^Mruczy^
29-08-2011, 20:42
Mieszkańcy czeskiego Szluknowa są przerażeni. Kupują broń i szkolą psy obronne - wszystko po to, aby chronić się przed atakami Romów, stanowiących coraz liczniejszą grupę etniczną na północy Czech.
"Regionowi grozi zapaść społeczna. Ludzie mają tego dosyć, a ja się obawiam, że dojdzie do rękoczynów i linczów" - tak pod koniec lipca br. przestrzegał premiera Petra Neczasa burmistrz Rubmburka, innego miasta położonego na północy Republiki Czeskiej. Podobne problemy dotyczyły także Litvinova. Władze tego niewielkiego miasteczka jeszcze w ub. roku zapowiedziały, że nie nie pozwolą Romom na osiedlanie się w tym mieście.
W ciągu ostatnich dwóch lat liczba ludności na północy Czech zwiększyła się o 20 procent, w większości o bezrobotnych i niewykształconych Romów. Jak mówi cytowany przez radio Tok FM Andrzej Grzymała - Kazłowski, specjalista od spraw mniejszości romskiej - "W całych Czechach prywatni przedsiębiorcy wykupują zamieszkane przez Romów mieszkania i pozbywają się z nich lokatorów. To wilcze prawa rynku. Ci lokatorzy trafiają do tańszych mieszkań w innych miejscach, głównie w Rumburku i Szluknowie."
Przestrogi burmistrza kierowane do czeskiego premiera, okazały się bardzo zasadne. Do jednego z większych incydentów doszło 20 sierpnia br. właśnie w Rumburku. Grupa 20 mężczyzn pochodzenia romskiego zaatakowała sześciu Czechów. "Staliśmy przed domem, paląc papierosy. W pewnym momencie zauważyliśmy dużą grupę Cyganów opuszczających pobliski budynek, w którym odbywała się dyskoteka. Zaczęli na nas krzyczeć, kopać w drzwi, wygrażali nam teleskopowymi pałkami, którymi na końcu zaczęli nas bić."
Świadkowie incydentu dodawali, że Romowie zachowywali się wyjątkowo agresywnie zaraz po wyjściu z dyskoteki. Zaczęli zaczepiać stojących nieopodal Czechów używając wielu inwektyw, z których "czeska świnia" należała do najłagodniejszych.
Opisane wyżej zajście nie jest jedynym, które zaniepokoiło ostatnio lokalną społeczność i czeskie media. W Varnsdorf, innym małym mieście na północy Czech, grupa Romów napadła małą dziewczynkę i ukradła jej buty. Nagminne są kradzieże telefonów komórkowych.
Nasi południowi sąsiedzi narzekają na tę grupę etniczną od dawna. Skarżą się na agresywne bandy okupujące przystanki, parkingi i inne miejsca użyteczności publicznej. Pozostający wciąż w mniejszości Romowie, do protestujących i zirytowanych ich natarczywością mieszkańców, krzyczą z reguły, że też są tutaj u siebie. Choć wiele drobnych incydentów zostaje uchwyconych na miejskim monitoringu, z reguły pozostają one bez konsekwencji.
Rodacy dzielnego wojaka Szwejka, przerażeni indolencją władz, bronią się na własną rękę. Kupują gaz i pistolety na gumowe kulki. Wielką popularnością cieszą się psy obronne. Prague Daily Monitor cytuje jednego z mieszkańców Szluknowa, który wyraża to, o czym myśli chyba większość Czechów mieszkających na północy - "Nie chcemy niczego wyjątkowego. Płacimy podatki, chcemy żyć normalnie. To jest jednak niemożliwe, nikt się nami nie przejmuje."
niewiarygodne.pl
"Regionowi grozi zapaść społeczna. Ludzie mają tego dosyć, a ja się obawiam, że dojdzie do rękoczynów i linczów" - tak pod koniec lipca br. przestrzegał premiera Petra Neczasa burmistrz Rubmburka, innego miasta położonego na północy Republiki Czeskiej. Podobne problemy dotyczyły także Litvinova. Władze tego niewielkiego miasteczka jeszcze w ub. roku zapowiedziały, że nie nie pozwolą Romom na osiedlanie się w tym mieście.
W ciągu ostatnich dwóch lat liczba ludności na północy Czech zwiększyła się o 20 procent, w większości o bezrobotnych i niewykształconych Romów. Jak mówi cytowany przez radio Tok FM Andrzej Grzymała - Kazłowski, specjalista od spraw mniejszości romskiej - "W całych Czechach prywatni przedsiębiorcy wykupują zamieszkane przez Romów mieszkania i pozbywają się z nich lokatorów. To wilcze prawa rynku. Ci lokatorzy trafiają do tańszych mieszkań w innych miejscach, głównie w Rumburku i Szluknowie."
Przestrogi burmistrza kierowane do czeskiego premiera, okazały się bardzo zasadne. Do jednego z większych incydentów doszło 20 sierpnia br. właśnie w Rumburku. Grupa 20 mężczyzn pochodzenia romskiego zaatakowała sześciu Czechów. "Staliśmy przed domem, paląc papierosy. W pewnym momencie zauważyliśmy dużą grupę Cyganów opuszczających pobliski budynek, w którym odbywała się dyskoteka. Zaczęli na nas krzyczeć, kopać w drzwi, wygrażali nam teleskopowymi pałkami, którymi na końcu zaczęli nas bić."
Świadkowie incydentu dodawali, że Romowie zachowywali się wyjątkowo agresywnie zaraz po wyjściu z dyskoteki. Zaczęli zaczepiać stojących nieopodal Czechów używając wielu inwektyw, z których "czeska świnia" należała do najłagodniejszych.
Opisane wyżej zajście nie jest jedynym, które zaniepokoiło ostatnio lokalną społeczność i czeskie media. W Varnsdorf, innym małym mieście na północy Czech, grupa Romów napadła małą dziewczynkę i ukradła jej buty. Nagminne są kradzieże telefonów komórkowych.
Nasi południowi sąsiedzi narzekają na tę grupę etniczną od dawna. Skarżą się na agresywne bandy okupujące przystanki, parkingi i inne miejsca użyteczności publicznej. Pozostający wciąż w mniejszości Romowie, do protestujących i zirytowanych ich natarczywością mieszkańców, krzyczą z reguły, że też są tutaj u siebie. Choć wiele drobnych incydentów zostaje uchwyconych na miejskim monitoringu, z reguły pozostają one bez konsekwencji.
Rodacy dzielnego wojaka Szwejka, przerażeni indolencją władz, bronią się na własną rękę. Kupują gaz i pistolety na gumowe kulki. Wielką popularnością cieszą się psy obronne. Prague Daily Monitor cytuje jednego z mieszkańców Szluknowa, który wyraża to, o czym myśli chyba większość Czechów mieszkających na północy - "Nie chcemy niczego wyjątkowego. Płacimy podatki, chcemy żyć normalnie. To jest jednak niemożliwe, nikt się nami nie przejmuje."
niewiarygodne.pl