.KrzyHu.
20-05-2011, 15:21
Zródło: tvn24.pl Cytaty: Peacemaker niepoprawni.pl
W cieniu walki z "kibolami" zupełnie bez echa przemknęło wtargnięcie ABW do mieszkania autora strony AntyKomor.pl, związane z rzekomą obrazą prezydenta.
Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania właściciela strony o 6 rano. Przeszukali je i zarekwirowali m.in. laptopa. Sprawdzili też piwnicę. 25-latkowi oznajmiono, że działania te mają związek z obrazą prezydenta. Przestraszony interwencją ABW, właściciel strony AntyKomor.pl, zdecydował się ją zamknąć.
Pamiętacie spot wyborczy PO z 2007 roku, pokazujący funkcjonariuszy wpadających do mieszkania nad ranem... Autor spotu to był jakiś prorok, czy co? Tyle, że na spocie było bogato urządzona willa jakiegoś szemranego kolesia, a teraz wpadają do ubogich mieszkań 25-letnich studentów.
O zamknięciu serwisu AntyKomor.pl zawiadomił redakcję Kontakt 24 anonimowy internauta. Informację o wizycie funkcjonariuszy potwierdziła zaś rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. Udało się nam skontaktować z autorem i właścicielem strony.
antykomor.pl
"Obudzili mnie". Zabrali komputer
"We wtorek o godzinie 6 rano obudzili mnie funkcjonariusze ABW" - zaczyna opowiadać Robert. Powołując się na pismo z prokuratury informujące, że domena AntyKomor.pl zarejestrowana jest na niego, poinformowali go, że na stronie AntyKomor.pl znajdują się materiały, które obrażają Prezydenta Polski. ABW, oprócz laptopa, zarekwirowało dyski twarde i inne nośniki pamięci.
Sam autor interwencją funkcjonariuszy był zaskoczony, bo jak twierdzi, strona miała charakter satyryczny.
Gdy za poprzedniego rządu kogoś zamykano natychmiast wszystkie media robiły wrzawę. Zdarzenie miało miejsce we wtorek, dziś jest piątek, a w mediach jakoś cicho.
"To satyra, czasem ostra, nigdy wulgarna"
Na AntyKomor.pl Robert dokumentował m.in. wpadki Bronisława Komorowskiego. Pojawiały się też złośliwe fotomontaże, czy flashowe gry. Wszystkie zdjęcia i filmiki były materiałami znalezionymi w internecie. "Zdjęcia zapisywałem na dysku, usuwałem komentarz, nanosiłem swoje logo, dopisywałem swój komentarz" - mówi 25-latek. Czasami do właściciela strony zgłaszali się autorzy gier z sugestią zamieszczenia ich na AntyKomor.pl. Jeśli - zdaniem studenta - pasowały do charakteru strony, pojawiały się w serwisie.
"Była to satyra polityczna. Czasem ostra, ale nigdy wulgarna" - przekonuje Robert w rozmowie z nami. I zapewnia, że forum działające przy stronie było moderowane przez niego osobiście. Publikował - jak twierdzi - wybrane komentarze, a usuwał te wulgarne, obrażające prezydenta. Po odwiedzających stronę oczekiwał "konstruktywnej krytyki".
Mieszkaniec Tomaszowa Mazowieckiego sam podjął decyzję o zamknięciu strony. Pytany, dlaczego się na to zdecydował, powiedział: "nie mam zaplecza finansowego ani prawnego, by ryzykować konsekwencjami, jakie może pociągać za sobą wizyta ABW"."Wystraszyłem się"- przyznaje.
Robert stworzył stronę dwa dni po wyborach prezydenckich. Dziennie odnotowywał, jak twierdzi, około 300-400 wejść.
POwiało grozą. Ciekawe gdzie, zdaniem kogoś wydającego rozkazy panom w kominiarkach, leży granica pomiędzy satyrą a obrazą. Czy pisownia nazwiska z przydomkiem "Bul" (nawiązująca z jednej strony do gen. Bora - Komorowskiego, a z drugiej do międzynarodowej wpadki ortograficznej kogoś, kto ponoć jest z nim spokrewniony) jest już obelgą? A może pisownia "p.rezydent" z kropką w środku? Może wreszcie pisanie o Miłościwie Panującym, Najwspanialszym, Największym, Miłosiernym PANU PREZYDENCIE (użycie jakiejkolwiek małej litery też może być uznane za zbrodnię... myślozbrodnię, gębozbrodnię - Orwell w pełnej krasie) w tonie innym niż uwielbienie i publikacja treści bez konsultacji z jego doradcą?
Pamiętamy doskonale co się działo za życia ś.p. Prezydenta RP Lecha Aleksandra Kaczyńskiego. Pamiętamy co wyprawiał Palikot w świetle kamer, niezłomnie przekonany o swej bezkarności i o wyroku uniewinniającym (o ile ktoś odważył się wszcząć dochodzenie). Ja dodatkowo śledząc fora internetowe pamiętam "licznik prezydencki", wszystkie określenia typu "kartofel", "kurdupel", "mlaskacz", "kaczor". Czy ktokolwiek poniósł za nie jakąkolwiek odpowiedzialność? Jak się dwa razy zdarzyło, że ktoś gdzieś popchnął sprawę i złapano dwóch kolesi (w tym jednego menela... zaś drugi tak wypozycjonował stronę Kancelarii Prezydenta, aby wyświetlała się po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa bardzo mocno niecenzuralnego. ), to znów była wrzawa na cały kraj!
A tu cicho...
ABW: działaliśmy na polecenie prokuratury
W sprawie interwencji funkcjonariuszy ABW skontaktowaliśmy się z Katarzyną Koniecpolską-Wróblewską, rzeczniczką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak powiedziała, przeprowadzone czynności procesowe zostały wykonane na polecenie prokuratury w Tomaszowie Mazowieckim. To na jej polecenie przeszukano mieszkanie studenta.
Elżbieta Spiżewska-Cyniak z Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Mazowieckim poinformowała, że wizyta ABW wiąże się ze śledztwem prowadzonym od lutego na podstawie artykułu 135 paragraf 2 Kodeksu Karnego, dotyczącego publicznego znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Funkcjonariusze pojawili się w mieszkaniu studenta by zebrać materiał dowodowy.
Jak powiedziała Spiżewska-Cyniak, w zależności od charakteru przestępstwa zebraniem dowodów zajmuje się ABW lub policja. W tym przypadku śledztwo zostało powierzone Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem prokuratury.
Za znieważenie prezydenta grożą nawet trzy lata pozbawienia wolności. "Postępowanie jest w toku. Póki co jest to śledztwo w sprawie, nie przeciwko osobie. Nie postawiono zarzutów - zastrzega Spiżewska-Cyniak.
Na koniec zacytuję jeszcze jedną wypowiedź, z którą prawie całkowicie się zgadzam.
"Każdy ma inne odczucie oglądając stronę. W tej sprawie powołany zostanie biegły, który oceni, czy treści można traktować w charakterze satyry, czy też można już mówić o znieważeniu Prezydenta. Dla mnie, jeśli mogę wyrazić prywatne zdanie, było to wyjątkowo niesmaczne" - dodała szefowa prokuratury rejonowej.
Okazuje się, że zebranymi na stronie materiałami zniesmaczony był także jeden z czytelników, który złożył doniesienie do prokuratury.
"Z armaty do muchy"
Karnista prof. Piotr Kruszyński jest zdziwiony, że sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "ABW jest od ścigania najcięższych przestępców. Uważam, że jest to strzelanie z armaty do muchy" - komentuje. Twierdzi, że zbieraniem materiałów mogła zająć się policja.
Prawie całkowicie się z tym zgadzam, ale nie do końca. Bo po tych wszystkich obelgach, jakie były rzucane na poprzednika, niekiedy z ust samego, wówczas jeszcze Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, lecz dużo częściej z ust jego klubowych kolegów: Palikota, Sikorskiego, Niesiołowskiego, i zwłaszcza w kontekście bezkarności polityków PO opluwających Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ściganie kogoś, kto po zamianie ról postanowił przynajmniej częściowo odpłacić nowemu prezydentowi pięknym za nadobne, świadczy jak najgorzej o naszym "wymiarze sprawiedliwości" (cudzysłów użyty celowo, gdyż w moim subiektywnym odczuciu cała ta sprawa ze sprawiedliwością nie ma nic wspólnego i brak cudzysłowu byłby obrazą Wymiaru Sprawiedliwości na całym świecie... no z wyjątkiem Rosji, Polski, Białorusi, Chin i kilku innych reżimów).
Jeśli dojdzie do procesu, to jak ma się chłopak zwracać do sędziego: "Wysoki Sądzie", czy zgodnie ze słowami Janusza Palikota "Pieprzony Sądzie"? Patrząc po "działaniach" wobec Janusza Palikota obydwie formy powinny być dopuszczalne.
W dodatku ta sprawa "zupełnie przypadkiem" zbiegła się z zamykaniem stadionów, na których pojawiły się anty-Szechterowskie hasła i aresztowaniami kibiców, śpiewających anty-Donaldową rymowankę.
Znów mam ochotę zadzwonić do mojej Dziewczyny i powtórzyć słowa, które powiedziałem przez telefon w kilkanaście minut po katastrofie pod Smoleńskiem "proszę Cię, zostawmy mieszkanie, zostawmy łajbę i uciekajmy z tego kraju"!
W cieniu walki z "kibolami" zupełnie bez echa przemknęło wtargnięcie ABW do mieszkania autora strony AntyKomor.pl, związane z rzekomą obrazą prezydenta.
Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania właściciela strony o 6 rano. Przeszukali je i zarekwirowali m.in. laptopa. Sprawdzili też piwnicę. 25-latkowi oznajmiono, że działania te mają związek z obrazą prezydenta. Przestraszony interwencją ABW, właściciel strony AntyKomor.pl, zdecydował się ją zamknąć.
Pamiętacie spot wyborczy PO z 2007 roku, pokazujący funkcjonariuszy wpadających do mieszkania nad ranem... Autor spotu to był jakiś prorok, czy co? Tyle, że na spocie było bogato urządzona willa jakiegoś szemranego kolesia, a teraz wpadają do ubogich mieszkań 25-letnich studentów.
O zamknięciu serwisu AntyKomor.pl zawiadomił redakcję Kontakt 24 anonimowy internauta. Informację o wizycie funkcjonariuszy potwierdziła zaś rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. Udało się nam skontaktować z autorem i właścicielem strony.
antykomor.pl
"Obudzili mnie". Zabrali komputer
"We wtorek o godzinie 6 rano obudzili mnie funkcjonariusze ABW" - zaczyna opowiadać Robert. Powołując się na pismo z prokuratury informujące, że domena AntyKomor.pl zarejestrowana jest na niego, poinformowali go, że na stronie AntyKomor.pl znajdują się materiały, które obrażają Prezydenta Polski. ABW, oprócz laptopa, zarekwirowało dyski twarde i inne nośniki pamięci.
Sam autor interwencją funkcjonariuszy był zaskoczony, bo jak twierdzi, strona miała charakter satyryczny.
Gdy za poprzedniego rządu kogoś zamykano natychmiast wszystkie media robiły wrzawę. Zdarzenie miało miejsce we wtorek, dziś jest piątek, a w mediach jakoś cicho.
"To satyra, czasem ostra, nigdy wulgarna"
Na AntyKomor.pl Robert dokumentował m.in. wpadki Bronisława Komorowskiego. Pojawiały się też złośliwe fotomontaże, czy flashowe gry. Wszystkie zdjęcia i filmiki były materiałami znalezionymi w internecie. "Zdjęcia zapisywałem na dysku, usuwałem komentarz, nanosiłem swoje logo, dopisywałem swój komentarz" - mówi 25-latek. Czasami do właściciela strony zgłaszali się autorzy gier z sugestią zamieszczenia ich na AntyKomor.pl. Jeśli - zdaniem studenta - pasowały do charakteru strony, pojawiały się w serwisie.
"Była to satyra polityczna. Czasem ostra, ale nigdy wulgarna" - przekonuje Robert w rozmowie z nami. I zapewnia, że forum działające przy stronie było moderowane przez niego osobiście. Publikował - jak twierdzi - wybrane komentarze, a usuwał te wulgarne, obrażające prezydenta. Po odwiedzających stronę oczekiwał "konstruktywnej krytyki".
Mieszkaniec Tomaszowa Mazowieckiego sam podjął decyzję o zamknięciu strony. Pytany, dlaczego się na to zdecydował, powiedział: "nie mam zaplecza finansowego ani prawnego, by ryzykować konsekwencjami, jakie może pociągać za sobą wizyta ABW"."Wystraszyłem się"- przyznaje.
Robert stworzył stronę dwa dni po wyborach prezydenckich. Dziennie odnotowywał, jak twierdzi, około 300-400 wejść.
POwiało grozą. Ciekawe gdzie, zdaniem kogoś wydającego rozkazy panom w kominiarkach, leży granica pomiędzy satyrą a obrazą. Czy pisownia nazwiska z przydomkiem "Bul" (nawiązująca z jednej strony do gen. Bora - Komorowskiego, a z drugiej do międzynarodowej wpadki ortograficznej kogoś, kto ponoć jest z nim spokrewniony) jest już obelgą? A może pisownia "p.rezydent" z kropką w środku? Może wreszcie pisanie o Miłościwie Panującym, Najwspanialszym, Największym, Miłosiernym PANU PREZYDENCIE (użycie jakiejkolwiek małej litery też może być uznane za zbrodnię... myślozbrodnię, gębozbrodnię - Orwell w pełnej krasie) w tonie innym niż uwielbienie i publikacja treści bez konsultacji z jego doradcą?
Pamiętamy doskonale co się działo za życia ś.p. Prezydenta RP Lecha Aleksandra Kaczyńskiego. Pamiętamy co wyprawiał Palikot w świetle kamer, niezłomnie przekonany o swej bezkarności i o wyroku uniewinniającym (o ile ktoś odważył się wszcząć dochodzenie). Ja dodatkowo śledząc fora internetowe pamiętam "licznik prezydencki", wszystkie określenia typu "kartofel", "kurdupel", "mlaskacz", "kaczor". Czy ktokolwiek poniósł za nie jakąkolwiek odpowiedzialność? Jak się dwa razy zdarzyło, że ktoś gdzieś popchnął sprawę i złapano dwóch kolesi (w tym jednego menela... zaś drugi tak wypozycjonował stronę Kancelarii Prezydenta, aby wyświetlała się po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa bardzo mocno niecenzuralnego. ), to znów była wrzawa na cały kraj!
A tu cicho...
ABW: działaliśmy na polecenie prokuratury
W sprawie interwencji funkcjonariuszy ABW skontaktowaliśmy się z Katarzyną Koniecpolską-Wróblewską, rzeczniczką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak powiedziała, przeprowadzone czynności procesowe zostały wykonane na polecenie prokuratury w Tomaszowie Mazowieckim. To na jej polecenie przeszukano mieszkanie studenta.
Elżbieta Spiżewska-Cyniak z Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Mazowieckim poinformowała, że wizyta ABW wiąże się ze śledztwem prowadzonym od lutego na podstawie artykułu 135 paragraf 2 Kodeksu Karnego, dotyczącego publicznego znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Funkcjonariusze pojawili się w mieszkaniu studenta by zebrać materiał dowodowy.
Jak powiedziała Spiżewska-Cyniak, w zależności od charakteru przestępstwa zebraniem dowodów zajmuje się ABW lub policja. W tym przypadku śledztwo zostało powierzone Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem prokuratury.
Za znieważenie prezydenta grożą nawet trzy lata pozbawienia wolności. "Postępowanie jest w toku. Póki co jest to śledztwo w sprawie, nie przeciwko osobie. Nie postawiono zarzutów - zastrzega Spiżewska-Cyniak.
Na koniec zacytuję jeszcze jedną wypowiedź, z którą prawie całkowicie się zgadzam.
"Każdy ma inne odczucie oglądając stronę. W tej sprawie powołany zostanie biegły, który oceni, czy treści można traktować w charakterze satyry, czy też można już mówić o znieważeniu Prezydenta. Dla mnie, jeśli mogę wyrazić prywatne zdanie, było to wyjątkowo niesmaczne" - dodała szefowa prokuratury rejonowej.
Okazuje się, że zebranymi na stronie materiałami zniesmaczony był także jeden z czytelników, który złożył doniesienie do prokuratury.
"Z armaty do muchy"
Karnista prof. Piotr Kruszyński jest zdziwiony, że sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "ABW jest od ścigania najcięższych przestępców. Uważam, że jest to strzelanie z armaty do muchy" - komentuje. Twierdzi, że zbieraniem materiałów mogła zająć się policja.
Prawie całkowicie się z tym zgadzam, ale nie do końca. Bo po tych wszystkich obelgach, jakie były rzucane na poprzednika, niekiedy z ust samego, wówczas jeszcze Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, lecz dużo częściej z ust jego klubowych kolegów: Palikota, Sikorskiego, Niesiołowskiego, i zwłaszcza w kontekście bezkarności polityków PO opluwających Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ściganie kogoś, kto po zamianie ról postanowił przynajmniej częściowo odpłacić nowemu prezydentowi pięknym za nadobne, świadczy jak najgorzej o naszym "wymiarze sprawiedliwości" (cudzysłów użyty celowo, gdyż w moim subiektywnym odczuciu cała ta sprawa ze sprawiedliwością nie ma nic wspólnego i brak cudzysłowu byłby obrazą Wymiaru Sprawiedliwości na całym świecie... no z wyjątkiem Rosji, Polski, Białorusi, Chin i kilku innych reżimów).
Jeśli dojdzie do procesu, to jak ma się chłopak zwracać do sędziego: "Wysoki Sądzie", czy zgodnie ze słowami Janusza Palikota "Pieprzony Sądzie"? Patrząc po "działaniach" wobec Janusza Palikota obydwie formy powinny być dopuszczalne.
W dodatku ta sprawa "zupełnie przypadkiem" zbiegła się z zamykaniem stadionów, na których pojawiły się anty-Szechterowskie hasła i aresztowaniami kibiców, śpiewających anty-Donaldową rymowankę.
Znów mam ochotę zadzwonić do mojej Dziewczyny i powtórzyć słowa, które powiedziałem przez telefon w kilkanaście minut po katastrofie pod Smoleńskiem "proszę Cię, zostawmy mieszkanie, zostawmy łajbę i uciekajmy z tego kraju"!