Barti
24-11-2012, 07:21
Sukces byłby niewątpliwy, gdyby nie to, że "przestępca" to 9-letnia dziewczynka, a "narzędzie" to laptop z Kubusiem Puchatkiem...
Zaczęło się zupełnie niewinnie, 9-letnia fińska miłośniczka muzyki pop nie mogła doczekać się chwili, aż w jej skarbonce uzbiera się dostateczna kwota, by mogła kupić nową płytę jej ulubionej artystki, fińskiej piosenkarki Christel Martiny Sundberg występującej pod pseudonimem Chisu.
Dziewczynka poszukując piosenek Chisu w Google trafiła m.in. na strony The Pirate Bay, na których udostępniano m.in. utwory tej piosenkarki. Oczywiście fakt tej zuchwałej grabieży został odnotowany przez fińskiego operatora internetu, z którego łącz korzystał laptop używany przez "przestępcę".
Antypiracka grupa CIAPC (jej fiński reprezentant) wysłała do ojca dziewczynki wezwanie do zapłaty odszkodowania. Już to rozwiązanie budzi kontrowersje, bo np. amerykańskie, co już samo w sobie można interpretować jako "bardzo restrykcyjne", organizacje odpowiadające za ochronę praw autorskich zaczynają od "edukacyjnych" blokad, odcinających lub ograniczających dostęp do nielegalnych treści w połączeniu z uświadamianiem użytkownika że robi źle, co robi źle itp.
W Finlandii zaczęto od roszczeń finansowych, które przez ojca dziecka zostały zignorowane. Podczas późniejszych wypowiedzi, ojciec dziewczynki podkreślał, że zignorował te wezwania ponieważ nie dość, że ostatecznie nie udało się ponoć pobrać całej płyty poszukiwanej przez dziewczynkę, to jeszcze na dodatek ojciec zabrał pociechę do sklepu i po prostu kupił jej wymarzony album.
Dalej wydarzenia rozegrały się już błyskawicznie. Do domu rodzinnego dziewczynki wparował (innego słowa trudno użyć w kontekście tych wydarzeń) oddział policji, który skonfiskował narzędzie zbrodni, laptopa o nieujawnionej konfiguracji, oznaczonego nalepkami z Kubusiem Puchatkiem i jego przyjaciółmi. Podobno policjanci biorący udział w akcji mówili ojcu dziewczynki, że następnym razem lepiej żeby zapłacił ok. 600 euro kary. Takie słowa trudno nazwać inaczej jak wymuszeniem, czy haraczem.
Możemy sobie tylko wyobrażać jak wielkim szokiem dla dziecka był taki najazd, nie dziwi zatem fakt, że akcja spotkała się z olbrzymią krytyką publiczną. Wielu internautów wyraziło swoją krytykę na oficjalnej stronie artystki na Facebooku. Sama Chisu zaprotestowała, informując, że nie chce nikogo pozywać do sądu, przeprosiła "wszystkich swoich 9-letnich fanów" i jednocześnie umieściła link do bezpłatnie udostępnianych swoich piosenek w serwisie Spotify.
Oczywiście opisany przypadek jest absurdalnym wyjątkiem, pokazującym jednak, że stosowanie łagodniejszej, edukacyjnej linii w polityce antypirackiej przynosi w dłuższej perspektywie większe korzyści, niż użycie kar i rozwiązań siłowych, nawet jeżeli mają one prawne umocowanie.
źródło:pclab.pl
Zaczęło się zupełnie niewinnie, 9-letnia fińska miłośniczka muzyki pop nie mogła doczekać się chwili, aż w jej skarbonce uzbiera się dostateczna kwota, by mogła kupić nową płytę jej ulubionej artystki, fińskiej piosenkarki Christel Martiny Sundberg występującej pod pseudonimem Chisu.
Dziewczynka poszukując piosenek Chisu w Google trafiła m.in. na strony The Pirate Bay, na których udostępniano m.in. utwory tej piosenkarki. Oczywiście fakt tej zuchwałej grabieży został odnotowany przez fińskiego operatora internetu, z którego łącz korzystał laptop używany przez "przestępcę".
Antypiracka grupa CIAPC (jej fiński reprezentant) wysłała do ojca dziewczynki wezwanie do zapłaty odszkodowania. Już to rozwiązanie budzi kontrowersje, bo np. amerykańskie, co już samo w sobie można interpretować jako "bardzo restrykcyjne", organizacje odpowiadające za ochronę praw autorskich zaczynają od "edukacyjnych" blokad, odcinających lub ograniczających dostęp do nielegalnych treści w połączeniu z uświadamianiem użytkownika że robi źle, co robi źle itp.
W Finlandii zaczęto od roszczeń finansowych, które przez ojca dziecka zostały zignorowane. Podczas późniejszych wypowiedzi, ojciec dziewczynki podkreślał, że zignorował te wezwania ponieważ nie dość, że ostatecznie nie udało się ponoć pobrać całej płyty poszukiwanej przez dziewczynkę, to jeszcze na dodatek ojciec zabrał pociechę do sklepu i po prostu kupił jej wymarzony album.
Dalej wydarzenia rozegrały się już błyskawicznie. Do domu rodzinnego dziewczynki wparował (innego słowa trudno użyć w kontekście tych wydarzeń) oddział policji, który skonfiskował narzędzie zbrodni, laptopa o nieujawnionej konfiguracji, oznaczonego nalepkami z Kubusiem Puchatkiem i jego przyjaciółmi. Podobno policjanci biorący udział w akcji mówili ojcu dziewczynki, że następnym razem lepiej żeby zapłacił ok. 600 euro kary. Takie słowa trudno nazwać inaczej jak wymuszeniem, czy haraczem.
Możemy sobie tylko wyobrażać jak wielkim szokiem dla dziecka był taki najazd, nie dziwi zatem fakt, że akcja spotkała się z olbrzymią krytyką publiczną. Wielu internautów wyraziło swoją krytykę na oficjalnej stronie artystki na Facebooku. Sama Chisu zaprotestowała, informując, że nie chce nikogo pozywać do sądu, przeprosiła "wszystkich swoich 9-letnich fanów" i jednocześnie umieściła link do bezpłatnie udostępnianych swoich piosenek w serwisie Spotify.
Oczywiście opisany przypadek jest absurdalnym wyjątkiem, pokazującym jednak, że stosowanie łagodniejszej, edukacyjnej linii w polityce antypirackiej przynosi w dłuższej perspektywie większe korzyści, niż użycie kar i rozwiązań siłowych, nawet jeżeli mają one prawne umocowanie.
źródło:pclab.pl