Napisał Nameless

Kolejna sprawa, która mi ciąży na dupie, a jak można było się przekonać, można o niej rozmawiać tylko na jeden sposób, to całe te misje zagraniczne, na które idzie bardzo dużo kasy. Często można wyczytać, że ci żołnierze wyjeżdżający na Bliski Wschód nazywani są nawet tutaj patriotami (tak, na tej czasami śmiesznej stronie). Najpierw takiej osobie kazałbym znaleźć w książce wyraz "patriotyzm" i przeczytać co ono znaczy, a później dla pewności pieprznąć mocno tym przedmiotem w łeb, aby wbiło mu się do tej pustej kuli na karku, co te słowo oznacza i na przyszłość nie pierdzielił o czymś, czego nie wie. Najlepiej będzie, jak przytoczę słowa jednego sierżanta, który na pytanie, dlaczego nie chce jechać do ciapatych, odpowiedział: "Mój kraj jest tutaj". I tyle w temacie. Na misje zagraniczne jedzie się dla kasy. Jeśli ktoś myśli inaczej to albo jest idiotą z wypranym mózgiem, albo hipokrytą...może nawet jedno i drugie. Poza tym w razie nagłego ataku innego państwa na nas gdzie taki wojak będzie się znajdował? W Polsce? Nie, w pierdzielonej dziurze zniszczonej przez demokratyczne pociski i bomby, kilka lat świetlnych od naszych granic. Wtedy już nie będzie miał do czego wracać, pozostanie tylko płacz i zgrzytanie zębami.