Celebryci. Mnie to słowo przeraża – a raczej to, co się za nim kryje – a kryje się bardzo dużo i to niekoniecznie pozytywnych cech.
Żartowałem, za słowem celebryta nie kryje się nic, bo celebryta jest jak ZUS. Niby istnieje, ale po co to komu potrzebne do życia, jak i tak z niego nie ma pożytku?
Odkąd sięgam pamięcią,
celebryta kojarzy mi się z kimś co nic nie robi, a sporo zarobi. Jego CV wygląda jak
biała,
zafoliowana kartka, po której można próbować coś napisać, ale i tak wszystko rozmaże się szybciej niż można to sobie wyobrazić. Nasuwa mi się
pytanie, a jak to jest
w muzyce z tymi
celebrytami? Co trzeba mieć.. zrobić.. osiągnąć.., by dostać to zaszczytne miano, obłożone
królewskim złotem splendoru i
chwały.
Dostaję szybkiego olśnienia i…. żeby zostać
celebrytą, jednak trzeba coś
zrobić! Przykładowo, weźmy takich
DJ'ów - bo w tej dziedzinie jestem w miarę kompetentny.
Od razu przyszła mi na myśl
Paris Hilton. Jeśli pomyśleliście –
ej, znam to nazwisko……to prawdopodobnie wiecie, że jest to córka, kreatora imperium hotelowego o nazwie
Hilton. No dobrze, ale czemu na pierwszą myśl przychodzi to, że jest to córka kogoś, a nie np. wybitna
piosenkarka muzyki
pop, aktorka, aktorka
porno. Ups, chapeau bas, w tej branży to ona zdecydowanie
wybitna jest. I tutaj nadchodzi kwestia djingu. Jeszcze tak niedawno bycie
DJ'em było wyborem świadomym, popartym podwalinami niezbędnymi, żeby zrozumieć, że bycie DJ'em to nie jest
styl bycia, a sposób
na życie. Teraz niestety, mam nieomylne wrażenie, że aby zostać DJ'em, wystarczy lubić słuchać muzyki. Wszakże jeśli mi się coś podoba, to czemu niemiałbym puścić tego jeszcze setkom innych ludzi. A i zostaje kwestia mody. Jak niedawno popularnym było być
emo.. to teraz DJ'em.
Chyba tak się stało z
Paris Hilton, która z ogromu wolnego czasu, pewnie pomyślała sobie, w swojej
blond głowie –
czemu nie postać tam, gdzie ten facet coś dotyka. Tam będę miała większy fejm! OK, nie ganie za to, że ktoś chce wejść w ten świat, ale niech to niesie za sobą jakieś
wartości, począwszy od podstawy, czyli
robienia przejść. A to niestety nie jest najmocniejsza strona wspomnianej
multimilionerki.
Po Internecie krążą nagrania, które ze względów czysto empatycznych nie przytoczę, bo
szanuję Wasz słuch. Jakim fantastycznym DJ'em jest Paris, najlepiej zobrazuje to, oto zdjęcie:
Jest to chyba najwybitniejszy przykład tego, że bycie celebrytą , nie oznacza bycia dobrym DJ'em. No cóż, imię i nazwisko Paris Hilton, bardziej pasuje do branży XXX niż do branży muzycznej. W końcu w jednej z nich osiągnęła sukces.
Takich przykładów jest wiele i jedyną zmienną są ich nazwiska. Kardashian, Lohan, a nawet Shaquille O'neal zaczął bawić się w djing. Jego akurat rozgrzeszam, bo facet w sporcie osiągnął wszystko, a Ci co go znają, to wiedzą, że Shaq zawsze był świrem i jego największą miłością zostanie koszykówka, bądź pierogi (pozdrowienia dla wszystkich fanów NBA J!).
Teraz, pewnie narażę się wielu osobom, bo uderzę w pewne monumenty muzyki klubowej, czyli w starą gwardię producencko/djską – Tiesto, Armin, Guetta. Będzie krótko i zwięźle – oni również stali się celebrytami. Ich osobami, zawładnęły ich dokonania i osiągnięcia na przestrzeni lat. Zostali produktami, którzy firmują się swoimi muzycznymi pseudonimami. Nie idzie już za tym pasja, piękna idea, prekursorstwo. To oni pchali kiedyś scenę klubową do przodu. Teraz pchają ją pod względem zer na koncie, a dusza fana została utracona i odtrącona na dalszy plan. Zostały mity, mgła, kłamstwo na scenie i poczucie końca pewnej epoki. Wszystko mija, tylko szkoda, że głównym czynnikiem jest komercjalizacja i zrobocenie, wyszarzenie i wrzucenie w pustkę, pomimo tak pięknie kolorowego świata, kreowanego przez możnych i wielkich. Akurat tutaj mnie boli kim się stali, bo moja wizja kim mogliby się stać, jest chyba idealistyczna.
Kończąc temat celebrytów wśród DJ'ów – nie lubię odnosić się do naszego podwórka, lecz zostałem obezwładniony, otulony kaftanem i zakuty w kajdanki, z możliwością tylko mówienia. Więc mówię.
Musiał został djem!
Kazadi została djką!
Daniel został celebrytą!
Wszakże mogę, czyż nie?