PDA

Przejdź do pełnej wersji tego Forum : Sport "Nienawiść dla dzieci" - wyszło.com


Kamillo13
13-03-2013, 01:19
http://wyszlo.com/wp-content/uploads/2013/03/anti-madridista.jpg



Jakiś koleś skomentował mój tekst na fanpage’u Wyszło. Kliknąłem, patrzę, ma w ulubionych jakieś strony, że niby nienawidzi Madrytu, coś takiego. Wow, chłopcze, ostro grasz, jak widzę.
***
Kiedy byłem mały, to kibicowałem Legii. W zasadzie nie wiedziałem za wiele o piłce, ale jestem z Warszawy, a jak jesteś z Warszawy i urodziłeś się w latach 80-tych, to kibicowałeś Legii. Kropka.
Moi koledzy też kibicowali Legii. Domyślam się, że w Poznaniu było tak samo: urodziłeś się w tym mieście, to byłeś za Lechem. W Łodzi jesteś za ŁKS-em lub Widzewem, w Krakowie – za Cracovią albo Wisłą. Do pewnego momentu ten wzór funkcjonował idealnie: jeśli miałeś obok siebie na tyle przyzwoity klub, że w chodzeniu na mecze nie było obciachu, to trzymałeś za niego kciuki i nie myślałeś o innych.
Gdyby ktoś powiedział, że nie jest za drużyną ze swojego miasta, w mojej szkole kazano by mu zjadać kredę z tablicy.
Kiedy byłem małolatem, na przerwach nie było też dyskusji o tym, że Gullit to pedał, a Romario to frajer. W zasadzie nie przypominam sobie nienawiści do kogokolwiek z zagranicy. Zbierało się naklejki do albumów, raz na tydzień obejrzało mecz w pucharach, czytałeś „Piłkę Nożną”, to wyobrażałeś sobie twarze bohaterów rubryki transferowej. Kupowaliśmy z kumplami każdy numer, ale nie pamiętam, żebyśmy czuli nawet ślady niechęci. Raczej marzenia: zobaczyć ich kiedyś na żywo, porównać występy do dziennikarskich opisów.
Gdyby wtedy, w latach 90-tych, ktoś powiedział mi, że nie cierpi jakiegoś klubu z miasta oddalonego od Polski o kilka tysięcy kilometrów, nawet bym nie wiedział, jak zareagować. Pewnie bym go nie uznał za idiotę. Strasznie bym mu chciał pomóc, zrozumieć. Jakoś nam się to nie mieściło w głowach: czuć takie emocje w stosunku do zdjęcia w tygodniku.
Bo te kluby to były dla nas zdjęcia. Jedenastki przed meczem, pięciu na dole, sześciu na górze, proporczyki. Czytałeś historię zespołu w „PN Plus” i wyobrażałeś sobie stare legendy. Gdybym wiedział, że autorzy piszący o piłkarzach pokroju Di Stefano także nie widzieli go na oczy, oszczędziłbym sobie czytania na kilka miesięcy życia. No, ale skąd mogliśmy wiedzieć. Połykałeś co miesiąć historię futbolu, ciężko było Ci kogoś znienawidzić. To były dla nas posągi.
I nagle to przyszło, nie wiem, skąd. Zamiast: „Polonia *****” to „Real *****”. Arsenal to „gówno”, Juve to „****e”. Próbuję to wstawić na oś czasu, pewnie trafię gdzieś na przełom wieków. Figo był już zdrajcą, to na pewno. Ale Luis Enrique – jeszcze nie. Cztery lata. Taką linię bym postawił. Enrique zmienił Real na Barcę w 1996 roku. Figo Barcę na Real w 2000. Tego pierwszego nie widziałem jeszcze w Canale+ (i nikt z moich kolegów też nie). Tego drugiego – tak. Może to być przyczyna? Nie sądzę. C+ miało wtedy z tysiąc osób na krzyż w Polsce.
W 2000 roku miałem już grupy dyskusyjne, było parę stron internetowych. Ronaldo – ten pierwszy Ronaldo – był już tłuściochem, Beckham pedałem. Gianluigi Lentini nie był pedałem kilka lat wcześniej. Maldini też, a przecież wymuskany podobnie. Może ci starsi, ci, którzy w piłce byli zanim zaczęliśmy rozpoznawać w ogóle nazwiska, mieli immunitet pana piłkarza? Weterani pod ochroną, małolaci na celownik? Może.
Co tym ludziom odbiło, żeby wyzywać graczy, których nigdy nie zobaczyli na żywo?
Pamiętam studio przed jednym (jeśli dobrze pamiętam) Gran Derbi. Lubię oglądać Gran Derbi, to zawsze dobra piłka. W studiu jakaś laska, transmituje chyba TVP, oni zawsze zapraszają gości z dupy. Czas: dawno temu.
Laska mówi, że mieszkała w Hiszpanii, że w Madrycie, że tam oczywiście o Barcelonie mówi się nie po lordowsku. I trajkocze coś po hiszpańsku, ale nie przetłumaczy, bo to bardzo brzydko. Myślę: Wow, a gdyby tak przed derby Łodzi zaprosić gościa, który w studiu zaśpiewałby, że Widzew to *****?
Fanom drużyn zagranicznych ta nienawiść uchodzi jakoś na sucho, uważam to za niesprawiedliwe. Ona jest bardziej szlachetna w odbiorze, celebryta chętniej powie, że kibicuje Milanowi i nie cierpi Interu, niż, że nie cierpi Cracovii, bo wychował się na Wiśle. Chowamy te swoje rodzime uczucia, bojąc się, żeby otoczenie nie wzięło nas za chuliganów. „Real puta” – napisze jednak na facebooku kolega z pracy i dostanie 100 like’ów od ludzi, z którymi dzieli w firmie los szczura. „Tym niemieckim świniom sędzia zawsze pomaga”! – pisze kto inny, owijając schamienie w kołderkę z zagranicy. Tak można, to jest dobre. A „świnia z Gdańska”? To by już było za dużo. Kibol!
Przez lata śmialiśmy się z tych ludzi w gronie jeżdżących po Polsce za swoimi klubami: po tych Radomskach, Wodzisławiach, Wronkach. Dla nas to byli kibice drugiej kategorii, dla wielu z nas ciągle są. Z tym większym zdumieniem widzę, jak wielu z nich to moi przyjaciele, koledzy z trybun. Próbuję to tłumaczyć i wychodzi mi tylko jedno: w objęcia zachodu wpycha ich marność nadwiślańskiej bundesligi.
***
„Antimadridista”, mają w tym kraju na szalikach kibice, nie cierpiący Realu. To jest duże osiągnięcie: urodzić się w Polsce, nigdy nie być w Hiszpanii, ale nienawidzić jej stolicy. „Puta Barcelona”, piszą w sieci inni, kiedy wygrywa Messi. Znają te bluzgi po hiszpańsku, mają się za lokalnych.
„My, liverpoolczycy”. Śmiać mi się chce, jak to czytam. Wstawcie tu cokolwiek, Liverpool to tylko przykład. Przedszkole, myślę, ale ci ludzie mają po 30 lat. Wielcy kibice, zero meczów na żywo na koncie.
Niedawno spotkałem w górach chłopaka, który po trzech piwach zaczął opowiadać, że jest milanistą. Że w gimnazjum już zakochał się w tym klubie, że był wyśmiewany przez kolegów, fanatyków Juve, Interu. Dałem mu mówić, lubię słuchać pijanych. Chłopak płynął, opowiadał o miłości, którą poczuł, gdy pierwszy raz zobaczył George’a Weah, o tym, jak chłonął historię Mediolanu, jak marzył, żeby pojechać na mecz.
20 lat temu bym to szanował. 20 lat temu mecz Milanu na żywo brzmiał jak seks z Kate Upton: komuś tam się udało, ale na pewno nie Polakowi. Dziś bilet lotniczy masz w cenie Coli, dobry klub gra u siebie ze 30 meczów w sezonie. Coś tam powinieneś trafić, prawda?
Nie, mój milanista nie trafił. Ciągle nie może, ale – podkreśla – chce w przyszłości. Brał w liceum rewanż na „kibicach sukcesu z X, Y i Z, bo Milan wrócił na tron”.
Ciężkie to wszystko, miałem kiedyś nadzieję, że plakat na ścianie nie zrobi z ludzi osłów. Niestety, potem poczytałem ich fora.






Opublikowano Marzec 12, 2013 | przez Redakcja "www.wyszlo.com" (http://wyszlo.com/author/admin/)
(http://wyszlo.com/author/admin/)

Moim osobistym zdaniem autor trafia w sedno problemy który mamy w Polsce. Będąc w gimnazjum czy podstawówce (gimnazjum skończyłem 6 lat temu), jako sympatyk Realu Madryt nie miałem nic do Barcelony. Mało tego, zawsze czekałem na pojedynki tych drużyn. Nie miałem okazji oglądać, a tylko ekscytować się wynikiem live z telegazety. Ale kiedy przyszło oglądać półfinał LM w 2002 roku, w telewizji, cieszyłem się jak głupi. Dlatego że miałem możliwość obejrzenia tego piłkarskiego święta. Myślę że w nikim nie było takiej wrogości jak jest teraz. Ale to wina mediów które nakręcają całą papkę.
Autor jednak wspomina o miastach w Polsce i sympatii do klubów:

"Moi koledzy też kibicowali Legii. Domyślam się, że w Poznaniu było tak samo: urodziłeś się w tym mieście, to byłeś za Lechem. W Łodzi jesteś za ŁKS-em lub Widzewem, w Krakowie – za Cracovią albo Wisłą. Do pewnego momentu ten wzór funkcjonował idealnie: jeśli miałeś obok siebie na tyle przyzwoity klub, że w chodzeniu na mecze nie było obciachu, to trzymałeś za niego kciuki i nie myślałeś o innych."

Z tym niestety nie mogę się zgodzić. Nie każdy pochodzi z Warszawy, Poznania, Gdańska itd.
Ja pochodzę ze wsi i jedyna drużyna w okolicy grała w lidze okręgowej. Niestety nie można zabierać młodym chłopcom pochodzącym ze wsi czy małych miasteczek na sympatyzowanie z zagranicznymi klubami. Jeśli urodziłem się w Polsce nie mogę być skazywany na chodzenie na mecze polskiej ligi. Nikt nie może zabronić Egipcjaninowi uprawiania skoków narciarskich. Takie jest moje zdanie na ten temat. Jednakże autor porusza wiele kwestii wartych dyskusji i raczej trafia w "sedno" tematu. Czekam na wasze opinie i kulturalną konwersacje bez spin ;)



_______________________________________________
Post edytowany przez Moderatora Forum
Powód moderacji:


Nabijanie postów. Używaj opcji EDYTUJ


_______________________________________________

_Tomek

lion.
14-03-2013, 12:45
Wyżalił się i tyle. I tak to nic nie zmieni.
Pare lat temu skonczyłem interesowac sie pilką nożną w Polsce. Ogladałem w weekendy mecze Lecha, ale to całkiem inne mecze. Teraz ogląda sie to co jest ładne dla oka i czuć w tym emocje. A jak tu czuć emocje i oglądać przyjemne mecze w ekstraklasie... ?

ayash
14-03-2013, 16:26
Z tym jest troszkę inaczej znam ludzi którzy nie idą z nurtem trędy:) Ja np interesuje się paroma ligami w każdej mam swoją ulubioną ekipę i nie są to ekipy z pierwszych stron gazet wręcz przeciwnie tułają się w niższych ligach a lubię je dlatego bo czuję się związany poprzez podróżowanie na ich mecze , życie w miastach gdzie mają siedzibę:) Kibicowanie to coś więcej niż kibicowanie najlepszym bo tak wypada bo potem można poskrobać na drugiego w sieci:) Bycie kibicem to styl życia żyjąc od weekendu do weekendu czekając na mecz ukochanej drużyny:)

Konr@do
14-03-2013, 16:54
Wyżalił się i tyle. I tak to nic nie zmieni.
Pare lat temu skonczyłem interesowac sie pilką nożną w Polsce. Ogladałem w weekendy mecze Lecha, ale to całkiem inne mecze. Teraz ogląda sie to co jest ładne dla oka i czuć w tym emocje. A jak tu czuć emocje i oglądać przyjemne mecze w ekstraklasie... ?

Bo mecze ekstraklasy nie ogladają kibice - fanboje sezonowi, tylko ludzie który są zżyci z klubem, z którym są na dobre i na złe, jak kibicujesz ukochanej drużynie to jak można nie czuć emocji? To że poziom nie zawsze jest najwyższy nie oznacza że nie da się ich oglądać, ale jak Wy widzicie tylko Barce etc to się nie dziwie że nie mozecie ogladac naszej ligi ; )