Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego reklamy w radio czy telewizji są puszczane głośniej niż inne materiały ? Albo dlaczego sprawdzając wave utworu widzicie praktycznie wypełniony kolorem prostokąt ?
Na te pytania postaram się odpowiedzieć w tym artykule jednocześnie przedstawiając problem "Loudness War".
"Loudness War", czyli jak (nie) manipulować dźwiękiem
Pewnie zastanawiacie się o co z tym chodzi ? Co z tego, że reklamy czy piosenki są głośniej ? Według badań 9/10 osób ocenia
LEPIEJ fragment utworu, który jest puszczony
GŁOŚNIEJ. Z pozoru niewinne wyniki miały i mają olbrzymi wpływ na branżę muzyczną. Wytwórnie muzyczne jak i agencje reklamowe momentalnie zrozumiały potęgę tego odkrycia i zaczęły wykorzystywać je do promocji własnych nagrań.
W gruncie rzeczy sprawa jest bardzo prosta. Wystarczy tak skompresować utwór aby był możliwie jak najgłośniejszy.
Należy tutaj wyjaśnić czym jest kompresja. W dużym uogólnieniu jest to sztuczne zwiększenie głośności cichszych partii utworu. Powoduje to ogólny odbiór nagrania jako głośniejszego, a o to przecież chodzi. Nic jednak za darmo i "nie ma róży bez kolców". Tak samo w tym przypadku utwór niestety traci na dynamice.
Co to oznacza dla słuchacza ? Przede wszystkim, to że
instrumenty przestają brzmieć jak instrumenty, utwór traci na "przestrzeni" i to co najgorsze, po dłuższym odsłuchu muzyka zaczyna nas męczyć.
Obecnie jest olbrzymia ilość wszelkiego rodzaju wtyczek do DAW (Digital audio workstation), które spełniają funkcję kompresora. W muzyce czysto elektronicznej ten problem może nie być aż tak bardzo odczuwany ale nadal mimo wszystko występuje. Nadmierna kompresja niszczy każdy utwór, ponieważ zatraca jego oryginalne, swobodne brzmienie. W nagraniach, gdzie prawdziwe brzmienie instrumentów odgrywa kluczową rolę jak np. w muzyce rockowej, takie zabiegi "zabijają" przyjemność ze słuchania. Zdarzają się przypadki, gdzie w pogoni za dodatkowymi decybelami, a tym samym większymi zyskami wypuszczane są przesterowane nagrania. Dobrym przykładem jest tu płyta "Death Magnetic" zespołu Metallica czy "Californication" od Red Hot Chili Peppers. Takich przykładów jest więcej i możecie je znaleźć na stronie Wikipedii, gdzie również jest opisany temat tego artykułu (link na dole).
Jak wiadomo za wszystkim stoją ludzie. Wielu realizatorów potępia całą tę "wojnę o decybele". Jednak mimo wszystko, gdy klient odrzuca przygotowany przez nich materiał, ponownie zasiadają do niego i wyciskają ile się da z nagrania. Smutne ale prawdziwe.
Najgorsze jest, to że w tym wszystkim znika podstawowa idea słuchania muzyki, czyli PRZYJEMNOŚĆ. Czy te kilka decybeli jest warte zniszczenia całego kunsztu nagrania ? Wiadomo, że każdy chce zarobić ale powinna być postawiona wyraźna granica, której nie można przekraczać, a tej... niestety jak na razie brak.
Temat, który poruszyłem nie jest nowy i zapewne wielu z Was o nim słyszało. Z pozoru może się wydawać błachy lub dotyczący wąskiej, audiofilskiej grupy osób. Jeśli jednak posłuchacie przykładów, to sami zrozumiecie, a w zasadzie usłyszycie różnicę.
Jeśli macie swoje przemyślenia na ten temat lub posiadacie dodatkowe informacje, które mogą rozwinąć ten artykułu to zapraszam do komentowania
Zapraszam również do zapoznania się z zamieszczonym poniżej filmem z kanału "Reduktor Szumu", gdzie jest jeszcze dokładniej opisany problem "Loudness War" i poparty przykładami.