidne” - wcale nie, przełącznik pozostał ten sam, zmieniła się jedynie końcówka
A to, czy na lepsze, czy na gorsze - pozostawiam Wam do oceny, dla mnie jest to plus, gdyż i tak zbyt często nimi nie manipulujemy, a dzięki niższym profilom ich przypadkowe przełączenie jest mniej prawdopobne.
Przycisk efektu pozostał ten sam, stary dobry ON/OFF
Efektor wzbogacono. Na przełączniku efektów pojawił się efekt nazwany Vinyl Brake*, a przy potencjometrze pod wyświetlaczem oprócz samego filtru (efekt Filter) dołożono także Crush, Noise i Jet. Żeby nie było za mało, mamy także Boost, czyli dodatkowy “kopniak” w te efekty, który jednak przejawia się... ich zapętlaniem o częstotliwości pętli zależnej od prędkości obrotu potencjometru.
Jakość dźwięku? Na ucho o niebo lepsza jak w 600, dźwięk jest trochę czystszy niż w 700, delikatnie bardziej wzbogacony, choć nieco bardziej czuć ten “digital”
Moja ocena - jak za cenę, w granicach której obecnie “stoi”, jest to całkiem kawał porządnego sprzętu na długie lata. Z tym, że różnicę odczuje się dopiero przesiadając się z niższych modeli - 250, 350 lub całkowicie innego rodzaju - bo posiadając model 600, 700 czy nawet stary 800 nie ma zbyt sensu przesiadania się na coś, co właściwie przypomina... Zubożałą 850 i wzbogaconą 700 w jednym o trochę lepszej jakości dźwięku jak ten ostatni... choć podobnej funkcjonalności
PS: Sorki za złej jakości fotki, robione na szybko telefonem, niebawem postaram się o coś ładniejszego
Szczęśliwego Nowego Roku!