Barti
03-01-2013, 19:12
Paliwo z przemytu zalewa rynek, a polskie służby nie potrafią powstrzymać tego procederu. Problem w tym, że paliwowa kontrabanda niszczy budżet, ale nie niszczy silników.
Z opublikowanych właśnie szacunków Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu wynika, że 6-7 procent oleju napędowego może pochodzić z nielegalnych źródeł. Straty dla budżetu państwa z tego tytułu to nawet 3 miliardy złotych rocznie.
Krzysztof Romaniuk z POPiH wyjaśnia w rozmowie z Hotmoney, że przemyt oleju napędowego nasila się wraz ze wzrostem cen na stacjach.
Jak to się robi?
Przemytnicy kupują paliwo głównie na Białorusi, żeby obniżyć sobie koszty transportu. Przywóz z głębi Rosji się im po prostu nie opłaca.
Najbardziej rozpowszechnioną metodą jest wwożenie paliwa pod sfałszowanymi kodami towarowymi. Tzn., olej napędowy wwozi się jako inny rodzaj paliwa.
Innym sposobem jest przewóz w zbiornikach TIR-ów. Jadąca zza wschodniej granicy ciężarówka może mieć w baku tylko 600 litrów ropy. Problem w tym, że zatankować może nawet ponad 1200 litrów.
Wystarczy więc napełnić bak tanim paliwem na Wschodzie i wwieźć je do Polski - jeśli oczywiście nie przytrafi się kontrola. W zorganizowanym systemie można w ten sposób przemycać tysiące ton paliwa rocznie, które bez akcyzy i podatku VAT kosztuje tylko 3 zł za litr.
Eksperci szczególną uwagę zwracają na problem Litwy. Tam na granicy z Białorusią oraz Obwodem Kaliningradzkim nie ma praktycznie żadnych kontroli zbiorników paliwa w TIR-ach. Każdy kierowca może wwieźć do UE tyle taniego paliwa, ile zechce. Zaś między Polską a Litwą nie ma kontroli granicznej, więc przemycony olej napędowy leje się z Litwy szerokim strumieniem. Polskie służby nie mają żadnej możliwości, aby powstrzymać prowadzony w taki sposób przemyt.
I tu zaczyna się robić ciekawie
Olej napędowy wprowadzony na rynek nielegalnie można napotkać na stacjach w całym kraju. Czy kierowcy mają się czego obawiać? Niekoniecznie. Przemycane paliwo nie jest gorszej jakości, a nawet odwrotnie. Od polskiego różni się tym, że nie zawiera - obowiązkowych w paliwie produkowanym w UE - domieszek biokomponentów.
Tymczasem, jak udowodnili parę miesięcy temu naukowcy z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, właśnie biokomponenty przyspieszają korozję zaworów w silnikach.
Dochodzi więc do paradoksalnej sytuacji, w której państwo walcząc z mafią paliwową walczy też z paliwem, które jest lepsze dla naszych silników.
źródło:hotmoney.pl
Z opublikowanych właśnie szacunków Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu wynika, że 6-7 procent oleju napędowego może pochodzić z nielegalnych źródeł. Straty dla budżetu państwa z tego tytułu to nawet 3 miliardy złotych rocznie.
Krzysztof Romaniuk z POPiH wyjaśnia w rozmowie z Hotmoney, że przemyt oleju napędowego nasila się wraz ze wzrostem cen na stacjach.
Jak to się robi?
Przemytnicy kupują paliwo głównie na Białorusi, żeby obniżyć sobie koszty transportu. Przywóz z głębi Rosji się im po prostu nie opłaca.
Najbardziej rozpowszechnioną metodą jest wwożenie paliwa pod sfałszowanymi kodami towarowymi. Tzn., olej napędowy wwozi się jako inny rodzaj paliwa.
Innym sposobem jest przewóz w zbiornikach TIR-ów. Jadąca zza wschodniej granicy ciężarówka może mieć w baku tylko 600 litrów ropy. Problem w tym, że zatankować może nawet ponad 1200 litrów.
Wystarczy więc napełnić bak tanim paliwem na Wschodzie i wwieźć je do Polski - jeśli oczywiście nie przytrafi się kontrola. W zorganizowanym systemie można w ten sposób przemycać tysiące ton paliwa rocznie, które bez akcyzy i podatku VAT kosztuje tylko 3 zł za litr.
Eksperci szczególną uwagę zwracają na problem Litwy. Tam na granicy z Białorusią oraz Obwodem Kaliningradzkim nie ma praktycznie żadnych kontroli zbiorników paliwa w TIR-ach. Każdy kierowca może wwieźć do UE tyle taniego paliwa, ile zechce. Zaś między Polską a Litwą nie ma kontroli granicznej, więc przemycony olej napędowy leje się z Litwy szerokim strumieniem. Polskie służby nie mają żadnej możliwości, aby powstrzymać prowadzony w taki sposób przemyt.
I tu zaczyna się robić ciekawie
Olej napędowy wprowadzony na rynek nielegalnie można napotkać na stacjach w całym kraju. Czy kierowcy mają się czego obawiać? Niekoniecznie. Przemycane paliwo nie jest gorszej jakości, a nawet odwrotnie. Od polskiego różni się tym, że nie zawiera - obowiązkowych w paliwie produkowanym w UE - domieszek biokomponentów.
Tymczasem, jak udowodnili parę miesięcy temu naukowcy z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, właśnie biokomponenty przyspieszają korozję zaworów w silnikach.
Dochodzi więc do paradoksalnej sytuacji, w której państwo walcząc z mafią paliwową walczy też z paliwem, które jest lepsze dla naszych silników.
źródło:hotmoney.pl