4CLUBBERS.PL - Zobacz Pojedynczy Post - ElectroCity 7 - 14.08.2012 (Klasztor Lubiąż k. Wrocławia)
Zobacz Pojedynczy Post
Stary 15-08-2012, 18:01   #237
bodzio pl
..:: true Member ::..
  
 
Dołączył/a: 01 Nov 2007
Miasto: Kąkolewo/Leszno
Wiek: 35
Postów: 275
Tematów: 7
Podziękowań: 128
THX'ów: 357
Imię: bodzio ;)
Wzmianek w postach: 0
Oznaczeń w tematach: 0
Plusów: 1 (+)
bodzio pl 1
Odp: ElectroCity 7 - 14.08.2012 (Klasztor Lubiąż k. Wrocławia)

również chciałbym się podzielić wrażeniami z mojego pierwszego electrocity

jako że moja ekipa nie jest przychylna takim imprezom, postanowiłem wybrać się sam - jak się później okazało ma to swoje plusy i minusy, ale o tym wspomnę później.

zacznę może od tego że nie opłacało mi się jechać autem, z wiadomych powodów, więc postanowiłem skorzystać z oferty fandrive.pl - pierwszy i ostatni raz... pierwsza sprawa - mieli być około 15:30 - dla mnie to wygląda następująco - możemy być wcześniej lub później - myślę ok, wyjadę wcześniej żeby czasami mi nie uciekli - byłem o 15 w umówionym miejscu, a przyjechali o.... uwaga! 16:30 nosz ku*wa! ale jako że kierowca i drugi Pan byli bardzo mili i uprzejmi - ten fakt przeboleję. zadzwonili kiedy będą, że się spóźnią i w ogóle - także to wybaczam. na stronie wyczytałem że zero alkoholu, każdy ma swoje miejsce i basta! niestety albo i stety - tak to nie wyglądało panował duży chaos, wszyscy trunkowali w najlepsze - z każdym kilometrem robiło się ciekawiej. osobiście nie lubię pić przed imprezą, szybko się zalewam i mało pamiętam - więć nie piłem nic po drodze, wszyscy patrzyli jak na aliena - siedzi sam, słucha muzyki z telefonu (tego badziewia co zapuszczał kierowca nie mogłem utargać, jak i samych głośników z którymi problem był następujący - nie wiadomo czy to harczy czy to już bas, ale spoko zaopatrzyłem się w słuchawki i set Wajsa z HVN i było miodzio) a fakt że jadę sam z Leszna z bandą oszołomów z Poznania (w pozytywnym znaczeniu!) był dla nich wielką tajemnicą, prawdziwym scince fiction i w ogóle - o ch*j tu chodzi? niektórzy zachowywali się nie kulturalnie, ale wiadomo, ludzie i ludziska z niektórym dało się pogadać - pozdrawiam serdecznie Dominikę i jej koleżankę (przepraszam, ale nie pamiętam imienia....) a nuż to przeczytacie ogólnie było bardzo wesoło i klimatycznie - chociaż czasami trochę przesadnie. podsumowując przejazd był całkiem udany, myślałem że zregeneruję sie trochę po ciężkiej nocy, niestety nie dało się.

ogolnie przejazd z fandrive oceniam całkiem pozytywnie, ale raczej nie skorzystam już z ich oferty - na pewno nie samemu. może i kiedyś z ekipą. ale wątpie.

dobra lecimy dalej - zajechaliśmy około godziny 19:10 do Lubiąża, po drodze jeszcze policja musiała troszkę poszperać w autobusie - chodziło oczywiście o dragi. trwało to z 15 minut, oczywiście nic nie znaleźli - podziękowali i możemy śmigać dalej do klasztoru. 15 minut przy bramkach, obmacany z wiadomych powodów - w końcu udało mi się wbić do środka. w końcu.... 2 szybkie piwka (7 zł lane 0,4 albo 8 puszka - lech, miller, redds - o zgrozo....) porozglądałem się tu i ówdzie. sprawdziłem gdzie co jest, po drodze spotkałem jeszcze dj Noise'a z którym uciąłem pół godzinną pogawędkę o muzyce, klubach, starych dobrych czasach i w ogóle mega pozytyw! pozdro dla niego. w tle grał Carlo Calabro, muszę przyznać że pozytywne mnie zaskoczył

około godziny 21, jako że mój stan pozwalał już na wygibasy - poszedłem na parkiet. oczywiście na @lexa, nie musze pisać że było zajebiście, nie? ogolnie scena Lecha bardzo mi przypadła do gustu, było troszkę za gorąco, duszno i parkiet po jakimś czasie uszkodzł się - nie wiem czy jakiś tłuścioszek za dużo skakał po nim i się rozleciał, czy nie wytrzymał takiej ilości tańczących - grunt że był rozwalony i nikt się tym nie interesował. wielki minus, o mało nie wybiłem sobie zębów. po secie alexa poszedłem zobaczyć na inne sceny - ale jako że nic się nie działo ciekawego wróciłem do namiotu lecha. nie wiem kto grał, ale było fajnie. 24 pokaz sztucznych ognii - świetna sprawa! bardzo pozytywny aspekt imprezy. a to co nastąpiło później jest nie do opisania.... Richard Durand! czapki z głów, najlepszy set imprezy, w połączeniu z świetnymi wizualizacjami - coś pięknego. o mało nie doszedłem na parkiecie :D później Judge Jules, Myon & Shane z przerwami na odpoczynek przy browarze i wyprawą na scenę lecha. w międzyczasie jakoś grał Pendulum i nie wiem czym ludzie tak się zachwycają, dla mnie dno i metr mułu. ale spoko gusta i guściki, zwinąłem się po 10 minutach. niestety o 4:30 organizm już nie dawał rady, więc resztę imprezy przesiedziałem. co tu więcej pisać - zimno jak ch*j, krążyłem po klasztorze w poszukiwaniu cieplejszego miejsca (jak każdy zresztą) na ratunek przyszła znowu scena Lecha gdzie brakowało już piwa w puszce - ale ludzi to było aż nadmiar...

jak wspominałem wcześniej na Electrocity byłem sam - z jednej strony nikt Ci dupy nie zawraca, o nikogo nie musisz się martwić (i ciagnąć jego zwłok do samochodu/autobusu jak zaliczy zgona...) ale z drugiej momentami było po prostu nudno, nie było do kogo zagadać, a chodzenie samemu wszędzie do najmilszych nie należy (jeden typek miał problem o to że... nadepnąłem go na parkiecie! no sorka, zdarzy się - niestety nie chciał zrozumieć, więc musiałem mu to trochę dosadniej wytłumaczyć i końcu odpuścił)

Podsumowując:

Plusy
- cena biletu
- duża ilość scen i dj
- całkiem dobra organizacja
- miejscówka (mega klimat!)
- miła obsługa, catering
- duża ilość Toi Toi
- szatnia!

Minusy:
- cena piwa, mała różnorodność trunków
- rozmieszczenie dj - @lex powinien zagrać na głównej scenie zamiast X
- problemy techniczne na scenie RTTS
- kurzyło się strasznie... buty całe okurzone a spodnie aż do kolan.
- ceny cateringu - frytki 5 zeta (chciałem je wyrzucić, ale byłem strasznie głodny, więc przebolałem że są ohydne, z kauflandu za 5 zeta przygotowane w mikrofali lepiej smakują), hamburger 10 zeta (nie wiele większy niż ten z MC Donalda )
- uszkodzony parkiet na scenie lecha i brak reakcji organizatorów
- znalazłoby się więcej, ale na końcu wyjdzie że więcej minusów jak plusów

Ogólnie rozpisałem się bardzo, jak zresztą zawsze w takich tematach. Pierwszą wyprawę na electrocity uważam za bardzo udaną, było troszkę niedociągnięć, problemów i niemiłych zdarzeń - ale są one przyćmione niesamowitym klimatem Klasztoru jak i całego eventu - jedna z najlepszych imprez w moim życiu. mam nadzieje że będzie mi dane także za rok wybrać się do Lubiąża.

pozdrawiam!

Last edited by bodzio pl; 15-08-2012 at 20:19.
bodzio pl jest offline   Reply With Quote
bodzio pl dostał 3 podziękowań za ten post.