Andre
22-07-2011, 17:39
Potężna eksplozja w Oslo - zakrwawieni ludzie leżą na ulicy, co najmniej 2 osoby nie żyją
Do eksplozji bomby doszło w dzielnicy rządowej w stolicy Norwegii, Oslo. Są ofiary śmiertelne, na razie policja potwierdziła śmierć dwóch osób. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, z czego 7 ciężko. Najbardziej uszkodzony został budynek, w którym znajduje się m.in. biuro premiera rządu. W biurowcu wciąż mogą być uwięzieni ludzie. Policja obawia się, że może dojść do kolejnych eksplozji. Nad miastem unoszą się kłęby dymu.
Do wybuchu doszło po godz. 15.00. Policja potwierdziła, że jego przyczyną była bomba. W wyniku eksplozji, którą było słychać w wielu dzielnicach Oslo, w oknach 17-kondygnacyjnego wieżowca, w którym znajduje się m.in. biuro premiera rządu Jensa Stoltenberga, oraz kilkudziesięciu pobliskich budynkach wyleciały szyby. Wiele osób zostało ranionych przez szkło wypadające z okien. Może być nawet kilkudziesięciu rannych. Przedstawiciele rządu poinformowali, że premierowi nic się nie stało, gdyż w momencie wybuchu nie było go w biurze.
Jak podaje Sky News, w wielu budynkach wciąż mogą być uwięzieni ludzie. Policjanci i strażacy cały czas szukają ofiar eksplozji. Okoliczne budynki w pobliżu eksplozji zostały ewakuowane.
Nie ma pewności, gdzie dokładnie doszło do wybuchu, bo napływające informacje są nieprecyzyjne. Według różnych świadków, eksplozja nastąpiła w pobliżu ministerstwa finansów lub między siedzibą premiera a ministerstwem ds. ropy naftowej i energetyki. Norweskie media podają, że pod budynkiem znajduje się wrak spalonego samochodu. Niewykluczone, że to w nim mógł znajdować się ładunek wybuchowy.
Ulice pełną są szkieł i fragmentów okien. Według świadków panuje chaos, nikt nie wie co się stało. Widać zakrwawionych rannych, którym służby medyczne udzielają pomocy i opatrują na miejscu.
"Ludzie płaczą na ulicy"
Polka, która w chwili wybuchu znajdowała się w okolicy, a tuż po nim kontaktowała telefonicznie z rodziną, relacjonuje, że wybuch słyszano nawet w odległych dzielnicach Oslo. W pobliżu wybuchu jest bardzo wiele karetek, wozów strażackich oraz policjantów, którzy starają się kierować ruchem.
- Ludzie płaczą na ulicy - mówi. - Wielu nie może w tej chwili wrócić do domu, panuje spory chaos. Każdy stara się zadzwonić do bliskich i sprawdzić, czy są bezpieczni.
Telewizja norweska pokazuje relacje naocznych świadków. Jeden z nich mówił, że uciekając widział dwie martwe osoby. Inny opowiadał, iż martwe ciało zwisało z okna.
Celem był tabloid?
W tej samej okolicy, co budynki rządowe znajduje się redakcja gazety "Verdens Gang", która dwa tygodnie temu otrzymała pogróżki. Być może to ona była celem ataku, ale na razie nie są to potwierdzone informacje. Tymczasem dziennikarz NRK Ingunn Andersen relacjonuje, że siedziba tego największego norweskiego tabloidu również została zniszczona. - Widzę, że niektóre okna budynku "VG" i rządu zostało zniszczonych. Zakrwawieni ludzie leżą na ulicy - mówi reporter.
Policja obawia się wybuchu kolejnych bomb. - Nie możecie tędy przejść, nadal są tam dwie bomby. Nie wiemy, gdzie dokładnie się znajdują - powiedział dziennikarzom radia NRK policjant.
Jak podaje "Dagbladet", z obawy przed kolejnymi wybuchami, a także dlatego, że na ulicy znajduje się wiele odłamków z budynków, policja zamknęła ulicę Akersgata oraz okoliczne ulice i place. W pobliżu wybuchu wstrzymano także komunikację miejską. Funkcjonariusze starają się kierować ludzi jak najdalej od miejsca wybuchu.
Szpitale w Oslo, do których trafiają ranni, wezwały na dyżur wszystkich możliwych lekarzy, ściągając ich także z urlopów. Komentatorzy już nazywają eksplozję największą tragedią w Norwegii od czasów zakończenia II wojny światowej.
Policja podejrzewa zamach terrorystyczny, w związku z tym wprowadzono wyjątkowe środki bezpieczeństwa na lotnisku Oslo-Gardermoen, gdzie przeprowadzane są dodatkowe kontrole. Ograniczone jest także korzystanie z telefonów komórkowych.
W lipcu 2010 r. w Norwegii zatrzymano trzy osoby pod zarzutem przynależności do al-Kaidy oraz przygotowywania zamachów terrorystycznych. Prawdopodobnie planowali podobny zamach bombowy do tego nieudanego w nowojorskim metrze w roku ubiegłym. Wg agencji AP terroryści mieli wykorzystać tani i bardzo niebezpieczny materiał wybuchowy TAT (Triacetone Triperoxid), zwany potocznie "Matką szatana". Norwegia stała się w ostatnio wyraźnym wrogiem islamskiego ekstremizmu i obecnie prawdopodobieństwo ataków terrorystycznych jest w niej podobne do innych krajów, w których miały one miejsce.
Zródło:WP
Do eksplozji bomby doszło w dzielnicy rządowej w stolicy Norwegii, Oslo. Są ofiary śmiertelne, na razie policja potwierdziła śmierć dwóch osób. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, z czego 7 ciężko. Najbardziej uszkodzony został budynek, w którym znajduje się m.in. biuro premiera rządu. W biurowcu wciąż mogą być uwięzieni ludzie. Policja obawia się, że może dojść do kolejnych eksplozji. Nad miastem unoszą się kłęby dymu.
Do wybuchu doszło po godz. 15.00. Policja potwierdziła, że jego przyczyną była bomba. W wyniku eksplozji, którą było słychać w wielu dzielnicach Oslo, w oknach 17-kondygnacyjnego wieżowca, w którym znajduje się m.in. biuro premiera rządu Jensa Stoltenberga, oraz kilkudziesięciu pobliskich budynkach wyleciały szyby. Wiele osób zostało ranionych przez szkło wypadające z okien. Może być nawet kilkudziesięciu rannych. Przedstawiciele rządu poinformowali, że premierowi nic się nie stało, gdyż w momencie wybuchu nie było go w biurze.
Jak podaje Sky News, w wielu budynkach wciąż mogą być uwięzieni ludzie. Policjanci i strażacy cały czas szukają ofiar eksplozji. Okoliczne budynki w pobliżu eksplozji zostały ewakuowane.
Nie ma pewności, gdzie dokładnie doszło do wybuchu, bo napływające informacje są nieprecyzyjne. Według różnych świadków, eksplozja nastąpiła w pobliżu ministerstwa finansów lub między siedzibą premiera a ministerstwem ds. ropy naftowej i energetyki. Norweskie media podają, że pod budynkiem znajduje się wrak spalonego samochodu. Niewykluczone, że to w nim mógł znajdować się ładunek wybuchowy.
Ulice pełną są szkieł i fragmentów okien. Według świadków panuje chaos, nikt nie wie co się stało. Widać zakrwawionych rannych, którym służby medyczne udzielają pomocy i opatrują na miejscu.
"Ludzie płaczą na ulicy"
Polka, która w chwili wybuchu znajdowała się w okolicy, a tuż po nim kontaktowała telefonicznie z rodziną, relacjonuje, że wybuch słyszano nawet w odległych dzielnicach Oslo. W pobliżu wybuchu jest bardzo wiele karetek, wozów strażackich oraz policjantów, którzy starają się kierować ruchem.
- Ludzie płaczą na ulicy - mówi. - Wielu nie może w tej chwili wrócić do domu, panuje spory chaos. Każdy stara się zadzwonić do bliskich i sprawdzić, czy są bezpieczni.
Telewizja norweska pokazuje relacje naocznych świadków. Jeden z nich mówił, że uciekając widział dwie martwe osoby. Inny opowiadał, iż martwe ciało zwisało z okna.
Celem był tabloid?
W tej samej okolicy, co budynki rządowe znajduje się redakcja gazety "Verdens Gang", która dwa tygodnie temu otrzymała pogróżki. Być może to ona była celem ataku, ale na razie nie są to potwierdzone informacje. Tymczasem dziennikarz NRK Ingunn Andersen relacjonuje, że siedziba tego największego norweskiego tabloidu również została zniszczona. - Widzę, że niektóre okna budynku "VG" i rządu zostało zniszczonych. Zakrwawieni ludzie leżą na ulicy - mówi reporter.
Policja obawia się wybuchu kolejnych bomb. - Nie możecie tędy przejść, nadal są tam dwie bomby. Nie wiemy, gdzie dokładnie się znajdują - powiedział dziennikarzom radia NRK policjant.
Jak podaje "Dagbladet", z obawy przed kolejnymi wybuchami, a także dlatego, że na ulicy znajduje się wiele odłamków z budynków, policja zamknęła ulicę Akersgata oraz okoliczne ulice i place. W pobliżu wybuchu wstrzymano także komunikację miejską. Funkcjonariusze starają się kierować ludzi jak najdalej od miejsca wybuchu.
Szpitale w Oslo, do których trafiają ranni, wezwały na dyżur wszystkich możliwych lekarzy, ściągając ich także z urlopów. Komentatorzy już nazywają eksplozję największą tragedią w Norwegii od czasów zakończenia II wojny światowej.
Policja podejrzewa zamach terrorystyczny, w związku z tym wprowadzono wyjątkowe środki bezpieczeństwa na lotnisku Oslo-Gardermoen, gdzie przeprowadzane są dodatkowe kontrole. Ograniczone jest także korzystanie z telefonów komórkowych.
W lipcu 2010 r. w Norwegii zatrzymano trzy osoby pod zarzutem przynależności do al-Kaidy oraz przygotowywania zamachów terrorystycznych. Prawdopodobnie planowali podobny zamach bombowy do tego nieudanego w nowojorskim metrze w roku ubiegłym. Wg agencji AP terroryści mieli wykorzystać tani i bardzo niebezpieczny materiał wybuchowy TAT (Triacetone Triperoxid), zwany potocznie "Matką szatana". Norwegia stała się w ostatnio wyraźnym wrogiem islamskiego ekstremizmu i obecnie prawdopodobieństwo ataków terrorystycznych jest w niej podobne do innych krajów, w których miały one miejsce.
Zródło:WP