4CLUBBERS.PL - Zobacz Pojedynczy Post - News Armin van Buuren o muzyce tanecznej: „To, co się wznosi, musi kiedyś opaść”
Zobacz Pojedynczy Post
Stary 28-09-2015, 11:28   #1
MKL.
Dance Music Aristocracy
  
 
MKL.'s Avatar
 
Dołączył/a: 30 Oct 2009
Miasto: Warszawa
Postów: 1 986
Tematów: 407
Podziękowań: 3 930
THX'ów: 11 592
Nominated Tematy Tygodnia: 2
Nominacje T.T. : 542
Imię: Michał
Wzmianek w postach: 5
Oznaczeń w tematach: 84
Plusów: 210 (+)
MKL. 210MKL. 210MKL. 210
Odwiedź profil MKL. na Facebook Odwiedź profil MKL. na Twitter Odwiedź profil MKL. na Soundcloud.com Odwiedź profil MKL. na Mixcloud
Armin van Buuren o muzyce tanecznej: „To, co się wznosi, musi kiedyś opaść”

Armin van Buuren od dwóch dekad uznawany jest za największą gwiazdę trance'u. W ramach przedsmaku swojego występu na festiwalu Stereosonic, Holender udzielił wywiadu, w którym poruszył m.in kwestie obecnego stanu muzyki tanecznej, ulubionych utworów 2015 roku, sensu głosowania DJ Mag oraz tego, czy zadufani DJ-e latający prywatnymi samolotami byliby w stanie grać dla 200 osób. Zapraszam do lektury!


Przez dwie ostatnie dekady Armin van Buuren był największą gwiazdą trance'u. Biorąc pod uwagę rezydenturę na Ibizie, największą trasę koncertową A State of Trance w historii oraz nadchodzący album "Embrace", nie zanosi się na zmianę takiego stanu rzeczy. W ramach przedsmaku swojego występu na festiwalu Stereosonic, Holender udzielił wywiadu, w którym poruszył m.in kwestie obecnego stanu muzyki tanecznej, ulubionych utworów 2015 roku, sensu głosowania DJ Mag oraz tego, czy zadufani DJ-e latający prywatnymi samolotami byliby w stanie grać dla 200 osób. Zapraszam do lektury!

Armin van Buuren o muzyce tanecznej: „To, co się wznosi, musi kiedyś opaść”

Pierwsza sprawa: co - Twoim zdaniem - czyni DJ-a "prawdziwym"?

Bycie DJ-em nie jest jak bycie lekarzem; aby nauczyć się fachu nie musisz iść do szkoły. Zawsze powtarzam, że sztuka DJingu jest sztuką wychwycenia momentu. Jaka jest różnica między DJ-em i odtwarzaniem losowym w iTunes? DJ analizuje reakcje tłumu i dopiero później decyduje o tym czy zagrać dany utwór czy też nie. To, moim zdaniem, jest esencją DJingu: obserwacja słuchaczy i wybieranie kierunku, w którym pójdzie set na tej właśnie podstawie. Ja nie planuję z góry swoich setów. Zazwyczaj wiem, jakim utworem go rozpocznę, wybierając z pomocą swojego zespołu intro spośród 3 lub 4 różnych. Od tego momentu działam jednak intuicyjnie. Wiem, to chyba stara szkoła DJingu.

Analiza reakcji potężnego tłumu na festiwalu musi być odmienna i wymaga innych umiejętności względem małego klubu, gdzie widzisz twarze poszczególnych osób.

To prawda. Kilka tygodni temu, kiedy grałem przed naprawdę młodą publicznością w Finlandii zauważyłem, że nie reagowali na utwory instrumentalne, a na te wokalne a i owszem, więc automatycznie przerzuciłem się na granie większej ilości tych drugich. Z drugiej strony nie gram np. całych setów wokalnych. Jeśli zapraszasz Armina van Buurena, równocześnie zapraszasz brzmienie, które reprezentuje i musisz się z tym liczyć. Mimo wszystko staram się zawsze mieć kilka niespodzianek i asów w rękawie - również po to, aby nie nudzić mojej ekipy tymi samymi kawałkami granymi co tydzień. Zwyczajnie nie mogę zagrać dwa razy tego samego seta, nie mogę!

Masz jakieś ulubione tracki z gatunku trance, które usłyszałeś w tym roku?

Jasne - wiele!

Możesz podać cztery-pięć przykładów?

Jest ich teraz bardzo dużo. Naprawdę lubię kawałek "Amistad" Alexa M.O.R.P.H.'a. Niedawno wydałem kompilację zadedykowaną mojemu miksowi na Ibizie w klubie Ushuaïa, która radzi sobie całkiem nieźle w Internecie. Utwory, które znalazły się na płycie są tymi, które tam zagrałem i które bardzo lubię, gram je teraz praktycznie wszędzie. Jest też remix w klimacie uplifting, który zrobiłem dla mojej kolaboracji z Jeanem-Michelem Jarrem (jako Rising Star - przyp. red.) - jest on trochę bliższy klasycznemu trance'owi. Kolejnym utworem jest moja współpraca z Markiem Sixmą, "Panta Rhei" , która daje radę. W tym tygodniu John O'Callaghan wydał nowy track, "Meridian Bay" - zagrałem go na występie kilka dni temu. To też klasyczny trance, uwielbiam go.


Czy myślisz, że EDM w wielkim, mainstage'owym, amerykańskim wydaniu się kończy? A może zmienia?

Myślę, że na pewno nie w najbliższym czasie. Wciąż niemal wszędzie możemy usłyszeć Major Lazer czy utwory pokroju "Sun Is Shining". Trance przeżywał trudny czas, kiedy stał się zbyt stereotypowy - to coś, co lada moment może przytrafić się także scenie EDM czy house. Jeśli coś okazuje się strzałem w dziesiątkę - reszta to kopiuje, a ludzie w końcu zaczynają się tym nudzić. Jeśli EDM będzie ewoluować, wtedy może przetrwać. Myślę, że muzyka nie jest stałą; powinna za to stale się rozwijać i iść naprzód. W tej chwili wciąż widzę olbrzymie tłumy szalejące przy festiwalowych dropach, więc na razie nie sądzę, aby trend miał się zmieniać w niedalekiej przyszłości. To prawdopodobnie zła wiadomość dla wielu ludzi, ale jest jak jest, nie? Raczej nie można tego zmienić ot tak. Ani ja, ani Ty nie możemy temu zapobiec.

Interesującą będzie obserwacja tego, jakie brzmienia kupią publikę na Stereosonic w tym roku, ponieważ line-up jest obiecujący. Wspomniałeś o Major Lazer, którzy też tam będą - zawsze dają świetne show. Widziałem ich w Brisbane, gdzie ludzie bawili się znakomicie; szczególnie w momencie, kiedy Diplo dołączył do tłumu.

Zawsze jestem o nich trochę zazdrosny! Akceptuję jednak fakt, że Armin van Buuren jest Arminem van Buurenem i robię to, co robię. Nie staram się być Major Lazer, ani też żadnym innym artystą - bo nie jestem. Wiem natomiast jakie utwory stworzyłem i jaka jest moja historia. Mimo wszystko zawsze staram się rozwijać i robić coś nowego. Nie chcę być kojarzonym z konkretnym dźwiękiem czy rzeczą, więc zawsze staram się iść naprzód, czerpiąc inspirację ze wszystkiego, co słyszę. Szczerze mówiąc czuję się nieco znudzony dyskusją o gatunkach w praktycznie każdym wywiadzie - i nie chcę, żeby miało to negatywny wydźwięk. Generalnie zauważyłem jednak, że w tym roku wszyscy pytają o to, czym jest teraz EDM oraz czym jest trance. Dla mnie najbardziej oczywistą odpowiedzią jest że to, jak kategoryzujemy muzykę jest nieistotne. Muzyka jest uzewnętrznieniem tego, co mamy w środku, nie rzeczą zaplanowaną z góry. Jeśli porównasz pierwszy album Beatlesów do ostatniego stwierdzisz, że brzmią one zupełnie inaczej. To jest to, co zawsze powtarzam ludziom - zmiany są naturalnym czynnikiem we wszystkim, co nas otacza i właśnie to sprawia, że muzyka nie umiera. Jestem naprawdę dumny ze swojego brzmienia i jeśli ktoś czuje potrzebę kategoryzowania mojej twórczości i poszufladkowania jej, ja sam stwierdziłbym, że to trance, jednak różni ludzie wygłaszają różne opinie w tym temacie. W porządku, nie zamierzam uczestniczyć w tej dyskusji; chcę po prostu tworzyć muzykę która mnie inspiruje, ekscytuje, przyprawia o gęsią skórkę czy sprawia, że ludzie szaleją na festiwalach. To jest to, co robię i to, co gram.

Słusznie. Pomijając więc poszczególne gatunki - co ekscytuje Cię najbardziej w tym roku jeśli chodzi o muzykę taneczną i o muzykę w ogóle?

Myślę, że łączenie i zacieranie granic między poszczególnymi nurtami muzycznymi. Na część muzyki tanecznej spłynęła fala krytyki, spowodowana tym, że trafia ona do mainstreamu i jest grana w radio. Częściowo się z tym zgadzam, ponieważ to było coś naszego, więc czujemy się okradzeni. Teraz ta muzyka jest ogólnodostępna, a Twoi rodzice śpiewają klubowe kawałki. To może się nie podobać, rozumiem to. Jest jednak druga strona medalu. W tym samym momencie, kiedy wielu artystów lśni swoją sławą na głównych scenach festiwali, na innych grane są świeże, undergroundowe brzmienia, które być może kiedyś zajmą ich miejsce. Niech przykładem będzie deep house, który przebył właśnie taką drogę. To tylko udowadnia, że nie stoimy w miejscu i prawdą jest, że nie zawsze zgadzam się z tym, co dzieje się na scenie EDM, jednak kim jestem aby decydować o tym, jakie dźwięki będą na topie? Po prostu robię swoje. Widzę tą krytykę na Facebooku czy Twitterze - wszyscy komentują i wszyscy mają własne zdanie, a ja po prostu twierdzę, że jeśli nie lubisz jakiejś muzyki zwyczajnie nie musisz jej słuchać - proste. Nie krytykujmy się nawzajem. Słuchaj muzyki którą kochasz, pozwól innym być sobą i reprezentować to, co chcą reprezentować. Widzę oldschoolowych DJ-ów - których nazwisk nie wymienię - będących bardzo krytycznymi wobec EDM-u. Są źli. Są źli, bo oni nie trafiają na główne sceny. Jeśli nie szanujesz czyjegoś brzmienia - nie słuchaj go. Nie ma niczego złego w tym, że to nie dla Ciebie.
Na Stereosonic będzie wiele scen, gdzie na pewno się pojawię - zawsze, gdy mam ku temu okazję zjawiam się na występach innych DJ-ów. Uwielbiam to! Dlaczego rozmiar sceny miałby być wyznacznikiem muzyki, jaką grasz? Jeśli grasz dla 200 osób i każda z nich spędza świetnie czas - to jest właśnie to, co się liczy. W tym momencie, dla tych 200 osób, jesteś najlepszym DJ-em. Właśnie tak ja to widzę.


Wspomniałeś o Twitterze i sposobie, w jaki ludzie się tam spierają. Tendencja zdaje się narastać, aczkolwiek Ty nie bierzesz w tym udziału - plus dla Ciebie. Czy sądzisz, że twitterowe beefy szkodzą scenie?

I tak i nie. Rzecz w tym, że nie mają one żadnego znaczenia, a Ty jedynie tracisz swoją energię. W przeszłości brałem udział w niektórych dyskusjach, z których dziś się śmieję. Co prawda śledzę te spory, mam swój zespół monitorujący Facebooka jak i Twittera i czasem o tym rozmawiamy, jednak nie jest to nic istotnego. Każdy powinien poświęcić ten czas na produktywne działania w studio, na to zawsze warto zachować swoje siły. Nie chcę krytykować cudzych zachowań, mamy wolność słowa i możesz robić to, na co masz ochotę, jednak są nawet ludzie, którzy krytykują "Bohemian Rhapsody" Queen czy najlepsze dzieła Bacha bądź Beethovena. Nigdy nie powstała jeszcze muzyka lub - jak w tym przypadku - sztuka, która zadowoliłaby wszystkich naraz. Po co wzajemnie się krytykować? Jeśli nie lubisz konkretnych brzmień, nie słuchaj ich. Nie musisz i nie ma w tym niczego złego, takie jest moje zdanie.

To bardzo zdrowe podejście.

Nie widzę sensu w czepianiu się innych. Każdy stara się utrzymać, każdy stara się robić to, co kocha. Powinniśmy się więc wzajemnie szanować. Wiem, że brzmię jak dziadek, jednak zwyczajnie nie widzę sensu w takich działaniach - czy to względem starszych czy też młodszych DJ-ów. Słyszałem już wiele gównianych setów od znakomitych DJ-ów, które mi się nie podobały, jak i znakomitych setów od gównianych DJ-ów. Bywa różnie, jednak jaki cel przyświeca ludziom dołączających się do dyskusji pt. "jesteś beznadziejny"?
W sporym stopniu jest to spowodowane zazdrością. To moim zdaniem jest jedna ze złych stron całego głosowania DJ Mag, gdzie wszyscy chcą ze sobą konkurować. Stary, to muzyka. Nie było głosowania wyłaniającego kto był lepszy, Beatlesi czy Rolling Stonesi.

Była co prawda lista Top of the Pops, jednak nie sądzę, aby decydowały w niej głosy - może poza głosem ich portfeli.

Dokładnie. Muzyka jest muzyką i niech tak pozostanie. Jakiś koleś w garniturze wymyślił kiedyś listę top 40. "To nagranie sprzedaje się najlepiej"!

Więc nie bierzesz udziału w wyścigu szczurów listy DJ Mag; masz może jakiegoś faworyta do zwycięstwa?

Sam nie wiem. Jedno jest pewne - w grze zostało trzech graczy: Martin Garrix, Dimitri Vegas & Like Mike oraz Hardwell. Myślę, że cała trójka zasługuje na zwycięstwo. Zrobili wiele dla sceny, są młodzi i mają potężną rzeszę fanów na stronach społecznościowych. To ostatnie stało się bardzo istotne, wkład włożony w swoją prezencję w Internecie jest wyjątkowo ważny. Jest to wielka różnica względem przeszłości.

Wszyscy są bardzo młodzi. Podczas mojego wywiadu z Martinem Garrixem wspominał on o ukończeniu szkoły - to przypomniało mi o tym, że to jeszcze dzieciak.

Jest też wyjątkowo utalentowany.

Czy myślisz, że gdybyś został sławny w tak młodym wieku miałoby to wpływ na to, kim się stałeś?

Tak, myślę, że tak. Wydaje mi się, że w pewnym sensie miałem sporo szczęścia, że moja kariera rozwijała się stopniowo. Przez 10 lat grałem w klubach. Oczywiście okazjonalnie zagrałem na jakimś festiwalu, ale to były wyjątki - teraz jest na odwrót. Im trudniejszą drogę przebędziesz, tym trudniej będzie Cię zatrzymać. Nie mam nic przeciwko grze w klubie dla 200 osób.
Martin jest naprawdę fajnym gościem i mam nadzieję, że tak pozostanie, jednak to, co się wznosi musi kiedyś upaść. Nawet Madonna nie jest już królową popu; zawsze przychodzi moment, kiedy nie jesteś już numerem jeden - co wtedy zrobisz? Popadniesz w depresję? Czy będziesz mógł wrócić do klubów i grać dla 400 osób zamiast gry dla 40 tysięcy? To jest to, co mnie martwi, widzę to dookoła siebie: Ci kolesie lecący w prywatnych samolotach są tak zadufani w sobie, że nawet nie odpisują na zwykłą wiadomość w stylu "co tam?" - może są zbyt zajęci, nie wiem. Czy można wrócić do podstaw i odkryć siebie na nowo? To ciekawe. Myślę, że zobaczymy całkiem sporo DJ-ów, którzy będą do tego zmuszeni.




Źródło: inthemix.com.au





Śledź mnie na DanceMusicAristocracy.blogspot.com oraz na portalach społecznościowych aby być na bieżąco m.in. z newsami, wywiadami, artykułami i recenzjami ze świata muzyki elektronicznej:
Miniaturka załącznika (kliknij aby powiększyć)
Armin van Buuren o muzyce tanecznej: „To, co się wznosi, musi kiedyś opaść”-armin-2bvan-2bbuuren-2b2.jpg  

Last edited by MKL.; 29-09-2015 at 10:22.
MKL. jest offline  
MKL. dostał 30 podziękowań za ten post.
Twoja reklama w tym miejscu - już od 149 PLN rezerwuj termin, tel.669488725, gg:3576096.

4Clubbers Hit Mix Team presents