Wiele już było takich tematów jak ten i praktycznie każdy dzielił pod sobą ludzi na tych narzekających, oraz na tych - narzekających na narzekających. Brzmi dość absurdalnie, ale tak właśnie kształtuje się
nasza polska, klubowa społeczność. Cała sprawa buduje się wokół polskich promotorów, którzy nie mają
tytułowych jaj i nie ściągają ciekawych artystów - w zamian za to wolą iść po łatwej drodze sprawiając, że na dancefloorach większości polskich lokali króluje wielki hit festiwalu z Ostródy - "Ona tańczy dla mnie". Że jest źle, wiedzą praktycznie wszyscy.
Oczywiście znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że dobrych imprez u nas wcale nie brakuje, ale gdy już jakieś są organizowane, to mało kto na nie jeździ - "bo przecież nie pojadę na imprezę w klubie oddalonym o 100 km od mojej miejscowości". Ktoś powie zaraz, że to kolejny temat, który nic nie wnosi i składa się z bezowocnego narzekania - nic bardziej mylnego. Piszę ten artykuł dlatego, że mam już dość marazmu i czas zacząć działać, a mianowicie chciałbym zmusić Was do myślenia - co możemy zrobić, żeby
uzdrowić polski clubbing?
Zapraszam wszystkich do wspólnej burzy mózgów - stwórzmy kompendium wiedzy dla tych promotorów, którzy chcieliby coś zmienić i mają na tyle jaj, że są gotowi ryzykować ściąganie ciekawych artystów z zagranicy.
<link rel="image_src" href="http://www.
up.4clubbers.pl/out.php/i36066_deadmau5.jpg">
Parafrazując na tę chwilę nasz clubbing wygląda tak:
Pierwsza i chyba najważniejsza kwestia jaką warto poruszyć, to kwestia polskich promotorów. Na palcach jednej ręki możemy policzyć ilość ciekawych klubowych inicjatyw z zagranicznym line-upem. Na szczególną uwagę i uznanie zasługują chłopaki z
We Love Swedish House, którzy stopniowo budują swoją markę, kolektyw
Essential Vibes czy projekt
Pogromcy. Problem w tym, że wszystkie wymienione zespoły organizują imprezy przede wszystkim w Warszawie (tak, wiem że WLSH organizuje club tour po Polsce). Oczywiście jest wiele innych projektów, które cieszą się dosyć dużym powodzeniem, ale o nich innym razem.
W tym momencie warto również wspomnieć o takich klubach jak
Moderna, 139, z którymi stale współpracujemy czy
1500m2. Wszystkie trzy miejsca są zapewne znane szerszej publice, z tym, że ten ostatni (również Warszawa) to jedno z najbardziej kultowych tego rodzaju miejsc w Polsce (Benga, Boys Noize, Steve Aoki, Jamie Jones... tak tak, oni wszyscy tam byli, a to tylko namiastka).
Pytanie więc brzmi - co z pozostałymi miastami? Są co prawda również i imprezy bardzo undergroundowe, ale one ze względu na swoją specyfikę są skierowane do dość specyficznej i hermetycznej grupy klubowiczów - nie są to imprezy, które mogłyby w jakikolwiek sposób zaciekawić szersze grono "początkujących" klubowiczów. I tutaj pojawia się pierwsze pytanie - kogo powinni zabookować szanujący się promotorzy, tak aby nie "popłynąć" finansowo, a ściągnąć ludzi z okolicy do klubu, odległego nawet o 100-200 km od miejsca zamieszkania potencjalnego uczestnika imprezy? Tylko błagam, nie wypisujcie pod spodem nazwisk typu
Hardwell, ATB czy
Armin Van Buuren, bo ich gaże przewyższają wielokrotnie miesięczny koszt wynajmu dużego klubu. Tak samo nie rzucajcie nazwiskami, których prawie nikt nie zna. Niech to będą postaci znane szerszej publiczności pokroju
Jordy'ego Dazza czy
Orjana Nilsena. Jeżeli macie jakiekolwiek pomysły, to wypisujcie je w komentarzach. Dzielcie się swoimi uwagami, przedstawcie sytuację w Waszej okolicy, Waszym ulubionym klubie.