AirForLife
17-01-2012, 13:49
Kapitan Francesco Schettino przez godzinę po katastrofie Costa Concordia okłamywał straż przybrzeżną, twierdząc, że na statku doszło do "małej awarii". Potem kilka razy skłamał mówiąc o liczbie pasażerów pozostałych na statku.
Stenogramy rozmów kapitana ze strażą przybrzeżną opublikowały włoskie dzienniki "Il Fatto Quotidiano" i "Corriere della Serra".
"To tylko mały problem"
Luksusowy wycieczkowiec osiada na skałach w sobotę ok. 21.19. Pasażerowie, zebrani na uroczystej kolacji, słyszą przerażający hałas. W kadłubie tworzy się 30-metrowa dziura, przez którą wlewa się woda. Na luksusowym (http://www.goldo.pl/) statku gaśnie światło, wybucha panika.
O 21.49 straż przybrzeżna po raz pierwszy kontaktuje się z kapitanem. - Concordia wszystko ok? - pyta straż. - Tak, mamy tylko mały problem techniczny - kłamie Schettino.
Pięć minut później jeden z pasażerów wycieczkowca dzwoni i alarmuje straż mówiąc o problemach. Zaniepokojony funkcjonariusz znów dzwoni do kapitana. - Concordia zastanawiam się, czy wszystko jest w porządku? - pyta. - To tylko problem techniczny - odpowiada Schettino. - Możesz nam podać swoją pozycję? - naciska funkcjonariusz. - Mamy tylko problem techniczny i nie możemy. Jak go rozwiążemy, to was poinformujemy - wykręca się kapitan.
Kapitan ucieka na brzeg, statek tonie
Od tego momentu wszystkie połączenia na Costa Concordia pozostają bez odpowiedzi. Jeden ze świadków około 23.30 widzi kapitana zawiniętego w koc w drodze na brzeg. Ewakuację zarządzono dopiero około północy.
O godzinie 0:32 straż dzwoni do kapitana i pyta ile osób zostało na statku. - Dwieście, trzysta - odpowiada Schettino. W rzeczywistości na Costa Concordia jest około 4 tys. osób.
O 0:42 straż znów pyta kapitana ile osób zostało na pokładzie. - Czterdzieści - odpowiada Schettino. Funkcjonariusz jest zaskoczony, małą liczbą pasażerów. - Nie jestem na pokładzie, zostawiliśmy statek, bo się przechyla - wyjaśnia mu kapitan. Zaskoczony funkcjonariusz próbuje go dopytywać, ale Schettino szybko się wycofuje i mówi, że nadal jest na statku.
"Proszę wracać na statek. To rozkaz!"
O 1:46 straż znów dzwoni do kapitana. - Proszę natychmiast wrócić na statek. Musi mi pan powiedzieć, ile pasażerów zostało - nakazuje wzburzony pracownik straży. - Jestem na pokładzie, ale jestem tutaj - odpowiada niejasno Schettino.
Funkcjonariusz myśli, że Schettino nie chce wracać na statek i stawia mu ultimatum. - Kapitanie, to jest rozkaz. Teraz ja tutaj dowodzę. Tam są ciała - mówi. - Ile? - pyta Schettino. - To pan powinien mi to powiedzieć! Co chcesz zrobić Schettino, wracać do domu? Wracaj na pokład i powiedz mi jak wielu ludzi zostało i co trzeba dla nich zrobić - nakazuje pracownik straży. - Dobra, idę - kończy rozmowę Schettino.
Wkrótce później jednak kapitan dociera na brzeg i zatrzymuje taksówkę. - Niech mnie pan zabierze jak najdalej stąd - mówi do kierowcy.
Ewakuacja kończy się dopiero przed godziną 4 w nocy.
Włosi nienawidzą "kapitana-tchórza"
Kapitana aresztowano w niedzielę wraz z pierwszym oficerem Ciro Ambrosio. Schettino szybko obwołano "kapitanem-tchórzem" i "najbardziej znienawidzoną osobą we Włoszech". Według morskiego obyczaju kapitan jako ostatni schodzi z pokładu. Prokurator Francesco Verusio z Grosseto stwierdził, że zachowanie kapitana było "niewybaczalne".
W katastrofie Costa Concordia zginęło siedem osób, a 29 nadal uważa się za zaginione. Przyczyną katastrofy był zły manewr i podpłynięcie za blisko brzegu. Sam Schettino tłumaczył, że skał, na które wpadła Costa Concordia nie było na mapie.
Aresztowany kapitan przebywa obecnie w areszcie i jest pod obserwacją. Śledczy boją się, że może się okaleczyć. Jeszcze dziś zostanie przesłuchany przez prokuratora. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Stenogramy rozmów kapitana ze strażą przybrzeżną opublikowały włoskie dzienniki "Il Fatto Quotidiano" i "Corriere della Serra".
"To tylko mały problem"
Luksusowy wycieczkowiec osiada na skałach w sobotę ok. 21.19. Pasażerowie, zebrani na uroczystej kolacji, słyszą przerażający hałas. W kadłubie tworzy się 30-metrowa dziura, przez którą wlewa się woda. Na luksusowym (http://www.goldo.pl/) statku gaśnie światło, wybucha panika.
O 21.49 straż przybrzeżna po raz pierwszy kontaktuje się z kapitanem. - Concordia wszystko ok? - pyta straż. - Tak, mamy tylko mały problem techniczny - kłamie Schettino.
Pięć minut później jeden z pasażerów wycieczkowca dzwoni i alarmuje straż mówiąc o problemach. Zaniepokojony funkcjonariusz znów dzwoni do kapitana. - Concordia zastanawiam się, czy wszystko jest w porządku? - pyta. - To tylko problem techniczny - odpowiada Schettino. - Możesz nam podać swoją pozycję? - naciska funkcjonariusz. - Mamy tylko problem techniczny i nie możemy. Jak go rozwiążemy, to was poinformujemy - wykręca się kapitan.
Kapitan ucieka na brzeg, statek tonie
Od tego momentu wszystkie połączenia na Costa Concordia pozostają bez odpowiedzi. Jeden ze świadków około 23.30 widzi kapitana zawiniętego w koc w drodze na brzeg. Ewakuację zarządzono dopiero około północy.
O godzinie 0:32 straż dzwoni do kapitana i pyta ile osób zostało na statku. - Dwieście, trzysta - odpowiada Schettino. W rzeczywistości na Costa Concordia jest około 4 tys. osób.
O 0:42 straż znów pyta kapitana ile osób zostało na pokładzie. - Czterdzieści - odpowiada Schettino. Funkcjonariusz jest zaskoczony, małą liczbą pasażerów. - Nie jestem na pokładzie, zostawiliśmy statek, bo się przechyla - wyjaśnia mu kapitan. Zaskoczony funkcjonariusz próbuje go dopytywać, ale Schettino szybko się wycofuje i mówi, że nadal jest na statku.
"Proszę wracać na statek. To rozkaz!"
O 1:46 straż znów dzwoni do kapitana. - Proszę natychmiast wrócić na statek. Musi mi pan powiedzieć, ile pasażerów zostało - nakazuje wzburzony pracownik straży. - Jestem na pokładzie, ale jestem tutaj - odpowiada niejasno Schettino.
Funkcjonariusz myśli, że Schettino nie chce wracać na statek i stawia mu ultimatum. - Kapitanie, to jest rozkaz. Teraz ja tutaj dowodzę. Tam są ciała - mówi. - Ile? - pyta Schettino. - To pan powinien mi to powiedzieć! Co chcesz zrobić Schettino, wracać do domu? Wracaj na pokład i powiedz mi jak wielu ludzi zostało i co trzeba dla nich zrobić - nakazuje pracownik straży. - Dobra, idę - kończy rozmowę Schettino.
Wkrótce później jednak kapitan dociera na brzeg i zatrzymuje taksówkę. - Niech mnie pan zabierze jak najdalej stąd - mówi do kierowcy.
Ewakuacja kończy się dopiero przed godziną 4 w nocy.
Włosi nienawidzą "kapitana-tchórza"
Kapitana aresztowano w niedzielę wraz z pierwszym oficerem Ciro Ambrosio. Schettino szybko obwołano "kapitanem-tchórzem" i "najbardziej znienawidzoną osobą we Włoszech". Według morskiego obyczaju kapitan jako ostatni schodzi z pokładu. Prokurator Francesco Verusio z Grosseto stwierdził, że zachowanie kapitana było "niewybaczalne".
W katastrofie Costa Concordia zginęło siedem osób, a 29 nadal uważa się za zaginione. Przyczyną katastrofy był zły manewr i podpłynięcie za blisko brzegu. Sam Schettino tłumaczył, że skał, na które wpadła Costa Concordia nie było na mapie.
Aresztowany kapitan przebywa obecnie w areszcie i jest pod obserwacją. Śledczy boją się, że może się okaleczyć. Jeszcze dziś zostanie przesłuchany przez prokuratora. Grozi mu do 15 lat więzienia.