Udało sie
)
Rząd pod wpływem nacisków ze stony Unii zgodził się na rejestrację w Polsce samochodów pochodzących z Wysp Brytyjskich. Bardziej przewrażliwieni ostrzegają jednak przed wypadkami drogowymi, które zaleją polskie drogi.
Resort umożliwił rejestrację w Polsce brytyjskich aut osobowych oraz specjalnych, takich jak śmieciarki, żurawie oraz samochody czyszczące ulice. Stawia jednak trzy warunki. Po pierwsze samochód musi mieć homologację w UE. Po drugie musi mieć wymienione światła - mają oświetlać głównie prawą część drogi, a nie jej środek (koszt wymiany reflektorów to kilkaset złotych). A po trzecie trzeba wymienić lusterka, by po lewej pokazywały więcej jezdni.
Przepisy wejdą w życie najprawdopodobniej od przyszłego roku. Nie wszyscy są jednak entuzjastami pomysłu. Instytut Transportu Samochodowego zrobił testy, aby dowiedzieć się, jak "anglik" sprawdzi się na naszych drogach i nie wyszły one pomyślnie. - Kierowca, żeby wykonać manewr wyprzedzania, musi wykonać więcej dodatkowych ruchów i potrzebuje na to więcej czasu - ostrzega Mikołaj Krupiński z Instytutu. - Musi bowiem wysunąć na przeciwny pas niemal cały samochód, by zobaczyć, czy ma wolną drogę. W Europie to nie problem, bo tam jeździ się po autostradach. Ale u nas większość ruchu odbywa się na drogach jednojezdniowych - dodaje.
Jak jednak będzie wyglądać jazda brytyjskimi samochodami w rzeczywistości po Polsce, okaże się być może już niedługo.