PDA

Przejdź do pełnej wersji tego Forum : Donald Tusk z „Tygrysem” pod bokiem (trójmiejska mafia,Amber Gold)


Raffsky
02-06-2013, 18:06
Donald Tusk z „Tygrysem” pod bokiem

Korzystając z książki dziennikarza śledczego pracującego w stacji telewizyjnej, która jest jednym z filarów systemu III RP, oraz z prostego spostrzeżenia byłego prezydenta, który ten system symbolizuje, pokażę nędzę III RP

Dom Wydawniczy PWN opublikował książkę Bertolda Kittela „Mafia po polsku”. To reportaż śledczy pokazujący, że na sprawę Amber Gold trzeba spojrzeć w kontekście trójmiejskiej mafii. Autor najpierw pojęcie mafii definiuje, a potem pokazuje, że tak rozumiana grupa od lat działa w Trójmieście.

Definicja mafii

„Mafia to zbrojna grupa przestępcza o charakterze zorganizowanym, która przenika do struktur wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Działa w głębokiej konspiracji – jej członkowie rzadko decydują się zeznawać w procesach, a świadkowie są zabijani i zastraszani” (s. 9).

Kittel pyta b. funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego: „Czy kiedykolwiek w Gdańsku jakiś członek mafii został świadkiem koronnym? Gliniarz odpowiedział po dobrych paru minutach: – No tak, nie było nikogo… – stwierdził. Przypomniał jednak o kilku skruszonych gangsterach; jednym z nich był »Śliwa«. Jedynym zresztą, który w zeznaniach wymienił nazwisko Szefa. I który został zamordowany parę dni po procesie” (s. 101). Idzie o szefa mafii z gdańskiej dzielnicy Stogi. W książce jego nazwisko nie pada, ale dowiadujemy się, że chodzi o Jana P., ps. Tygrys.

Jan P. odgrywa istotną rolę w podjętej przez Kittela próbie zrozumienia mechanizmu afery Amber Gold. Afery, która „obnażyła niedziałające organy państwowe i słabe media” (s. 22).

Autor przypomina wiele wzmiankowanych wcześniej w mediach trójmiejskich sytuacji kryminalnych. Swój obraz buduje z mozaiki rozciągniętych w czasie zdarzeń.

Czytamy o członku gangu Januszu Z., który w mieszkaniu „miał dokumenty operacyjne policji, między innymi zeszyt wydatków operacyjnych i listę funkcjonariuszy, dane najtajniejsze z tajnych” (s. 107). Okazało się, że wcześniej Janusz Z. był wysokiej rangi policjantem.

Czytamy, że gdy prokuratura białostocka po sprawnie przeprowadzonym śledztwie zbliża się do zakończenia sprawy, na terenie aresztu „podejrzani kradną dowody z akt” (s. 109).

Czytamy opisy skandalicznego zastraszania przez Jana P. i informację: „Ale policja robi niewiele” (s. 112). Gdy akta policyjnego dochodzenia przejmuje prokurator, „nie podejmuje decyzji o aresztowaniu gangstera, za to każe… ponownie przesłuchać ofiarę” (s. 112). Zastraszany walczy o swoje prawa. „Tymczasem w śledztwie niewiele się dzieje” (s. 114). Jest tak, chociaż „P. wcale się nie ukrywa, niemal codziennie bywając w agencjach towarzyskich i eleganckich knajpach na terenie Gdańska” (s. 114). Zastraszany skarży się: „Pytam więc, dlaczego do tej pory nie przeszukano miejsca pobytu i zamieszkania Jana P.? Ja wiem, że Jan P. przez nikogo nie niepokojony przebywa w domu. (…) Prokuratura udaje, że nie dostrzega drwin brutalnego bandyty z wymiaru sprawiedliwości” (s. 115).

Kittel zastanawia się: „Jak to możliwe, że ludzie, którzy nigdy nie mieli legalnych źródeł dochodu, należą dziś do elity biznesowej? Zapytałem o to w ostatnich miesiącach kilkunastu przedstawicieli służb specjalnych i prokuratur różnego szczebla. Dziwiono się, kiedy opisywałem przykłady, ale nikt nie podjął jakichkolwiek działań. Po odpytaniu funkcjonariuszy zrozumiałem, że można w Polsce zgromadzić fortunę z działalności gospodarczej, a nikogo to nie zainteresuje” (s. 121).

„Boi się pół miasta”

Gdy toczy się proces, w którym Jan P. jest oskarżony m.in. o pobicie, „Sąd traktuje gangstera nadzwyczaj łagodnie. Siódmego marca 2003 r. warunkowo umarza sprawę” (s. 131). Kittel dodaje: „Warunkowe umorzenie sprawy jest zarezerwowane dla osób o nienagannej na co dzień postawie, podczas gdy Jan P. to znany gangster, którego boi się pół miasta” (s. 131).

Możemy zastanawiać się, do której połowy należą niektórzy trójmiejscy policjanci, prokuratorzy, sędziowie…

Nasz sędzia ulubiony

Niebawem po tym umorzeniu policja zastawia pułapkę, podczas której – mówi Kittelowi b. policjant z gdańskiego CBŚ – „P. i jego ludzie rzucili się na jednego z funkcjonariuszy. Dwóch go trzymało, »Tygrys« bił go po twarzy” (s. 131).

„Śledztwo w sprawie napaści na funkcjonariuszy wszczyna prokuratura w Sopocie, sąd jednak odmawia aresztowania bandyty. Zażalenie prokuratury oddala sąd okręgowy pod przewodnictwem sędziego Ryszarda Milewskiego, który kilka lat później zostanie wpływowym prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Trudno nie odnieść wrażenia, że P. stał się nietykalny” (s. 132).

Kittel pisze o wielu innych patologicznych sytuacjach: „skorumpowani prawnicy pomagali w sprawach wypadków drogowych, kradzieży, pobić i narkotyków. (…) Z podsłuchów wynikało, że w wielu sprawach mogli liczyć na wsparcie sędziów pełniących funkcje przewodniczących wydziałów. Wielu z nich, chociaż nie zgadzało się wydawać orzeczeń za łapówki, nigdy nie informowało o próbach nacisków na wydawanie konkretnych orzeczeń” (s. 145). Po pewnym czasie „zarzuty usłyszała ponad pięćdziesiątka lekarzy sądowych, biegłych, adwokatów, prokuratorów i sędziów.

Mimo że (…) oskarżono kilkadziesiąt osób, były to w zdecydowanej większości płotki. Tymczasem w sprawie pojawiły się informacje wskazujące, że korupcyjne układy sięgają dużo wyżej, zarówno w sądach, jak i w prokuraturze” (s. 146). A o zadziwiającej interpretacji Sądu Najwyższego w wykorzystaniu w tej sprawie podsłuchów przeczytacie Państwo na s. 147.

Kontekst dla Amber Gold – bezsilne państwo

Do obszarów aktywności mafii należał nielegalny obrót paliwami. W roku 2004 „jedną z firm, przez które gang ze Stogów wprowadzał paliwo do obrotu, była Grupa Finansowo-Handlowa Marcina P. Późniejszy twórca Amber Gold zaczynał dopiero swoją karierę” (s. 150). Kitttel pyta: „Czy to właśnie ludzie ze Stogów stali za stworzeniem Amber Gold?”. Cytuje znanego gdańskiego adwokata: „Ci ludzie dali pieniądze na rozruch. To była inwestycja po prostu. Rozliczyli się z P. w zeszłym roku. Teraz mają poważny problem, bo nagle okazało się, że to taki skandal” (s. 170).

Autor podsumowuje: „Dotarłem do ludzi, którzy mogą wiele powiedzieć o Marcinie P., lecz nikt z nimi nie rozmawia. Mając w pamięci, jak nieskutecznie w przeszłości instytucje państwowe zadziałały w jego sprawach, mogę podejrzewać, że także teraz sprawa Amber Gold nie jest wyjaśniana z należytą starannością” (s. 203). Dodaje, że historia Marcina P. „to relacja z wielkiej afery, która wydarzyła się w mieście rządzonym przez gangsterów mających za nic prawo. W państwie, które jest bezsilne wobec mafii. (…)

Szef mafii ze Stogów widywany jest od czasu do czasu w luksusowym gdańskim hotelu. Kilka miesięcy temu poprosiłem go o rozmowę, lecz moja prośba pozostała bez odpowiedzi. Kolejny proces mafii ze Stogów jeszcze się nie rozpoczął. I raczej nie zacznie się prędko. Nowy sędzia ma do przeczytania sto tomów akt, a oskarżeni, jak łatwo się domyślić, znów zaczną przysyłać zwolnienia i nie stawiać się na rozprawy” (s. 204).

Tyle dziennikarz TVN. Jego wywód wydaje się spójny i nieźle udokumentowany.

Spostrzeżenie b. prezydenta

Teraz zabierze głos b. prezydent RP. W wywiadzie dla „Wprost” z 2 września 2012 r. Aleksander Kwaśniewski mówi: „Prawdziwym, bolesnym zaskoczeniem jest sprawa Amber Gold. Ona rzeczywiście dowodzi słabości działania niektórych instytucji państwa. (…) prokuratur, służb specjalnych, które powinny mieć baczenie na te wszystkie instytucje finansowe, parabanki. (…). No i jeżeli jeszcze to wszystko dzieje się w Gdańsku, czyli w (…) miejscu, gdzie wszyscy mieszkają, znają się i gdzie trudno o wielkie tajemnice. To tym bardziej jest zadziwiające! Bo gdyby on [twórca Amber Gold] prowadził działalność gdzieś na peryferiach Polski, gdzie żaden z ministrów, premierów, poważnych dziennikarzy nie zagląda, to długo mógł się kamuflować. Ale w Gdańsku nie sposób się kamuflować! W związku z tym ta sprawa rzeczywiście jest bulwersująca”.

Łaska niewiedzy?

Czesław Bielecki podkreślał ongiś, iż w polityce każdy wie tyle, ile chce wiedzieć. Kogo jak kogo, ale premiera dysponującego tajnymi służbami dotyczy to w pierwszej kolejności. Przypuszczam, że jest tak: premier Tusk faktycznie pewnych rzeczy nie wie – bo nie chce wiedzieć. Ciekawe, czy już wie, że taka niewiedza nie zwalnia go od odpowiedzialności.

Mafia ze Stogów i świat jej powiązań nie powstały za rządów Donalda Tuska. Ale rządy te w niczym jej nie zaszkodziły. Co więcej, nietrudno uzasadnić tezę przeciwną: za rządów premiera Tuska warunki działania trójmiejskiej mafii poprawiły się.

Wola polityczna i wiara w swój kraj

Nie można się z mafią uporać bez woli politycznej, woli wyrastającej z wiary w swój kraj. Wygląda na to, że Donald Tusk jest ostatnią osobą, która mogłaby taką wolę wokół siebie skoncentrować.

Dziennikarz TVN wydał książkę. Ta książka wydaje Donalda Tuska. Ale nie sądzę, żeby TVN wziął to pod uwagę. Ta stacja nigdy nie zorganizuje otwartej, rzeczowej dyskusji na temat tej pozycji.

Panie premierze Tusk: jak Pan się czuje z „Tygrysem” pod bokiem?
Autor: Andrzej Zybertowicz (http://niezalezna.pl/autor/andrzej-zybertowicz)
Żródło: Gazeta Polska (http://niezalezna.pl/zrodlo/gazeta-polska)

Donald Tusk z (http://niezalezna.pl/41715-donald-tusk-z-tygrysem-pod-bokiem)