Sauron
22-02-2012, 08:47
Stołeczna policja poszukuje mężczyzny, który zdaniem mundurowych wyłudził od jednego z banków 4,6 miliona zł. Poszukiwany dokonując wpłaty za pomocą bankowej wrzutni włożył do niej pocięte kawałki papieru, tymczasem bank zaksięgował mu na koncie prawdziwe pieniądze.
Z ustaleń policji wynika, że skok był bardzo dobrze przygotowany. We wrześniu zeszłego roku, posługując się fałszywymi dokumentami i podając za przedsiębiorcę założył sobie w banku konto dla swojej firmy. Wybór typu rachunku był nieprzypadkowy. Przedsiębiorcy mogą bowiem korzystać tzw. wrzutni. Dzięki nim nawet po godzinach pracy banku mogą zostawić w nim gotówkę.
Mężczyzna zadeklarował, że wpłaci w ten sposób około 1,5 mln Euro. Włożył paczkę do wrzutni, a bank nie sprawdzając co jest w środku, zaksięgował mu środki na koncie. Przestępca natychmiast za pieniądze kupił złoto i zniknął. Po otworzeniu paczki okazało się, że jest w niej tylko pocięty papier.
To jeden z największych i chyba jeden z bardziej pomysłowych przekrętów bankowych w ostatnich latach. Można go chyba porównać tylko do kradzieży z marca 2010 roku. Wtedy we Wrocławiu mężczyzna podając się za konwojenta pobrał podobną kwotę - 5 mln zł - z Centrum Obsługi Gotówkowej. Kasjerka wydała mu pieniądze, a on zniknął. Do dzisiaj nie udało się go złapać.
policyjni.pl
Z ustaleń policji wynika, że skok był bardzo dobrze przygotowany. We wrześniu zeszłego roku, posługując się fałszywymi dokumentami i podając za przedsiębiorcę założył sobie w banku konto dla swojej firmy. Wybór typu rachunku był nieprzypadkowy. Przedsiębiorcy mogą bowiem korzystać tzw. wrzutni. Dzięki nim nawet po godzinach pracy banku mogą zostawić w nim gotówkę.
Mężczyzna zadeklarował, że wpłaci w ten sposób około 1,5 mln Euro. Włożył paczkę do wrzutni, a bank nie sprawdzając co jest w środku, zaksięgował mu środki na koncie. Przestępca natychmiast za pieniądze kupił złoto i zniknął. Po otworzeniu paczki okazało się, że jest w niej tylko pocięty papier.
To jeden z największych i chyba jeden z bardziej pomysłowych przekrętów bankowych w ostatnich latach. Można go chyba porównać tylko do kradzieży z marca 2010 roku. Wtedy we Wrocławiu mężczyzna podając się za konwojenta pobrał podobną kwotę - 5 mln zł - z Centrum Obsługi Gotówkowej. Kasjerka wydała mu pieniądze, a on zniknął. Do dzisiaj nie udało się go złapać.
policyjni.pl