Zolczi
27-02-2012, 20:42
Tragicznie skończyła się przepychanka dwóch 11-latek, które umówiły się, że tuż po lekcjach będą się bić o chłopaka niedaleko swojej szkoły na Florydzie w USA. Choć bójka trwała zaledwie kilka minut, a dzieci szybko się rozeszły, jedna z dziewczynek po kilku godzinach zmarła - informuje serwis usnews.com
Biuro koronera hrabstwa Los Angeles bada, jak Joanna Ramos mogła wyjść ze szkoły z rozbitym nosem, a kilka godzin później umrzeć na oddziale intensywnej terapii. Zarówno rodzina, przyjaciele jak i władze są całkowicie zdezorientowani i próbują poznać przyczyny i okoliczności tej śmierci.
- Osobiście nie słyszę zbyt często o bójkach 11-latków, szczególnie dziewczynek. Nie mogę powiedzieć, że to się nigdy nie zdarza, ale myślę, ze wszyscy zostaliśmy zaskoczeni tym, co się stało - powiedziała wczoraj rzeczniczka policji Nancy Pratt. Pratt wezwała również do niełączenia śmierci dziewczynki ze szkolną bójką, aż do czasu poznania raportu koronera. Policja, która przesłuchała dziewczynkę, z którą pobiła się Joanna, oświadczyła, że prowadzi dochodzenie i na razie nie planuje aresztowań.
Ciotka dziewczynki powiedziała lokalnej gazecie, że Joanna wróciła po bójce do szkolnej świetlicy i po pewnym czasie zwymiotowała. Następnie, ponieważ dziewczynka czuła się źle, wezwano jej matkę. - Córka zaczęła narzekać, że źle się czuje, chciała pojechać do domu, więc pojechałyśmy. Tam ją przebrałam, a ona poszła spać. Tylko tyle pamiętam. Zabraliśmy ją do szpitala, ale było za późno. Była w śpiączce - powiedziała matka Joanny Cecilia Villanueva.
Ostatnie chwile dziewczynki przypominają jej koleżanki. Stephanie Guadalupe, która była świadkiem zdarzenia, powiedziała, że dziewczynki pobiły się o chłopaka. - Opowiedziałam o wszystkim naszej nauczycielce, która miała porozmawiać z dziewczynami w poniedziałek - dodała Stephanie. - Zdjęły plecaki, związały włosy, potem powiedziały "start" i zaczęły się bić - powiedziała inna koleżanka telewizji KNBC. Dziewczynka stwierdziła również, że niektóre dzieci próbowały zapobiec bójce, ale zostały zatrzymane przez chłopców, którzy oglądali całe wydarzenie i chcieli, żeby doszło do skutku.
Szczegóły sprawy bada lokalna policja.
onet.pl
Biuro koronera hrabstwa Los Angeles bada, jak Joanna Ramos mogła wyjść ze szkoły z rozbitym nosem, a kilka godzin później umrzeć na oddziale intensywnej terapii. Zarówno rodzina, przyjaciele jak i władze są całkowicie zdezorientowani i próbują poznać przyczyny i okoliczności tej śmierci.
- Osobiście nie słyszę zbyt często o bójkach 11-latków, szczególnie dziewczynek. Nie mogę powiedzieć, że to się nigdy nie zdarza, ale myślę, ze wszyscy zostaliśmy zaskoczeni tym, co się stało - powiedziała wczoraj rzeczniczka policji Nancy Pratt. Pratt wezwała również do niełączenia śmierci dziewczynki ze szkolną bójką, aż do czasu poznania raportu koronera. Policja, która przesłuchała dziewczynkę, z którą pobiła się Joanna, oświadczyła, że prowadzi dochodzenie i na razie nie planuje aresztowań.
Ciotka dziewczynki powiedziała lokalnej gazecie, że Joanna wróciła po bójce do szkolnej świetlicy i po pewnym czasie zwymiotowała. Następnie, ponieważ dziewczynka czuła się źle, wezwano jej matkę. - Córka zaczęła narzekać, że źle się czuje, chciała pojechać do domu, więc pojechałyśmy. Tam ją przebrałam, a ona poszła spać. Tylko tyle pamiętam. Zabraliśmy ją do szpitala, ale było za późno. Była w śpiączce - powiedziała matka Joanny Cecilia Villanueva.
Ostatnie chwile dziewczynki przypominają jej koleżanki. Stephanie Guadalupe, która była świadkiem zdarzenia, powiedziała, że dziewczynki pobiły się o chłopaka. - Opowiedziałam o wszystkim naszej nauczycielce, która miała porozmawiać z dziewczynami w poniedziałek - dodała Stephanie. - Zdjęły plecaki, związały włosy, potem powiedziały "start" i zaczęły się bić - powiedziała inna koleżanka telewizji KNBC. Dziewczynka stwierdziła również, że niektóre dzieci próbowały zapobiec bójce, ale zostały zatrzymane przez chłopców, którzy oglądali całe wydarzenie i chcieli, żeby doszło do skutku.
Szczegóły sprawy bada lokalna policja.
onet.pl