PDA

Przejdź do pełnej wersji tego Forum : To koniec rewolucji na Krakowskim Przedmieściu?


mariuszpl88
25-06-2011, 14:24
http://m.onet.pl/_m/ea0cff615c75146aa47e972a4e694b6e,16,1.gif (http://wiadomosci.onet.pl/zrodla/alfabetycznie/p/polska-the-times,64662,1,zrodlo.html)

http://m.onet.pl/_m/5ea188332009ca72cae192803e129146,37,1,0-181-2829-1591-0.jpg (http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/to-koniec-rewolucji-na-krakowskim-przedmiesciu,4667966,9756894,artykul-fotoreportaz-duzy.html) Pałac Prezydencki na Krakowskim Przedmieściu, Fot. Waldemar Gorlewski / Agencja Gazeta

Rok temu na Krakowskim Przedmieściu o krzyż walczyły tłumy. Dziś już tylko garstka członków stowarzyszenia Solidarni 2010 domaga się dymisji premiera i jego ministrów.
W ubiegłym roku wojna o krzyż przy Pałacu Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu wzbudzała emocje i ściągała tłumy. Od trzech miesięcy spadkobiercy obrońców krzyża, czyli członkowie stowarzyszenia Solidarni 2010, dyżurują przed pałacem, cierpliwie trzymając nóżki ogrodowego namiotu na własnych stopach, ale po dawnych emocjach i tłumach nie ma śladu. Wygląda na to, że Solidarni 2010 przegrywają liczebnością z bywalcami sąsiadującej z namiotem restauracji Przekąski Zakąski, którzy wieczorami mocno dawali się we znaki obrońcom krzyża w ubiegłym roku. I - jak się okazuje - raz w miesiącu nie odpuszczają też Solidarnym.

- Bywalcy baru Przekąski Zakąski to ludzie Janusza Palikota, którzy, sami tego nie ukrywają, każdego 10. dnia miesiąca, robiąc nam manifestację konkurencyjną, dostają za to pieniądze - mówi rzecznik Solidarnych 2010 Samuel Pereira, student III roku historii. 10 maja postanowił z nimi porozmawiać. Przekonywał: - Przyszliście dzisiaj na parę godzin, po godz. 22 pójdziecie spać. My jesteśmy tu codziennie. Nas mobilizuje coś więcej. To głębsza sprawa. Postawa obywatelska polega na tym, że człowiekowi nie jest obojętne, co się dzieje z jego ojczyzną. Nie polega ona na happeningach, muzyce i gwizdach, które mają zagłuszać naszą manifestację.
Ludzie Palikota nie wzięli sobie jego słów do serca. Zaczęli gwizdać. Ktoś krzyknął: "Samuel Pereira, prawdziwy Polak!", odnosząc się do podwójnego obywatelstwa rzecznika Solidarnych: polskiego i portugalskiego.
Przypomnijmy: Solidarni 2010 pojawili się przed pałacem 10 kwietnia, w rocznicę smoleńskiej tragedii. Byli przekonani, że ich ruch społeczny porwie tłumy. Zapowiedzieli, że nie zamierzają opuścić Krakowskiego Przedmieścia, póki do dymisji nie podadzą się premier Donald Tusk, prezydent Bronisław Komorowski i ministrowie: Tomasz Arabski, Jerzy Miller, Radosław Sikorski i Bogdan Klich. Zarzucają im zdradę interesów państwa polskiego, domagają się postawienia ich przed Trybunał Stanu. To ich pierwszy i najważniejszy postulat. Są jeszcze trzy inne: powołanie międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy, zgoda dla rodzin, które domagają się ekshumacji zwłok bliskich, którzy zginęli pod Smoleńskiem, i zwrócenie się do struktur natowskich o udostępnienie zdjęć satelitarnych z ostatniej fazy lotu. Dyżurują codziennie, od godz. 7 rano do godz. 22.
W pierwszych tygodniach manifestacji nie było problemów z dyżurami. Tłumów nie było, ale zgłaszali się chętni, przyjeżdżali z Lublina, Białegostoku, a nawet z zagranicy: starzy, młodzi, studenci, bezrobotni czy członkowie klubów "Gazety Polskiej". Rok temu na Krakowskim Przedmieściu o krzyż walczyły tłumy. Dziś już tylko garstka członków stowarzyszenia Solidarni 2010 domaga się dymisji premiera i jego ministrów - pisze Anita Czupryn.
Po trzech miesiącach została ich na Krakowskim Przedmieściu tylko garstka. Najbardziej wytrwałych, najmocniej zdeterminowanych. Ale wygląda na to, że i wśród nich rewolucyjny duch podupada. Stąd też ostatnio Ewa Stankiewicz, autorka filmu "Solidarni 2010" i szefowa stowarzyszenia, wystąpiła na stronie internetowej Solidarnych 2010 z dramatycznym apelem o pomoc w utrzymaniu protestu pod namiotem.
"Utrzymanie namiotu to ogromny wysiłek niewielu ludzi, których koniecznie musimy wesprzeć, jeśli chcemy podtrzymać protest. To nie jest tak, że z Wami czy bez Was i tak sobie poradzimy. Bez Waszej pomocy sobie nie poradzimy! Zwracam się z ogromną prośbą. Jeśli państwo możecie poświęcić kilka godzin w tygodniu, by dyżurować w Warszawie przy namiocie - proszę, napiszcie do nas. Wystarczy którykolwiek dzień tygodnia - kilka godzin między godz. 10 a 22. Najbardziej zależy nam na deklaracjach osób, które mogą przyjeżdżać/przychodzić regularnie, np. w każdy czwartek w godz. 10-15. Możecie Państwo zmobilizować środowiska lokalne, Waszych znajomych czy sąsiadów - i przyjeżdżać po kilka osób" - napisała.
Apel "Przyjdź potrzymać namiot" ponowiono trzy dni temu. Jednak już po komentarzach widać, że pospolitego ruszenia raczej nie będzie. Są za to pobożne życzenia. Alka napisała: "Rozpacz mnie ogarnia, że mieszkam zbyt daleko i nie mogę realnie odpowiedzieć na apel. Akcja Solidarnych 2010 jest nadzieją dla Polski. Oby znalazła wsparcie w Warszawie i oby rozszerzyła się na całą Polskę".
Adziuu napisała: "Chętnie pomogę od 25 czerwca do końca wakacji w każdy dzień, poszukuję tylko noclegu. Jeżeli dostanę nocleg na 1 noc mogę przyjechać, jeżeli dostanę nocleg i pożywienie zostanę na dłużej".
Fencer 22 napisał: "15 lipca melduję się z synami. Niech się chłopaki przyuczają, jak z komuną się postępuje". POVoter złośliwie skomentował: "Biedacy, zapału wystarczyło na 3 miechy. Coś krótko jak na tak »potężny ruch społeczny«". Kaczkawon dolał oliwy do ognia: "Nie zapału zabrakło, tylko telewizji. Nie pokazywali ich w mediach, to im się znudziło. Bo przecież o to tylko chodziło, a nie o żaden Smoleńsk".
Na dobrą sprawę dziś o namiocie Solidarnych na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie wiedzą tylko ci, którzy pracują i mieszkają w pobliżu albo chodzą na spacery Traktem Królewskim. I nie ma się co dziwić, że Polacy niezbyt interesują się tym antyrządowym protestem. Główne stacje telewizyjne odpuściły sobie wydarzenia przed pałacem i nie posyłają tam kamer. Jeśli już pojawiają się w mediach informacje o Solidarnych, to dotyczą tego, że straż miejska kolejny raz skonfiskowała im namiot, który oni sami nazywają Namiotem 4 Postulatów. Ostatnio stało się to 14 czerwca. Solidarni wydarzenie to określili mianem pacyfikacji, a działania strażników miejskich - nękaniem, nadgorliwością, szukaniem kruczków prawnych, a wszystko po to, aby ich z Krakowskiego Przedmieścia usunąć. Są przekonani, że władza czuje się zagrożona ich obecnością przed prezydenckim pałacem.


onet.pl:rockon:

Gordon_FreeMaN
26-06-2011, 13:09
A czego innego się oni spodziewali?
Naród, w pogoni za chlebem, za dostatnim życiem już dawno odwrócił się od politycznego teatrzyku, a te stare dziady co tam stoją to przekupione i otumanione przez kościół sługusy......