dyniu
16-08-2011, 09:08
Półwysep Koreański przeżywa swój "najgorszy kryzys" - napisała oficjalna agencja KCNA w związku z początkiem wspólnych manewrów wojskowych Korei Południowej i USA.
"Po rozpoczęciu rano wspólnych manewrów wojskowych Korei Południowej i USA pod nazwą "Freedom Guardian" (ang. strażnik wolności) Półwysep Koreański stanął przez najgorszym kryzysem w swej historii. Wojna totalna może zostać sprowokowana przez najmniejszy incydent" - pisze agencja KCNA.
Manewry potrwają 10 dni. Wezmą w nich udział dziesiątki tysięcy żołnierzy obydwu armii. Ćwiczenia te organizowane są co roku, jednak Phenian potępia je za każdym razem i utrzymuje, że ich celem jest przygotowanie inwazji na Koreę Płn.
Według dziennika partii komunistycznej Korei Płn. "Rodong Sinmun" tegoroczne manewry zostały zorganizowane po to, by przygotować atak na instalacje nuklearne i zakłady zbrojeniowe produkujące rakiety.
"Nasza armia i nasz lud nie pozostaną bezczynni w obliczu masowej mobilizacji żołnierzy przez amerykańskich imperialistów, którzy zagrażają naszej suwerenności" - napisał pheniański dziennik.
Korea Północna wzmacniają nadzór nad granicą z Chinami
Władze Korei Płn. (http://katalog.onet.pl/7037,korea-polnocna,k.html) zainstalowały kamery monitorujące na granicy z Chinami oraz wzmocniły na niej zasieki z drutu kolczastego, by powstrzymać wzrost liczby ucieczek swych obywateli i zminimalizować wpływy z zagranicy - podała agencja Yonhap.
Środki te wprowadzono na rozkaz przywódcy komunistycznej Korei Płn. Kim Dzong Ila w rejonie miast Sinyidzu (na północno-zachodniej części granicy), Hjesan (na północno-wschodnim odcinku) oraz w kilku innych miejscach - poinformowało źródło zaznajomione ze sprawą, na które powołuje się południowokoreańska agencja.
Na kroki takie zdecydowano się po wizycie Kima w Sinyidzu na początku lipca. Północnokoreański przywódca skrytykował wówczas miasto za to, że znalazło się pod kapitalistycznymi wpływami, podając jako przykłady nieporządek i sposób w jaki ubierają się jego mieszkańcy.
Agencja Yonhap zaznacza, że Sinyidzu i inne przygraniczne rejony służą jako główne szlaki, którymi obywatele Korei Płn. uciekają do Chin a stamtąd często do Korei Płd., gdzie mieszka ich obecnie około 21 tys.
Yonhap przypomina też, że niektórzy mieszkańcy przygranicznych regionów, korzystając z telefonów komórkowych przemyconych z Chin, rozprzestrzeniają informacje ze świata zewnętrznego komunikując się z ludźmi w Chinach i Korei Płd.
"Po rozpoczęciu rano wspólnych manewrów wojskowych Korei Południowej i USA pod nazwą "Freedom Guardian" (ang. strażnik wolności) Półwysep Koreański stanął przez najgorszym kryzysem w swej historii. Wojna totalna może zostać sprowokowana przez najmniejszy incydent" - pisze agencja KCNA.
Manewry potrwają 10 dni. Wezmą w nich udział dziesiątki tysięcy żołnierzy obydwu armii. Ćwiczenia te organizowane są co roku, jednak Phenian potępia je za każdym razem i utrzymuje, że ich celem jest przygotowanie inwazji na Koreę Płn.
Według dziennika partii komunistycznej Korei Płn. "Rodong Sinmun" tegoroczne manewry zostały zorganizowane po to, by przygotować atak na instalacje nuklearne i zakłady zbrojeniowe produkujące rakiety.
"Nasza armia i nasz lud nie pozostaną bezczynni w obliczu masowej mobilizacji żołnierzy przez amerykańskich imperialistów, którzy zagrażają naszej suwerenności" - napisał pheniański dziennik.
Korea Północna wzmacniają nadzór nad granicą z Chinami
Władze Korei Płn. (http://katalog.onet.pl/7037,korea-polnocna,k.html) zainstalowały kamery monitorujące na granicy z Chinami oraz wzmocniły na niej zasieki z drutu kolczastego, by powstrzymać wzrost liczby ucieczek swych obywateli i zminimalizować wpływy z zagranicy - podała agencja Yonhap.
Środki te wprowadzono na rozkaz przywódcy komunistycznej Korei Płn. Kim Dzong Ila w rejonie miast Sinyidzu (na północno-zachodniej części granicy), Hjesan (na północno-wschodnim odcinku) oraz w kilku innych miejscach - poinformowało źródło zaznajomione ze sprawą, na które powołuje się południowokoreańska agencja.
Na kroki takie zdecydowano się po wizycie Kima w Sinyidzu na początku lipca. Północnokoreański przywódca skrytykował wówczas miasto za to, że znalazło się pod kapitalistycznymi wpływami, podając jako przykłady nieporządek i sposób w jaki ubierają się jego mieszkańcy.
Agencja Yonhap zaznacza, że Sinyidzu i inne przygraniczne rejony służą jako główne szlaki, którymi obywatele Korei Płn. uciekają do Chin a stamtąd często do Korei Płd., gdzie mieszka ich obecnie około 21 tys.
Yonhap przypomina też, że niektórzy mieszkańcy przygranicznych regionów, korzystając z telefonów komórkowych przemyconych z Chin, rozprzestrzeniają informacje ze świata zewnętrznego komunikując się z ludźmi w Chinach i Korei Płd.