PDA

Przejdź do pełnej wersji tego Forum : Dyskusja Polska kultura clubbingu


Miczki
05-06-2021, 11:13
Nie wiedziałem, gdzie to umieścić, więc zrobię to tutaj. Ewentualnie ktoś przeniesie.

W ostatnim temacie Alesso autorstwa Nature Wo Zu napisał ciekawy komentarz. Jako że moja odpowiedź była rozwinięta, po prostu wrzucę ją również tutaj. Zapraszam także do dyskusji - będzie miło powymieniać się opiniami ;)

kiedy się doczekam takiej muzyki w polskich klubach
ta sama hooynia kiedy miałem 18 do teraz 10 lat później przyprawia mnie o mdłości

Alesso gigant

Nie doczekasz się prędko, bo nie istnieje w Polsce kultura clubbingu. Opierając się na moich doświadczeniach z eventami, tutaj istnieją tylko dwie skrajne grupy:

1. Nerdy znające każdy utwór producenta i sprawdzające co chwila, czy jakiś nowe ID nie zostało zagrane. Nie jest to typ imprezowicza, bardziej człowieka podpierającego ścianę. Rzecz jasna bawią się do muzyki, ale rzadko wchodzą w interakcję z innymi. Rzadko kiedy też piją, nie wspominając o innych używkach. To jest nisza. Kasper Jabłoński, manager wykonawców EDM, w Shining Beats Podcast powiedział, że w Polsce muzyką klubową tak naprawdę interesuje się ledwie 30 tysięcy osób.

2. Wieśniaki, ćpuny i reszta. Jedzie tylko, aby się napie*dolić, po*uchać i naćpać. Muzyka ma "je*nąć", nieważne, kto gra. Ma być "grubo albo wcale". Nie jestem - jak zresztą widzicie - purystą jezykowym, ale uszy więdną, kiedy się ich słucha. Zero jakiejkolwiek ogłady. Oderwani od pługa. Kto pojechał chociaż raz na Sunrise, ten wie, o czym mówię. Przez większość czasu czułem się tam jak w jakimś Edenie Wąbrzeźno. Dodatkowo wystarczy wejść na grupy facebookowe i zobaczysz, jacy tam są w większości ludzie.

Czasami nie wierzę, że jest aż taki przekrój. Jeśli chciałbyś usłyszeć taką muzykę gdzieś w klubie, to... zostań DJ-em i ją graj. Niestety szybko pewnie zakończyłbyś swoją przygodę z tym rzemiosłem. Nie znalazłbyś po prostu odbiorców. Wielce wymowna była wypowiedź Adama de Great'a dla kanału "Do Roboty". Przyznał w niej, że jeżeli publika się nie bawi do klubowych rytmów,... gra utwory na Andrzejki albo Sylwestra xDDD

Bolzga w pigułce.

Sanbit
05-06-2021, 23:40
Nie wiedziałem, gdzie to umieścić, więc zrobię to tutaj. Ewentualnie ktoś przeniesie. (...)

Bolzga w pigułce.

A tu kiedykolwiek była kultura clubbingu oprócz największych polskich, TEMATYCZNYCH klubów? Luzztro, Progresja, Smolna, Tama oraz innych, które zapraszają topowych artystów? Wiejskie dyskomordownie umierają ;) Pozostało jeszcze Enerdzi.
Wystarczy spojrzeć tutaj ;) Kluby & Dyskoteki - 4CLUBBERS.PL (http://www.4clubbers.com.pl/kluby-dyskoteki/?order=desc&sort=views)

Ludzie oraz ich mentalność również się zmieniła, zmieniła się muzyka, zmienił się target
Imo lata 00-05 vixaparty / 06-10 - house, trance / 10-16 - diskopolo, pierdopolo, pumpenszmaciki , czasem house i dance / 17-20 - nic... ;) tematyka, chcesz pośpiewać? karaoke. Chcesz przy house, wybierasz house.

Według mnie te wszystkie tak kiedyś promowane gwiozdki typu Farenthide, Srajback z tego co widzę, poszedl z nurtem, czyli gównopolo, które falę boom'u ma za sobą. Obaj panowie, tak dla przykładu po prostu, mają po 10-20 like na fb pod swoimi postami... WHY? :)

Mi się wydaje, że klientela w klubach również się zmieniła (ostatnio byłem 2 lata temu co prawda), ale te topowe komercyjne budy, nawet w centrach miast grają pod to, przy czym na**any seba z dzesiką potrawią pośpiewać czy poruszać dupskiem, kiedy mysza swędzi :D
Nie mówię, że kiedyś tak nie było, ale wydaje mi się, że teraz wszystko jest... eh... wszyscy są DLA INSTA, TIKCZOPA, SRAPCZAPA i innych ścierw nie wiedząc po co są. Właścicielom się to podoba, bo moczito, dzek z kolą wjeźdżają... to jest jak jest ;) Wydaje mi się, że na zachodzie nie jest lepiej tak btw ;)
Pozdrawiam :)
S.

Miczki
06-06-2021, 09:25
A tu kiedykolwiek była kultura clubbingu oprócz największych polskich, TEMATYCZNYCH klubów? [...]
S.

Faktycznie, sporo tych miejsc jest zamkniętych. Nie spodziewałem się tego. Mieszkam aktualnie w stolicy, więc mam trochę rozeznania. Progresja, o której wspominasz, to bardziej przestrzeń eventowa niż "zwykły" klub. "Lustra" natomiast mają opinie jednej z największych ćpalni w Warszawie xD. Podobno jeszcze są tam większe atrakcje, rodem z czeskich pornosów. Nie wiem, nie byłem. Po usłyszeniu tych opinii odechciało mi się iść w to miejsce ;)

Na parkiecie królują aktualnie radiówki, pompki i covery starych hitów na sprężynkowych presetach. Raz byłem zaskoczony, gdy w Hulakuli DJ zagrał Showtek - Listen To Your Momma Feat. Leon Sherman (A-Trak Remix), utwór goszczący na mojej playliście. Traktuję to niestety jako wypadek przy pracy ;P

Max Farenthide razem z Hubertusem tworzą razem aktualnie duet Bounce Inc. Ten pierwszy negatywnie wypowiadał się nawet o Szmitku. Slayback zaś współtworzy... disco-polowy zespół Extazy. Kiedyś stwierdziłem, że cienka granica dzieli polski rap, pompki i disco-polo. Coś w tym jest ;)

Wspomniałeś jeszcze o wpływie portali społecznościowych na uczestników imprezy. Mnie to rozwala, bo większość osób chce tym samym pokazać, że zajebiście się bawi, cały czas nagrywając relacje :P Dodaj do tego mocno wyperfumowanych i odświętnie ubranych samców spragnionych atencji wytapetowanych kobiet... Proponuję Ci raz stanąć z boku i poobserwować. Momentami to wygląda niczym zerówkowa zabawa. Przykre... Najważniejszym jest bycie świadomym pewnych zachowań i niepowtarzanie ich.

Pozdrowienia!

Sanbit
07-06-2021, 18:02
A zawołam do debaty ;)

Nie obserwowałem tego z tej perspektywy natomiast wiem o czym piszesz, jeśli chodzi o pompki pompeczki i obserwowanie i tak dalej... Co do w/w artystów, Bounce inc to jak przejrzałem, chyba ciekawszy projekt niż MF i DJH (to sobie pyknąłem w tle Bounce Inc. & Mairee - Wicked! (Extended Mix)). Zawsze uważałem, że Farenthide'a stać na więcej i więcej, no ale... :D Potrzebował czasu :P

Co do społecznościówek to mnie to wku***a jak ludzie jeszcze trochę, będą zdawali relację ze srania na kacu... Ówsteczniamy się jako społeczeństwo i jest to tragedia. Po niektórych zostanie piękna mogiłka ze świeczką a po wielu.... gigabajty idiotycznych zdjęć...

Clubbing umarł, zdechł i nie wstanie... Ja już nawet bardzo rzadko przeglądam działy muzyczne, bo i producenci tej sytuacji są również winni, ale no co zrobisz, ludzie wymagają mniej, mniej roboty na kibordach, kabza pełna i fajrant ;)

Fajnie, że żyliśmy na przełomie i przeskoku, mamy co po latach wspominać, bo czasy oraz ewolucja przyj***ała nam ciężkim butem po ryju na naszych oczach :D

Ps. :nice_thread:

Pozdrawiam również ;) (Chociaż chwilę mogłem poczuć się jak w 2006 :D )

Miczki
07-06-2021, 19:21
Marta, odpisz xD
Jeszcze zahaczając o społecznościówki - ludzie są po prostu uzależnieni od dopaminy i atencji. Im więcej, tym lepiej. Sęk w tym, że to jest studnia bez dna. Nigdy nie będziesz wystarczająco nasycony na tyle, żeby odpuścić. Przed erą smartfonów nie było to tak wyraźne. Gdzieś mignęło mi, że ciągłe oglądanie YouTube i klikanie na socjalach zmniejsza inteligencje. Powoli niektórzy stają się (albo już się stali) bateryjkami napędzającami swoją energią wielkie korporacje i celebrytów. Na szczęście taki stan dotyczy mnie już coraz mniej.

Co do ogólnego upadku clubbingu, o którym mówisz: wpływ na to ma wiele czynników. Pierwszym z nich jest rzecz jasna osłuchanie się z danymi gatunkami. Masz tutaj konto od dwunastu lat, a ja od dziesięciu. Poświęciliśmy tysiące godzin na szperanie w "tonach" utworów, by znaleźć coś satysfakcjonującego, by wyklarować swoją tożsamość. Na ten moment mój folder z muzyką zawiera prawie 1800 tracków. Tyle właśnie uzbierałem przez dziesięć lat. Dla większości maniaków tutaj jest to śmieszna liczba. Teraz zwróć uwagę na to, ile tych numerów zdołałem łącznie przesłuchać. Kilkaset tysięcy? Z roku na rok ściągam coraz mniej, gdyż po prostu poznałem wszystkie schematy. House'u i Dance'u przestałem śledzić na dobrą sprawę w sierpniu 2019, gdy po przewertowaniu łącznie piętnastu stron tematów... nie ściągnąłem nic! Wtedy doszedłem do wniosku, że to byłoby na tyle.

Jeszcze ostał się Progressive Big Room, który - nie ma się co czarować - praktycznie umarł. Może ARTY i BlackCode czasami coś dadzą interesującego. Reszta albo przestała w ogóle tworzyć, albo całkowicie zmieniła gatunek jak ostatnio Matisse & Sadko. A kto przeszedł na muzyczną emeryturę? Starkillers, Moiez, Tommy Trash, AN21, Gregori Klosman, Lush & Simon, Volt & State, Chuckie, Jakko, Jakob Liedholm... Ta lista praktycznie z roku na rok się wydłuża. (Manse i Third Party są na granicy - jeden zaczął zajmować się obrazami i robieniem figurek, drudzy wydają jeden track na rok, nie mając bookingów). Rynek jest po prostu nieopłacalny. Przecież tacy gracze jak Shapov, Tom Staar czy DubVision grają... po sześć-siedem eventów rocznie! I to nie są przecież anonimy, ale czołówka drugiej ligi z wydaniami w praktycznie każdym czołowym label'u. Utrzymują się na dobrą sprawę z ghostów. Niektórzy pewnie dali sobie spokój, widząc też, że wydanie jednego kawałka czasami ciągnie się latami, a 95% zysku z niego idzie do wytwórni. Jakbyś jeszcze nie wiedział, to Bliss od Years jeszcze nie wyszedł xD. Sam Years działa zupełnie już na uboczu, robiąc projekt popowy ze swoją dziewczyną. Zbiera po kilkaset wyświetleń. Takie życie... Jeśli "górze" nie zależy na swoich utworach, to dlaczego ja miałbym taką patologię wspierać swoim oczekiwaniem oraz ekscytacją?

Wracając do schematów - jakość muzyki również niejako podupadła przez powszechny dostęp do narzędzi. Wystarczy, że ktoś zrobi swój unikalny styl vide Stadiumx, TJR, czy Imanbek i raptem większość wanna-be producers chce to kopiować. Wystarczy wpisać alias i FLP style na YT i znajdujesz poradniki wraz z projektami do ściągnięcia za darmo bądź za psi grosz. Potem masz mnóstwo kalek w działach, których już nie chcę ci się słuchać mimo ogromnej pasji do muzyki.

Miłość do muzyki także czasami pryska, gdy poznasz tajniki produkcji. Dowiadujesz się, że melodia w leadzie często nie jest przemyślana, tylko po prostu zrobiona przez losowe przesuwanie kafelków góra-dół z ciągu przystosowanym do 128 BPM na C4 bądź C5. TUTAJ (https://youtu.be/nuWF6jQGlUk?t=345) masz to dobitnie pokazane. Dodatkowo TU (http://www.4clubbers.com.pl/7581054-post2.html) opisałem schematy w muzyce.

Kolejną sprawą są streamingi. Coraz więcej jest producentów, którzy są znani nie ze swoich tracków, ale z tego, że są na chodliwych playlistach bądź w wytwórniach copyright-free. Taki EMDI ma podobno 700k słuchaczy na Spotify, a na YouTubie jego set osiągnął zawrotne... 1500 wyświetleń. Tak się kreuje gusta ludzi.

Niektórzy mogą stwierdzić: "Miczki, nie narzekaj, tylko poznawaj inne gatunki". A mi się po prostu... już nie chcę. Mało który gatunek łączy dynamikę i melodię w jednym momencie. Progressive Big Room był pod tym względem wyjątkowy.

Cóż coś się kończy, coś się zaczyna. Powoli też się zastanawiam nad tym, żeby odwiedzać forum raz na kilka miesięcy, bo po prostu mało się dzieje.

Wow, to mój najdłuższy post w historii 4c! Jeśli doszedłeś do końca i jeszcze Cię nie zanudziłem - jestem bardzo wdzięczny.

Pozdrawiam wszystkich czytających!

KoXaN
07-06-2021, 21:21
Niektórzy mogą stwierdzić: "Miczki, nie narzekaj, tylko poznawaj inne gatunki". A mi się po prostu... już nie chcę. Mało który gatunek łączy dynamikę i melodię w jednym momencie. Progressive Big Room był pod tym względem wyjątkowy.

Ja właśnie jakieś 10 lat temu na poważnie zacząłem swoją przygodę z EDM właśnie dzięki ProgBigroomowi (albo Melodic albo po prostu szwedzki house, jak kto woli) i podobnie jak Ty z przygnębieniem obserwowałem jak ten gatunek po prostu padł za sprawą popularności produkcji typu "Tsunami" i "Animals", co było dla mnie nie lada szokiem, zwłaszcza, że ówczesny commercial bigroom miał IMO zerową wartość melodyczną w porównaniu do powalonego, ale nadal żywego prog bigroomu. Co ciekawe, to właśnie w tym czasie social media zaczęły na pełnej k**wie wywierać wpływ na ludzi i dewastować ich prywatność na ich własne życzenie.
Ale poszedłem krok dalej, niż Ty i akurat zacząłem zgłębiać pozostałe gatunki, których utwory gościły co raz częściej na moim dysku - electro house i dubstep, które też później zdechły, więc przyszła kolej na klasyczny house oraz jego odmiany w postaci deepu, future i bass. No i w tych przypadkach jest spory wybór, ale jakiś czas później muzyka tych gatunków także zaczęła być powtarzalna i mało satysfakcjonująca. W wyniku osobistych wydarzeń życiowych poznałem następną, ostatnią miłość - drum'n'bass, który także już sobie odcina kupony od EDMu. Jest jeszcze delikatna faza na techno za sprawą Cyberpunka 2077, ale to nie jest ten zapał do poznawania nowych brzmień, co kiedyś. Ogólnie było tego trochę, ale konkluzja jest jedna:
Cóż coś się kończy, coś się zaczyna. Powoli też się zastanawiam nad tym, żeby odwiedzać forum raz na kilka miesięcy, bo po prostu mało się dzieje.
I w moim przypadku tak to wygląda - wpadnę na 4c raz na tydzień/dwa tygodnie, ale prawdziwe perełki trafiają się raz na miesiąc przy dozie szczęścia.





Co do kwestii polskiego clubbingu to zawsze robi mi się miło, gdy słuchaczom tych pompek, rapsów i innego polo-syfu zapodam coś swojego i słyszę: "mmm... Fajna nuta, dawaj więcej". Szkoda, że takich osób jest ze 2 na 10, z czego jedną może zainspiruję do zgłębienia takiej muzyki. Inną rzeczą jest to, że social media i obecna sytuacja społeczna bardzo mocno umniejszyła znaczenie i odbiór muzyki klubowej oraz zniekształcając gusta ludzi. Słuchając i bawiąc się do EDMu liczyły się te momenty swobody, dobre towarzystwo, ta chwila wolności i szczęścia, po prostu wspomnienia i to było prawdziwe, naturalne i nieskalane. Teraz muzyki słucha się dla lansu, tak, że gdy ktoś usłyszy z twoich głośników utwór PRO8LEM albo Taco to nie powie, że spoko utwór tylko, że Ty jesteś spoko, bo tego słuchasz xD


Co do miejsc promujących normalną muzykę klubową to za czasów pomieszkiwania w Trójmieście za takie uchodziło Sfinks700 w Sopocie do pewnego czasu a potem trzeba było tułać się po klubo-piwnicach/garażach, aby pobawić się do czegoś lepszego. Aczkolwiek parę lat temu w Gdańsku pojawiła się bardzo ciekawa alternatywa dla imprez w klubach w postaci plenerowego kompleksu rozrywki zwanego Ulicą Elektryków na terenach Stoczni, gdzie można było usłyszeć wartościowe brzmienia z gatunków techno i electronica oraz zaznać niesamowitego industrialnego klimatu tego miejsca.

Go!rilla
07-06-2021, 21:59
Świetny wątek panowie.

Miczki
08-06-2021, 09:18
Świetny wątek panowie.
Dziękuję! Po prostu piszę o tym, o czym myślałem przez dobre kilka miesięcy ;). Mam nadzieję, że dyskusja jeszcze bardziej się rozwinie.

Ja właśnie jakieś 10 lat temu na poważnie zacząłem swoją przygodę z EDM właśnie dzięki ProgBigroomowi (albo Melodic albo po prostu szwedzki house, jak kto woli)

High five! U mnie tak na dobrą sprawę na poważnie zaczęło się w styczniu 2010, kiedy usłyszałem Catch Your Fall w remixie Hardwella.


Ale poszedłem krok dalej, niż Ty i akurat zacząłem zgłębiać pozostałe gatunki, których utwory gościły co raz częściej na moim dysku

Nie zamknąłem się na inne gatunki ;) Miałem mariaż z Deep House'em, French House'em i Progressive House'em (tzw.pływakami). Planowałem wybrać się - nomen omen - do Smolnej na występ Yotto, ale zawieszono go na czas nieokreślony przez pandemię ;). Przeszedłem też epizod z Indie Rockiem, rapem od Mobbyn i Hewry, muzyką epicką, filmową i klasyczną. Koniec końców i tak wracałem do Progressive Big Roomu xD

Co do słuchania artystów i bycia fajnym: uważam, że jest to absurdalne. Taco i PRO8LEM to produkty marketingowe, nie ma się co czarować. Kiedyś na glamrapie w komentarzach wypunktował niekonsekwencję Oskara w tekstach (typu: matka umarła, kiedy był mały, potem pomagała mu w szkole, ciężkie życie... na strzeżonym osidelu). Ludzie po prostu potrzebują autorytetów, gdyż nie potrafią sami stworzyć swojej tożsamości. Na szczęście to się zmienia, szczególnie wśród młodych.

Przenosząc temat marketingu na niwę klubową - TOP 15 na świecie z dwoma wyjątkami to nie artyści, ale właśnie wizerunek stworzony przez rzeszę specjalistów. Kupowanie ghostów, pokazywanie perfekcyjnego życia na socialach, regularne wydania co tydzień-dwa, bezgraniczna "miłość" do fanów, wytrwała ciężka praca - tak wygląda "rzeczywistość" światowej czołówki. Pamiętam, gdy raz pod vlogiem R3HAB'a spytałem się go, czy naprawdę ma taki żywot, jaki pokazuje, to... komentarz został usunięty po kilku minutach. Po prostu nie wpasowałem się w filozofię ubóstwiania typa tworzącego muzykę. Rynce opadają.

Na początku poprzedniego akapitu wspomniałem o dwóch wyjątkach na szczycie EDM-owego tortu. W mojej opinii są nimi KSHMR i Nicky Romero. Ten pierwszy normalnie udziela się na reddicie w r/EDM, gdzie opowiada o zakulisowych sytuacjach (np. Carnage jest wkurviający i rzadko się myje), sam z siebie komentuje różne znaleziska. Z okazji wydania albumu ostatnio zrobił Q&A, w którym potrafił odpowiadać na jedno pytanie nawet w formie kilkuminutowego wideo (14-latek zapytał go, jaki pseudonim powinien wybrać). Wątpię, żeby mu odbiła palma. Co do Nicky'ego - czuje się, że to co robi, jest w miarę naturalne. Ostatnio grał z fanami w FIFĘ.

Abstrachvjąc od reszty, ogólnie żyjemy w takim pędzie, że bycia producentem z aspiracjami nie ma żadnego sensu. Zapieprzasz po kilkanaście godzin każdego dnia przez kilka lat i przeważnie nikt Ciebie nie kojarzy. Gdy jednak jesteś w tej połówce procenta, której się udało, musisz zapierdalać jeszcze więcej, by nie wypaść z obiegu. A gdzie koniec tej drogi? Nie dziwię się, że ostatnio Jonas Aden zrobił sobie przerwę. No bo ile można tyrać jak dziki osioł? Aden przyznał, że od 13. roku życia siedział w FL po 13-14 godzin każdego dnia. Przecież to jest paranoja. Setki godzin roboty uwieńczone trackiem są czesto oceniane przez słuchaczy w kilka sekund na zasadzie "Fajne, fajne" albo "Chvjowe". Przeczytaj komentarze na 4c, to zobaczysz, o czym mówię.

Sądzisz, że Hardwell czy Aden tak prędko wrócą? Obstawiam, że nie jeżeli w ogóle.

Ciekawe też jest zjawisko "miłości" do fanów. Miłości chyba do wyciągania pitosu i atencji. Tak kochają swoich chlebodawców, że nawet im na komentarze nie odpisują xD. Wyjątkiem są ludzie z branży, bo lizanie dupki zawsze jest na propsie. Sam doświadczyłem dwukrotnie tej marketingowej obłudy. Third Party zrobiło niewydany remix do Nobody Else Axwell'a, które potem przerobiło na "Take Me Away". Pozmieniali kompletnie presety, przez co w mojej opinii kawałek stracił na głębi i ogólnym wydźwięku. Pewnego wieczoru doszedłem do wniosku, że napiszę do ich managera z sugestią wydania tej pierwszej wersji jako instrumental i za darmo na święta jako prezent (był to początek grudnia). Dodatkowo opisałem pokrótce swoją historię z ich muzyką. I co? I g*wno! Nie dostałem nawet odpowiedzi. Rozumiem, jakby byli rozchwytywani, ale oni mieli stu widzów na ostatnim secie z okazji wydania merchu w DRPWRLD! Inną sprawą jest "We Found Love", które jest zrzynką z motywu... Jeża Sonica. Presety i część melodii są identyczne.

Druga akcja jest bardziej rozwinięta i dotyczy ARTY'ego. Prawdopodobnie (podkreślam to słowo) dzięki mnie wyszło w ogóle wyczekiwane przez większość Say My Name. Po prostu słuchając tego jeszcze jako ID, o trzeciej w nocy naszło mnie, żeby napisać do Nikity Konkina (NK, jego prawa ręka) z pytaniem, czy ten kawałek wyjdzie, czy nie. Opisałem także swoją przygodę z muzyką Rosjanina. Wkurzało mnie już czekanie Bóg wie ile na jakąś melodyjkę. Potem spójrzcie, co się wydarzyło xD


https://ibb.co/rFZV9yd
http://i.ibb.co/Dz7ZdKr/image-1.png
Na pytania do Nikity, czy jakoś przyczyniłem się do wydania tracka, czy nie, nie otrzymałem odpowiedzi ;)

Za bardzo odbiegliśmy od tematu, ale mi w to graj xD

PS. Jeszcze mam swoją hipotezę, dlaczego Swedish House Mafia tak zdystansowała resztę pod każdym względem, ale to zostawię dla siebie ;)

Pozdrawiam ciepło!

Norbert_B
17-07-2021, 14:38
Muzykę elektroniczną słucham od zawsze...wyrastałem równo z jej tworzeniem...od lat 80tych do dziś. Od moich pierwszych wyjść do klubu-dyskoteki z nadzieją wsłuchiwałem się w dźwięki serwowane przez grajków...tak grajków ponieważ na miano DJ żaden nie zasługiwał...Utwory które wyławiałem z zachodnich stacji i pojedyńczych tutejszych audycji nie były grane...Gdy w Niemczech USA czy GB a nawet u latynosów house i techno w przeróżnych odmianach trzęsło parkietami, starymi fabrykami, ulicami...u nas ledwie brzęczało...i był to okres przełomu wieków... Jednak nawet wtedy ludzie szli za tym jedynie z mody a nie z faktycznego zamiłowania do tej muzyki, kultury... Gdy wraz z kolegą wyłowiliśmy w owym czasie imprezę z udziałem nadzieii polskiego techno, Angelo Mike i po przejechaniu prawie 200km żeby tam być, doznaliśmy uczucia rozgoryczenia i poczucia że zakończyła się pewna epoka zanim się na dobre zaczęła... W owym klubie w Zielonej Górze były dwa parkiety...na dole Techno z Angelo Mike a na górze pop z disco polo...Na dole parket był nasz...mój i kumpla...na górze ludzi jak śledzi w puszce...Wiedzieliśmy że w Polsce nie ma co już szukać...Oczywiście przy okazji większych spędów typu Electrocity czy Sunrise to jeszcze działało ale tez było widzć że powoli klęka...Dobrze i źle że mieszkamy na granicy 3ch państw...Do dziś możemy celować też w imprezy w Czechach i Niemczech... Warszawa, Poznań są zbyt daleko...Na miejscu wszystkie kluby to żenada...Z resztą nie można winić za to właścicieli czy nawet dji...Ludzie nie trawią nawet klasyków muzyki house które w innych szerokościach geograficznych nadal potrafią rozpalić ludzi, oczywiście odpowiednio podane...Kluby serwują muzykę ludową , ojdirididada...lub w najwyższym przypadku dance i radiowy pop...Polskie stacje radiowe, telewizje, od zawsze lansowały i lansują schit...publika to łyka jak kury na sztucznym chowie...Jest też druga smutna prawda która mówi że sami jesteśmy sobie winni...Jesteśmy wygodni i zawsze liczymy że ktoś za nas urządzi nam otaczającą rzeczywistość...No i tak się dzieje, tylko bez naszego udziału...Jest tu wielu sympatyków muzyki elektronicznej do zabawy, wielu dji...tych praktykujących i tych hobbystycznych, domowych...Tylu ludzi i większość to niekreatywne lenie...Gdy widzieliśmy co się dzieje, dlaczego nie wzieliśmy spraw w swoje rece...Czasem klienta trzeba stworzyć, wyedukować i sprawić żeby zatęsknił za tym co mu przedstawiliśmy...Trzeba było organizować imprezy samemu lub zkrzyknąć się w grupie...zaprosić na początek znajomych i pracować nad rozwojem cykliczności tych imprez...Zacząć od czegoś małego i ciągnąć to...nie rezygnować gdy zamiast 100osób przychodzi 20...Na zachodzie takie imprezy organizowane przez dj to nic nowego...Na dziś sprawa wygląda tak że wygrywalą imprezy z udziałem zespołów ludowych i grup disco polo...To powoduje że klient jest nastawiony na ten typ muzyki...nie chce nic innego bo od małego chodzi po festynach i nie zna nic innego...Sytuacja do tego się skomplikowała bo jest covid a wcześniej większość młodych i ludzi w średnim wieku wyemigrowała i zasiliła kluby w Anglii i Niemczech...Jest nas trochę na tym forum...Dlaczego nie ruszymy d.p z kanap?

Vinylside
17-07-2021, 17:37
Dziś społeczeństwo chciałoby przenieść wszystkie momenty z życia do internetu. Panna młoda nie cieszy się chwilą bo już po wejściu do samochodu musi nagrać TikToka z szampanem w ręku, apetycznie wyglądający posiłek przeradza się w Instagramową sesję zdjęciową smakoszy, natomiast podstawą udanej imprezy (czy to w klubie czy na koncercie) nie jest już biała rękawiczka, droga koszulka, złoty wisiorek czy tematyczne przebranie tylko naładowany telefon i dużo miejsca w chmurze. Dlatego też w dzisiejszych czasach najpiękniejsze wspomnienia zapisuje Facebook, nie głowa. Taki obrót spraw wysuwa jasny wniosek; każdy człowiek pragnie przynajmniej na moment poczuć się jak mały celebryta. Czy ma to jakikolwiek sens ? Nie wiem, ale widzę, że takie zachowania doprowadzają powoli do zatracenia życiowych wartości. Brak komunikacji, wyścigi szczurów, hejt - to tylko część skutków tejże sytuacji.

W tym wszystkim docieramy do mniej wymagających odbiorców nie tylko w klubach, ale dosłownie w każdej dziedzinie. Dla starego (śmiało mogę powiedzieć, Naszego) pokolenia alkohol czy pamiątkowe fotki były zaledwie dodatkiem do weekendowej wizyty w lokalu. Oczywiście, pewnego rodzaju buractwo zawsze miało tu miejsce, ale głównym celem była zabawa przy różnorodnej i odpowiednio wyselekcjonowanej w danym punkcie muzyce, której na co dzień słuchało się gdzieś w domowym zaciszu. Było to takie pragnienie połączenia się z ulubionym dźwiękiem. Melodyczna jedność powodująca ciarki na całym ciele w asyście miażdżącej stopy. Dziś klub jest miejscem zwyczajnym, nie wyjątkowym. Takim, gdzie (jak napisano wyżej) ma je*nąć na każdej płaszczyźnie - tu w główkę, tam z głośników, czasami nawet dla zasady w mordę od jakiegoś Sebixa. Muzyka schodzi więc na dalszy plan bo wiadomo, w tle zawsze coś tam gniecie opaloną na solarium klatę, ale liczy się przede wszystkim dobry melanż. Niestety, odpowiednie promocje popularnych programów rozrywkowych czy tego, co jest zrobione "dla beki" zrobiły swoje. W efekcie otrzymujemy zwykłe półprodukty, do których publika pieje z zachwytu - DJi nie mających pojęcia o miksowaniu, ale zapodających tą "moją nutę" z fury lub "producentów" z grubym portfelem i sponsorowanymi postami w Social Mediach, dzięki którym Ich twórczość najpierw zasila listy przebojów iTunes czy Spotify a następnie widnieje na głównej stronie YouTube'a i wjeżdża w klubie do "modżajto".

Obserwując rynek śmiem twierdzić, że tacy "artyści" też już długo nie pociągną bo na horyzoncie pojawiają się "Ekipy", "Teamy" i inne Kruszwile. A muzyka skomponowana przez YouTube'owych twórców z zasięgami czy gwiazdy platform streamingowych w ostatnim czasie wręcz zalewa rynek. Podejrzewam więc, że w niedalekiej przyszłości w Polsce skończy się oglądanie Arminów, Showteków i innych Deepacków bo publika będzie oczekiwała na scenie Friza i Wersow a nie jakiś tam placków.

venice
18-07-2021, 19:15
interesująca i merytoryczna dyskusja, co ważne ; 'bez spinek'
miło poczytać.

Miczki
19-07-2021, 21:15
Norbercie, wołam!

Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że również się tutaj wypowiedziałeś. Śmiało mogę Ciebie nazwać nestorem, gdyż Twoja przygoda z muzyką klubową trwa dłużej niż mój żywot. Polska wyrastała na innym gruncie muzycznym niż Zachód. We Francji w klubach królował House, a u nas muzyka chodnikowa. Nie potrafię sobie wyobrazić Twojego muzycznego osamotnienia w tamtych czasach. Teraz nadal jest nie za ciekawie, jeśli mówimy o świadomości muzyki, a co dopiero 30 lat wcześniej. Pewnie katowałeś wtedy "Infinity" od Guru Josha i resztę Acid House'u, gdy pozostali szurali na parkietach do "Ciao Italia" Top One'u.

Co do eventów masz rację - zdecydowana większość to po prostu przypadkowi ludzie. W lipcu pojadą do Podczela, a miesiąc później do Ostródy xD. Nie mówię, że to złe. Zwracam po prostu uwagę na zachwianie proporcji.

Kilka lat temu Thomas Cloud organizował serię imprez "We Are The Future" z dobrym skutkiem. Zrobił to, ponieważ denerwowało go, że w warszawskich klubach grali wyłącznie pop i RnB. Na początku łożył z własnej kieszeni, później znalazł się inwestor. Ostatecznie ich drogi się poróżniły i Cloud sam zorganizował zbiórkę na wskrzeszenie tej marki. Nie udało mu się zebrać wymaganej kwoty, więc ostatecznie zrezygnował. To wiele mówi o potencjale polskiego klubowicza i sceny w ogóle.

Historia Clouda, Twój post i moje doświadczenia się pokrywają. Będąc w Krakowie na majówce dwa lata temu, zrobiliśmy tour po tamtejszych klubach. Byliśmy w trzech i w... każdym grali to samo! Dosłownie! Jakby z jednej playlisty! Sean Paul, Duck Sauce, Rihanna... Za czasów szkolnych gimnazjalnych balang też się słuchało takich hitów jak tam xD

Pawle, wołam ;)

Uważam, że troszeńkę mitologizujesz nasze czasy. Nie używaliśmy smartfonów, bo ich po prostu nie było. Kiedyś ślęczeliśmy godzinami przed ekranami monitorów kineskopowych, a teraz młodzi robią to przed smartfonem. Robiliśmy mniej zdjęć, gdyż aparat nie pozwalał na więcej i tak dalej, i tak dalej. Z tym alkoholem - jeżeli chodzi o moje doświadczenia - się nie zgadzam. Teraz dostrzegam, że w klubach coraz więcej osób bawi się na trzeźwo. Po prostu ludzie zobaczyli, jak poprzednie pokolenie reagowało po alkoholu, doświadczali pewnie poimprezowych awantur w domu, gdzie pijany rodzic coś powiedział nieodpowiedniego.

Wyselekcjonowana muzyka? Gdzie tak było? Może w większych miastach na małych imprezach. Nie ma się co czarować - dla sporej części muzyka jest pretekstem do zaliczania maniurek. Zawsze to zjawisko istniało i wątpię, że w najbliższych latach zniknie.

Tempo życia również mi nie odpowiada, wszystko dzieje się za szybko. Jeszcze więcej, jeszcze bardziej, jeszcze dłużej. Wszystko ma swoje granice.

Mówi o Frizie i jego projekcie muzycznym. A Gimpsona pamiętasz? A z dawniejszych czasów Crazy Froga, Tokio Hotel i Blog 27? Na ich punkcie też ludzie szaleli. Teraz są zaledwie ciekawostkami przykrytymi kilkucentymetrowym kurzem.

interesująca i merytoryczna dyskusja, co ważne ; 'bez spinek'
miło poczytać.

Dziękuję w imieniu wszystkich piszących!

jau_
21-07-2021, 19:43
W Polsce nie ma czegoś takiego jak kultura clubbingu, w sensie może jest garść klubów, gdzie się gra wartościową muzykę, ale jest ich stosunkowo mało (i dj-ów również).
Kraj nasz nad Wisłą żyje dyskotekami i remizami taka prawda.
Polski słuchacz najpierw akceptował eurodance i disco polo (gdy na świecie był tworzony dobry house, techno, jungle, d&b, acid techno itd.).
Później pompę (dominacja minimal techno, schranz, progressive trance i tech house), następnie syfiasty EDM (czasy świetności outsider house, dubstepu i UK Bass) i tak dalej,
Nie zapominajmy też o hands upie i pseudo electro (z którego wyrosłem już dawno temu), (a te Electro nie ma nic wspólnego, z prawdziwym z krwi i kości electro, obczajcie sobie Model 500, Legowelt, Carl Finlow, Helena Hauff, AFX np.)
Niestety w naszym pięknym kraju, większość ludzi ma prostacki gust.
A ambitniejszej muzyki nawet palcem nie ruszy (ja na szczęście, do tego dorosłem xd).
Co widać po tym, że jakaś vixiarska pompa, ma setki lajków, w dziale klasyki, a porządny house czy techno, to nikt nawet nie wchodzi, bynajmniej u mnie w uploadach.

Sanbit
22-07-2021, 20:00
Co widać po tym, że jakaś vixiarska pompa, ma setki lajków, w dziale klasyki, a porządny house czy techno, to nikt nawet nie wchodzi, bynajmniej u mnie w uploadach.
Tutaj akurat bardzo przesadzasz z tym zdaniem. Co z tego, że uploadujesz techno z roku 2005, gdzie upolowałeś zwyczajnie coś, czego nie było w tym dziale, podczas, gdy techno rządzili Liebing, Picotto, Villalobos, Dj Korsakoff czy Superpither... Tych leciałem z pamięci, raczej wielu mi utknęło...
Artystów house znam więcej ale... przeglądając aktualnie Twoje wątki, no to klasyki jednak są dla koneserów. Przejrzałem kilka stron tych tematów i sporo numerów, które jakoś szczególnie nie wybiły się w tym kraju jako rasowy "KLASYK". Dlaczego? A no odpowiedź jest prosta... Po pierwsze dostęp do internetu w ówczesnych czasach, dostęp do danej muzyki (najłatwiej było dorwać płytę od Dja z remizy, który znał Dja z większego klubu, który znał kolejnego Dja z popularniejszego klubu etc. etc...) Stąd też płyta przegrywana była przez wiele osób... I JEST KLASYKIEM. Osobiście, szanuję taki zapał, ale uważam, że Twoje oburzenie jest nie na miejscu a utwory, którymi chcesz zaciekawić, imo, są właśnie ciekawostką ;)

Co przedzierało się najczęściej na piratach? Właśnie to, co stało się klasykami, hymnami imprez...

W Polsce nie ma czegoś takiego jak kultura clubbingu, w sensie może jest garść klubów, gdzie się gra wartościową muzykę, ale jest ich stosunkowo mało (i dj-ów również).
Co bardziej śmieszne.... Wartościowi Dje (trance, house, techno etc) są dużo bardziej popularni na zachodzie, niż Ci najbardziej popularni viksiarze w Polsce :P

Polski słuchacz najpierw akceptował eurodance i disco polo (gdy na świecie był tworzony dobry house, techno, jungle, d&b, acid techno itd.).
Mylisz się... Lata 90s - 00s to czas buntu młodych... Discoscierwo i euro słuchali starsi janusze... Młodzi szukali niszy, odskoczni od swoich starych i buntu. Nie dotyczy to tylko elektroniki... To taki sam przeskok jak z Dżemu na Limp Bizkit...

Niestety w naszym pięknym kraju, większość ludzi ma prostacki gust.
No okej, ale nie musisz czuć się z tym lepszy, że zacząłeś doceniać muzykę, której mało kto słuchał, z czasów, gdy miałeś 10 lat...

Co do dyskusji. Nie myślałem, że jeszcze dożyję tych czasów, gdzie nie będę w stanie za jednym zamachem przeczytać z uwagą tego wszystkiego. HU HU HU :serce: Zabieram się i pozdro

tilek91
23-07-2021, 21:37
Z obserwacji,
w okolicy 60km były kluby z dobrą muzyką, tech house & trance, ale w kilku ostatnich latach wszystko powywracali w tych klubach do góry nogami, główna sala gdzie była mocniejsza muzyka, a DJ wyniesiony pod sufit, zamieniona miejscami z małą salą disco, potem likwidacja mocniejszej sali i zamiana na disco polo, a potem... likwidacja klubu :)


Ludzie na salach RADIO / Disco polo to przypadkowe osoby, idą do klubu od święta, albo jak są na.ebani, całkiem przypadkiem, klub tworzą stali bywalcy, którzy tydzień w tydzień idą na tą mocniejszą salę dopełnić tygodnia i czuć prawdziwą euforię i zarażać tym innych ;)


Nie wiem na ile moje obserwacje są słuszne, ale zauważyłem taki mechanizm,
jeśli jeden gatunek jest na topie załóżmy big room, potem kończą się już te dobre nowe kawałki w big roomie, nowe kawałki w big room zaczynają nie mieć polotu,
bardziej popularny staje się inny gatunek, załóżmy bass house, i dokonują taką zmianę w klubie że przestają grać dotychczasowy gatunek (big roomy), to Ci ludzie też gdzieś uciekają.. :)

Miczki
23-07-2021, 22:36
Z obserwacji [...]

Z Twojego postu można wysnuć jeden wniosek – w większości miejsc nie ma sensu opierać klubu na niedzielnym słuchaczu, bo on nie jest stały. Najczęściej przychodzi z doskoku. Lepiej mieć jeden – że tak to ujmę – niezachwiany profil miejsca i mniejszą frekwencję, ale stałą – to gwarantuje jakąś stabilność w tym biznesie. Oczywiście dzięki oddanej grupce fanatyków nastąpi rozwój, ale nie będzie on tak spektakularny. Można to porównać do budowania masy mięśniowej naturalnie i na sterydach. Po koksie będzie sztos forma (duża widownia, pójście za trendami, kasa), aczkolwiek kiedyś muszą nadejść poważne spadki (małe zainteresowanie) oraz efekty uboczne (zamknięcie). Natural zaś mniejsze gabaryty (stali oddani bywalcy) i bez zagrożenia zdrowia (pewny dochód). Nawet gdy się zapuści (zamknie biznes), będzie łatwo mu to odbudować za sprawą pamięci mięśniowej (fanatycy pamiętający właściciela i tamten klimat). Tak to widzę.

O gatunkach już pisałem wcześniej wraz z KoXanem. Każdy po prostu ma swoje preferencje. Jeżeli nie grają już jego ulubionej muzyki, nie będzie przecież się męczył na parkiecie tylko ze względu na sentymenty związane z danym miejscem. Woli sobie posłuchać jej w domu bądź zorganizować prywatkę.

Pozdrowienia!

Sanbit
24-07-2021, 09:04
Z obserwacji,
w okolicy 60km były kluby z dobrą muzyką, tech house & trance, ale w kilku ostatnich latach wszystko powywracali w tych klubach do góry nogami, główna sala gdzie była mocniejsza muzyka, a DJ wyniesiony pod sufit, zamieniona miejscami z małą salą disco, potem likwidacja mocniejszej sali i zamiana na disco polo, a potem... likwidacja klubu

Od zarania dziejów, od kiedy byłem adminem tego kur**dołka, zawsze powtarzałem, że diskopolo jes tylko na wesela i inne biesiadne imprezy, a nie do klubów, no ale... beka z klubów, które przerzuciły się na ścierwomuzykę. Chwilowy boom rozpieprzył wiele klubów. Obecnie Diskopolo powróciło do miana BEKI.

Norbert_B
05-11-2021, 22:47
Miczki :) ...katowałem acid house ale nie chcę siać kitu że tylko tego się słuchało...Wciąż sięgałem po italo disco, space disco rock,rave, detroit techno...Z resztą w każdym z tych gatunków była elektronika...Przykłady z czasu o którym wspomniałeś a propo Infinity
acid house: https://www.youtube.com/watch?v=p1YK2WoZcI8
space disco rock https://www.youtube.com/watch?v=Mmg6XwAkCng
powiedzmy italo disco choć ten utwór odstawał od wszystkiego w owym czasie https://www.youtube.com/watch?v=A3eS30mb7-o
rave https://www.youtube.com/watch?v=cSTBFZ-To2E
Poza tym w owym czasie świetny przegląd muzyki house i początki techno robili Niemcy w radio DT64. W tym radio usłyszałem o pierwszej love parade a nastepnie mayday...Notabene Love parade na swym poczatku powstało jako manifest w obronie tego radia...Ja skupiałem sie na dwojgu prowadzących cykliczne audycje Marusha i Marcos Lopez...W audycji Rave satelite Marushy goscili właściwie wszystkie legendy techno od USA po Europe...byli tam m.in. Black Bexter, dj rash, dr motte, westbam, hardsequencer czyli późniejszy Hardy Hard znany z Silver Serfer https://www.youtube.com/watch?v=Wi6ZG2CmHo8...dobra bo odjechałem o 10lat:) Pozdrawiam