Nie pamiętam kto, ale ktoś kiedyś powiedział, że dzisiaj
muzyka jest za głośna i głównie dlatego ludzie przestali ją kupować. Zgadzam się z tym w pełni i sam nigdy nie realizuję swoich produkcji na zasadzie żyłowania ich do maksymalnego dB.
Ale trochę ten artykuł napisany na zasadzie "Kompresor wrogiem muzyki", a wcale tak nie jest. To naprawdę maszynka, bez której
muzyka brzmiałaby prawdopodobnie jak kakofonia, nie jak
muzyka. A że dzisiejszy trend zmusza realizatorów do podejmowania drastycznych i często sprzecznych z własnymi wartościami decyzji co do jego wykorzystania to już inna sprawa. Druga rzecz - utwór tak samo może na dynamice po kompresji stracić, jak i zyskać, to kwestia wykorzystania.
Cytat:
Napisał MKL.
Dodam tylko, że jeśli wrzuca się na master 3 Sausage Fattenery i 8 Soundgoodzierów to nie jest się jeszcze profesorem masteringu. :D
|
Zgadzam się, ale dodam jednocześnie, że jeśli ktoś ma JAKIEKOLWIEK pojęcie o prawdziwej produkcji i jego umysł jest na poziomie wyższym od ameby to nigdy nie zapiął by żadnego z tych urządzeń na szynę Master :D