Mam wrażenie, że ta "pustka" w muzyce jest spowodowana brakiem głębszego przesłania. Nie jestem historykiem ale mam wrażenie, że kiedyś
muzyka wyrażała ludzkie emocje i pragnienia jak np. Ruch hippisowski. Ewolucja muzyki jest nieunikniona i często rozbawia mnie postawa osób, które krytykują obecne dźwięki. Szczególnie można tego doświadczyć gdy rodzice usłyszą takie "Animals" i nazwą to "prymitywną muzyką" lub "łupanką". Najlepsze jest to, że oni prawdopodobnie to samo słyszeli o swojej ukochanej muzyce Rockowej od własnych rodziców. Każde pokolenie ma swoje brzmienia
Teraz wszystko przyśpieszyło za sprawą dostępności softu jak np. Ableton, gdzie każdy kto chce może coś wykręcić.
Co do fenomenu Bigroomu, to sprawa wydaje mi się bardziej złożona niż jest na pierwszy rzut oka. Ta prosta, rytmiczna i niezobowiązująca
muzyka doskonale rozładowuje złość. Mało tego nie wymaga prawie żadnej wrażliwości czy znajomości gatunku. Totalnie "z biegu" można iść na imprezę i dobrze się bawić jednocześnie nie mając pojęcia kto i co gra. Jeżeli coś jest do bani, to nie ma siły żeby to wypromować do tego stopnia więc zrzucenie całej winy na marketing jest błędem.
Co do "Epic", to wiadomo że zrobił to Maarten Vorwerk i to jemu należą się największe brawa
Kawałek, który narzucił pewien rozwój i który przyczynił się do tego co jest teraz. Czy to źle ? Myślę, że ani trochę. Tak musiało być i już
I ostatnia kwestia, "czyli schedę po nim przejmuje deep house na spółkę z najnowszym wymysłem słuchaczy, zwanym future house." i "Tu nasuwa się pytanie: czy po raz kolejny muszą minąć 3 lata, abyśmy wreszcie przetrzeźwieli; w dodatku tylko po to, aby za chwilę dać w siebie wmusić inny trunek?". Każdy z tych gatunków czy to Future House czy Bigroom czy każdy kolejny jest etapem rozwoju w muzyce. Z jakiegoś powodu wielu młodym ludziom podobają się takie kawałki. Gdybyśmy słuchali zawsze tego co starsi uważają za wartościowe czy dobre, to teraz każdy z nas słuchałby Rocka. Gdyby się jeszcze cofnąć to muzyki klasycznej, a gdyby jeszcze trochę to pewnie pozostalibyśmy przy muzyce plemiennej a imprezy skupiałyby się na tańczeniu wokół ogniska
To co obecnie zabija muzykę, to skrajny indywidualizm. Każdy uważa, że to czego on słucha jest najlepsze a wszystko inne to syf.
Muzyka to morze pełne ryb, gdzie każdy znajdzie swoją ale to nie znaczy, że wszystkie inne są zbędne