Tak protestuje przeciwko rządowym cięciom w budżecie.
Andaluzja ma swojego Robin Hooda. To burmistrz miasteczka Marinaleda i poseł do lokalnego parlamentu - Juan Manuel Sanchez Gordillo, który sprzeciwia się oszczędnościowej polityce rządu. Okrada więc sklepy i żywność oddaje biednym. Namawia też ludzi do tego, by nie spłacali długów i nie zwalniali pracowników - informuje "Gazeta Wyborcza".
Gordillo, weteran ruchu bezrolnych w Andaluzji, wraz z członkami swojego związku ograbił już dwa hipermarkety. Wywieźli z nich na wózkach żywność: ryż, groch, fasolę, mleko, cukier, warzywa, oliwę.
Potem przekazali ją socjalnym jadłodajniom i charytatywnym organizacjom pozarządowym.
Ludzie nie mają co jeść. I to w XXI wieku, w Hiszpanii, w Europie! To katastrofa! - Cytuje słowa Gordillo "GW". - Ja jestem niebezpieczny? A bezkarni bankierzy oszuści nie są?
Towarzyszący burmistrzowi związkowcy zostali po okradzeniu sklepów aresztowani, Szybko jednak ich zwolniono. Choć za kradzież grozi im nawet 5 lat więzienia nikt nie ma wątpliwości, że zostaną skazani najwyżej na zapłacenie grzywny. Sam Gordillo, choć potępiany przez prawicowe ugrupowania Hiszpanii, przez lokalne media został już okrzyknięty Robin Hoodem.
Większość Hiszpanów usprawiedliwia jego akcje.
Burmistrz rozpoczyna też protestacyjny marsz po Andaluzji. Ma zamiar przekonać innych samorządowców, by nie nie spłacali długów, nie zwalniali ludzi, odmawiali dalszych cięć budżetowych i bronili bezrobotnych. Domaga się również, by supermarkety,
zamiast wyrzucać przeterminowaną żywność oddawały ją biednym.
Robin Hood z Hiszpanii: burmistrz okrada sklepy i rozdaje towar ubogim - Świat
Pozdrawiam
