Xien
12-06-2013, 21:44
źródło: 24opole.pl
Prąd wyłączany w momencie kiedy w dyskotece bawi się kilkaset osób, rozsypana na sali śmierdząca bądź żrąca substancja – z takimi problemami zmagają się ostatnio właściciele dwóch opolskich klubów – Ferre w Kamieniu Śląskim oraz Acropolis w Pokrzywnicy. Obsługa nikogo nie złapała na gorącym uczynku, ale właściciele są przekonani, że to celowe działania wynikające z niezdrowej konkurencji.
- Pierwszy raz nieprzyjemna dla nas i naszych klientów sytuacja miała miejsce 6 kwietnia. Jest po 24.00, impreza rozkręca się na dobre, pełne sale ludzi i w pewnym momencie widzimy na głównej sali, że pustoszeje. Ludzie wychodzą na zewnątrz, przecierają oczy, łzawią, skarżą się obsłudze, że coś szczypie ich w oczy – opowiada Łukasz Fubu, rezydent klubu Ferre. - Początkowo myśleliśmy, że to może jakaś awaria u nas ale wszystko zostało sprawdzone i okazało się, że ktoś rozpylił w tłumie jakiś gaz, który wywoływał właśnie taki efekt. Salę przewietrzyliśmy i ta część imprezowiczów, która została wróciła z powrotem do zabawy – dodaje.
4 maja włodarze Ferre nie mieli już wątpliwości, że stali się ofiarą celowego działania. - Podobna jak w poprzednim przypadku godzina, bo 23.45 a więc pełny klub i zabawa w szczycie. W pewnym momencie gaśnie prąd. Ludzie mimo informacji uspokajających i tak opuszczają klub w lekkiej panice – relacjonuje Fubu. Okazało się, że przyczyną braku zasilania w klubie było włamanie to położonej niedaleko stacji trafo, zasilającej właśnie Ferre.
- Eskalacja nastąpiła jednak dopiero w ostatnią sobotę 8 czerwca. Tym razem ktoś mocno wystraszył nam klientów. W klubie rozłożono silnie śmierdzący preparat stosowany w leśnictwie do odstraszania zwierząt a dodatkowo rozpylono gaz łzawiący koło konsoli. Ludzi piekła twarz, płakali, mieli problemy z oddychaniem – opowiada poddenerwowany rezydent klubu Ferre. - Czujemy się bezsilni, nikogo nie złapaliśmy za rękę ale nie mamy już wątpliwości, że ktoś celowo chce nam zaszkodzić i odstraszyć naszych klientów – podkreśla Łukasz Fubu.
Z podobnymi problemami w ubiegłym roku borykał się inny opolski klub - Acropolis. - Scenariusz był podobny. Rozpylony gaz albo substancja o bardzo silnym, śmierdzącym zapachu. Po 3 takich przypadkach w krótkich odstępach czasu założyliśmy specjalne bramki z detektorem. W święta Bożego Narodzenia złapaliśmy nawet parę, która miała przy sobie podejrzane substancje ale tłumaczyli, że noszą je do obrony własnej – opowiada Patryk Moszek, współwłaściciel klubu. - Myśleliśmy, że problem jest za nami tymczasem pod koniec kwietnia stała się rzecz niemal identyczna jak w klubie Ferre. Około północy w klubie zgasło światło. Przyczyną okazało się zwarcie na linii wysokiego napięcia. Ktoś rzucił na nią łańcuch – mówi Moszek.
Właściciele klubów Acropolis i Ferre czują się bezsilni. - Dopóki ktoś nie zostanie złapany na gorącym uczynku to nic nie można mu udowodnić. Policja w tej sytuacji jest bezradna, bo każdy dorosły człowiek może nosić przy sobie gaz dla samoobrony. Apelujemy jednak do autorów tych działań, aby nie narażali ludzi na utratę zdrowia i nie wywoływali paniki – mówią zgodnie Fubu i Moszek.
Prąd wyłączany w momencie kiedy w dyskotece bawi się kilkaset osób, rozsypana na sali śmierdząca bądź żrąca substancja – z takimi problemami zmagają się ostatnio właściciele dwóch opolskich klubów – Ferre w Kamieniu Śląskim oraz Acropolis w Pokrzywnicy. Obsługa nikogo nie złapała na gorącym uczynku, ale właściciele są przekonani, że to celowe działania wynikające z niezdrowej konkurencji.
- Pierwszy raz nieprzyjemna dla nas i naszych klientów sytuacja miała miejsce 6 kwietnia. Jest po 24.00, impreza rozkręca się na dobre, pełne sale ludzi i w pewnym momencie widzimy na głównej sali, że pustoszeje. Ludzie wychodzą na zewnątrz, przecierają oczy, łzawią, skarżą się obsłudze, że coś szczypie ich w oczy – opowiada Łukasz Fubu, rezydent klubu Ferre. - Początkowo myśleliśmy, że to może jakaś awaria u nas ale wszystko zostało sprawdzone i okazało się, że ktoś rozpylił w tłumie jakiś gaz, który wywoływał właśnie taki efekt. Salę przewietrzyliśmy i ta część imprezowiczów, która została wróciła z powrotem do zabawy – dodaje.
4 maja włodarze Ferre nie mieli już wątpliwości, że stali się ofiarą celowego działania. - Podobna jak w poprzednim przypadku godzina, bo 23.45 a więc pełny klub i zabawa w szczycie. W pewnym momencie gaśnie prąd. Ludzie mimo informacji uspokajających i tak opuszczają klub w lekkiej panice – relacjonuje Fubu. Okazało się, że przyczyną braku zasilania w klubie było włamanie to położonej niedaleko stacji trafo, zasilającej właśnie Ferre.
- Eskalacja nastąpiła jednak dopiero w ostatnią sobotę 8 czerwca. Tym razem ktoś mocno wystraszył nam klientów. W klubie rozłożono silnie śmierdzący preparat stosowany w leśnictwie do odstraszania zwierząt a dodatkowo rozpylono gaz łzawiący koło konsoli. Ludzi piekła twarz, płakali, mieli problemy z oddychaniem – opowiada poddenerwowany rezydent klubu Ferre. - Czujemy się bezsilni, nikogo nie złapaliśmy za rękę ale nie mamy już wątpliwości, że ktoś celowo chce nam zaszkodzić i odstraszyć naszych klientów – podkreśla Łukasz Fubu.
Z podobnymi problemami w ubiegłym roku borykał się inny opolski klub - Acropolis. - Scenariusz był podobny. Rozpylony gaz albo substancja o bardzo silnym, śmierdzącym zapachu. Po 3 takich przypadkach w krótkich odstępach czasu założyliśmy specjalne bramki z detektorem. W święta Bożego Narodzenia złapaliśmy nawet parę, która miała przy sobie podejrzane substancje ale tłumaczyli, że noszą je do obrony własnej – opowiada Patryk Moszek, współwłaściciel klubu. - Myśleliśmy, że problem jest za nami tymczasem pod koniec kwietnia stała się rzecz niemal identyczna jak w klubie Ferre. Około północy w klubie zgasło światło. Przyczyną okazało się zwarcie na linii wysokiego napięcia. Ktoś rzucił na nią łańcuch – mówi Moszek.
Właściciele klubów Acropolis i Ferre czują się bezsilni. - Dopóki ktoś nie zostanie złapany na gorącym uczynku to nic nie można mu udowodnić. Policja w tej sytuacji jest bezradna, bo każdy dorosły człowiek może nosić przy sobie gaz dla samoobrony. Apelujemy jednak do autorów tych działań, aby nie narażali ludzi na utratę zdrowia i nie wywoływali paniki – mówią zgodnie Fubu i Moszek.