Podobnie jak w piątek cały festiwal spędziłem w Amfi z wyjątkiem 10 minut na "usłyszenie" Bagiety. Z tych 10 minut wywnioskowałem, że albo strasznie mocno gra albo zamula swoimi hiciorami z vocalami z innych hiciorów... szybciutko wróciłem na Amfi
Wally Lopez - hmm fajnie, technicznie ale dla mnie coś takiego to na koniec - moja opinia i nikt mnie nie przekona do innej
Jordy Dazz - pięknie, mocno - wkręcił mnie na dalsze loty
Chris Lake - bardzo wporzo, także mocno.
Deniz Koyu - mega set, dla mnie set wieczoru, wszystkie bangery tego roku zagrane, odpowiednio zmiksowane. Prywatnie strasznie miły człowiek i bardzo bardzo skromny (udało mi się z nim pogadać i strzelić fotę po zakończeniu). Mój wzór do naśladowania
Fedde Le Grand - klasa sama w sobie, granie falami, momentami trochę komercyjnych vocali podgrzewających ludzi, idealny dobór tracków, nie bał się sięgnąć po starszy wałek (np. Prok & Fitch - The Tribe). Także fajny gość, po skończeniu SF ktoś chyba go dojrzał za kulisami i ludzie zaczęli krzyczeć "Fedde, Fedde", po czym Fedde wyszedł, pogadał, każdy kto chciał mógł zrobić fotę (w tym ja
). Mega plus dla niego
Belocca - na początku sceptycznie byłem nastawiony bo wiedziałem, że będzie techowo, ale po 5 minutach zmieniłem zdanie. Idealnie, afterowo, całkiem inne zakończenie niż w piątek, gdzie Dirciak z Gregorem przywalili po jądrach.
Warto wspomnieć o pogodzie, bo 5 (słownie: pięć) minut przed zakończeniem SF zaczął kropić deszcz
Idealnie wpasował się w ludzi
Mój pierwszy SF, ale na pewno nie ostatni
Pozdro !