Było konkretnie
Oświetlenie i sceny naprawdę mega. W piątek trochę zabrakło laserów na Dashu i Emerym, ale klimat całkowicie to nadrobił. Widać było, że wiele osób wiedziało, po co przyjechać na Sunrise. Pamiętam sety Mdk, Dash Berlin'a oraz Gareth'a - było kozacko. Nieco ciężej zagrał Wez Devall, za co wielka mu chwała. Na amfi bywałem sporadycznie i dość wcześnie wróciłem do chaty z powodu wypicia zbyt wielu drinków
Sobota - mała rozgrzewka z Diablo, trochę Big Roomów, fajnie zagrał fafaq, jak ktoś pisał wcześniej dość zróżnicowanie. Seta Guetty słuchałem, jedząc zapiekankę - początek dość eskowy, nawet nie znam nazw tych hitów. Ludzie jednak bawili się na maxa. Na amfi pozamiatał mnie Chris Lake (jego wersja fucky vodka i ten klimat - na samą myśl mam ciarki). Deniz Koyu też zapodał fajnymi big roomami, natomiast zniszczył mnie Fedde le Grand. W dziale setów znajduje się to, co pokazał - jak dla mnie, jak i wielu osób - set imprezy. Na koniec pięknie Arnej (pierwszy, lecz nie ostatni raz w tym dniu).
W niedzielę, mimo braku sił - zaliczyłem ostatni etap imprezy. Zmęczenie dawało się we znaki, jednak wszyscy, którzy zawitali, dawali na całego. Pełno starych wałków z dzieciństwa, w międzyczasie mocno dał się we znaki Arnej - było nieziemsko. Kris, Fafaq i Jay Bae - pozostaje mi tylko podziękować bo byłem do końca, mimo że nastawiałem się maks do północy.
Minimalnie jestem tylko niedopieszczony muzycznie - co za dużo big roomów to niezdrowo. Generalnie jednak, mimo zgub ionego tel. i totalnego zmęczenia - imprezka 9/10. Do zobaczenia za rok