Sam osobiście bardzo rzadko słucham dubstepu - zazwyczaj tylko w sytuacjach, kiedy to już jest coś na prawdę dobrego. Jeszcze rok/dwa wstecz miałem "manię", że czym większy hałas, czym więcej tych dziwnych dźwięków tym dub lepszy... ale na szczęście szybko mi to przeszło. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach część producentów tworzy utwory w taki sposób, aby był jak największy szum, zamieszanie i "rycie bani" (np. Alvin Risk). To się sprzedaje, to ma popyt (zwłaszcza u najmłodszych odbiorców 13-17 lat), więc wcale się nie dziwie, że to ewoluuje, a podejrzewam również, że wkrótce może być jeszcze gorzej. Obecnie słucham jedynie tego typu brzmień (polecam, ponad godzina genialnego grania!):
Artykuł świetny! Wrzucam na naszego fejsa